Martynka Martynka
5608
BLOG

ARTYMIAK POTWIERDZIŁ: URZĄDZENIA WYKRYŁY TROTYL

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 138

 

Od dnia historycznej już publikacji Cezarego Gmyza, w której przekazał opinii publicznej sensacyjne wyniki badań prowadzonych przez biegłych i prokuratorów w Smoleńsku, uczyniono wiele, by ośmieszyć główne tezy postawione w artykule. Przede wszystkim sam szef WPO pułkownik Szeląg podczas konferencji 30 października wszedł w rolę, w którą wejść nie powinien. Pierwsze zdanie przez niego wówczas wypowiedziane dostarczyło mediom tego, na co czekały od samego rana, a więc odpowiedniej amunicji, by ośmieszyć wszystkich, którzy mówili o wybuchu na pokładzie samolotu. Media mogły chóralnie zakrzyknąć: trotylu nie było.

Tymczasem dzisiaj stała się rzecz niesłychana. Oto sam Naczelny Prokurator Wojskowy, pułkownik Jerzy Artymiak potwierdził rewelacje Gmyza:

Niektóre urządzenia użyte w Smoleńsku wykazały faktycznie TNT”.

Z tym stanowiskiem zgodził także, o dziwo, prokurator Szeląg, mówiąc, że istotnie urządzenia wskazywały trotyl, co jednak o niczym nie świadczy, gdyż w ten sam sposób reagowały na pastę do butów. Najwyraźniej prokuratorzy przestraszyli się swoich słów, a swoją misję  uspokajania opinii publicznej wzięli sobie mocno do serca, gdyż zastosowali ten sam chwyt, co 30 października. Wtedy był namiot i perfumy, dzisiaj kiełbasa „trotylska”. I pasta do butów.

Niestety, tę radosną twórczość panów prokuratorów można miedzy bajki włożyć po wypowiedzi przedstawiciela producenta jednego z urządzeń użytych w Smoleńsku (detektor MO2M) Jana Bokszczanina:

Zasysane cząsteczki z powietrza podlegają jonizacji, poprzez źródło promieniowania - jest to tryt - i następnie są kierowane do rurki dryfującej, w której sobie dryfują w kierunku detektora. Tam wędrują zjonizowane cząstki różnych substancji. Charakterystyką dla każdego takiego jonu jest stopień ruchliwości w polu elektromagnetycznym.

Dlatego nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że jeśli to urządzenie pokazuje, że mamy do czynienia z trotylem, to mogą to być także jony różnych innych substancji.

[…] Natomiast w warunkach naturalnych, gdy mamy do czynienia ze śladowymi nawet ilościami - detektor 3M rozpoznaje jedną cząstkę trotylu w 100 miliardach innych cząsteczek, to urządzenie pokazuje wykrytą substancję. Jeśli to urządzenie i jeszcze inne urządzenie pokazują trotyl, to prawdopodobieństwo, że nie był to trotyl jest dla mnie równe zero”.

Oczywiście zawsze można powiedzieć, że obecność trotylu w/na samolocie, w którym zginęła elita Polski z Prezydentem, a który rozbił się na terytorium państwa historycznie nam wrogiego, mającego na sumieniu miliony ludzkich istnień zamordowanych w najwymyślniejszy sposób, nic nie oznacza, że to nic takiego. Ktoś może nawet stwierdzić, że TU 154 M mógł mieć na pokładzie niewybuchy, ba, nawet bombę, ale to i tak nie oznacza wybuchu.

Jednak to tylko narracja oszalałych ze strachu małych ludzi, którzy często już dawno pozbyli się honoru, wyprzedając go za bezcen na targu próżności.

Trotyl w kiełbasie, paście do butów, czy na rowerze pana Kowalskiego nie musi oznaczać zamachu, ale trotyl na wraku rozbitego samolotu rządowego, zwłaszcza w dobie plagi terroryzmu, w sposób szczególny czyni taki scenariusz najbardziej prawdopodobnym.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/42051-producent-detektorow-uzywanych-w-smolensku-rozwiewa-watpliwosci-jesli-urzadzenie-mo2m-i-inne-wykazaly-obecnosc-trotylu-to-trotyl-tam-byl

http://niezalezna.pl/35547-prokurator-urzadzenia-wykazaly-trotyl

 

 

 

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (138)

Inne tematy w dziale Polityka