bufon bufon
646
BLOG

Kościół św. Anny

bufon bufon Kultura Obserwuj notkę 7

         Jeszcze nie dniało gdy powstał z grobu. Jak co roku musiał wstawać nim pojawiło się słońce i nim otwarto kościoły. Na pamiątkę tego dnia, gdy prawie dwa tysiące lat temu naprawdę wstał z martwych. Ku przypomnieniu ludziom, by pamiętali, że zmarł przez ich grzechy, oddał swe życie dla nich i dla nich zmartwychwstał. By mogli jak owe niewiasty przyjść i zobaczyć pusty grób.

 Wyszedł przed kościół i przystanął. Dokąd teraz pójść? Przez chwilę się zastanawiał… i ruszył. To ledwie parę kroków. Krakowskie Przedmieście o tej porze jest jeszcze puste. Inaczej niż za dnia. I zupełnie inaczej niż w zeszłym roku. Jeszcze dzisiaj ogarniał go smutek na wspomnienie tamtych dni i tych chwil spod jego krzyża. Dlaczego szarpali Jego sługi, którzy mieli przenieść go do domu Ojca Jego? Dlaczego ta niewiasta biła go transparentem po głowie? I to w Jego imieniu !? A ci młodzi, wyśmiewający się u jego stóp z modlących się staruszek? Popychający je, krzyczący im do uszu. Albo ten starszy mężczyzna z wypiekami na twarzy rozdający ulotki z żydowskimi nazwiskami polityków jednej z partii. A jakby nawet mieli żydowskich przodków, to co? Czyż On, pod którego krzyżem się modlą, sam nie był Żydem?

 Westchnął. Od dłuższej chwili stał naprzeciw pałacu. U jego stóp paliły się znicze. Zadumał się. W tym momencie podjechał samochód, z którego wysiadło kilku mężczyzn w mundurach z workami w rękach. No tak, chcą już pozbierać znicze. A one przecież wprowadzają taki nastrój zadumy. Większość przyniesiona szczerze i  miłością. Podszedł do jednego ze strażników i położył mu rękę na ramieniu.

- Posłuchaj serca synu – szepnął mu do ucha.

 Tadek tak w ogóle lubił swoją pracę. Nie lubił tylko tego, co im ostatnio zlecano. Wie, że musi być porządek. On też lubi porządek. Pamięta co się działo tutaj w zeszłym roku. Te rozhisteryzowane tłumy, ten gniew, podekscytowanie, podniecenie. Musiał wtedy pilnować porządku, rozdzielać te gorące głowy. Nie podobali mu się ani jedni ani drudzy. Jedni jakby wyrwali się spod czapy a drudzy robili sobie z nich jaja. Jedni wszystko na serio widzący a drudzy bawiący się ich niedzisiejszością. A pośród nich różne ciemne typki prowokujący jednych albo drugich. A teraz jeszcze te znicze. Jemu wcale nie przeszkadzają. Sam wszak je zapala na grobach swoich bliskich. Ba, w zeszłym miesiącu przed służbą to nawet był tu z tymi ludźmi i też zapalił znicz od siebie. Trochę głupio się czuje gasząc je teraz i sprzątając, ale wie, że gdyby to rano mieli robić, to zaraz by się zbiegł znów tłum babć i krzyczących aktywistów i znowu byłby raban. Szefowie więc wymyślili aby to robić w nocy. Powiedzieli: „Zrobicie to raz-dwa. Jak nikt nie będzie was widział to i nikt nie będzie robił awantury”. Ale on swoje wiedział – tak łatwo to nigdy nie ma. I rzeczywiście. Ten gość z tą panienką spod krzyża całą noc na nich czatowali, aż gdy przyszli zbierać znicze przed świtem – nagrali ich. Teraz jego zdjęcie wraz z innymi kolegami wisi na jakiejś witrynie. A dzisiaj znowu przyjechali posprzątać przed świętem. Stanął z workiem w ręce przed zniczami. Nagle poczuł jakby ktoś za nim stał i położył mu rękę na ramieniu. Znicze…

- Hmmm… – chrząknął – Staszek… to znaczy szefie – powiedział do kolegi – może najpierw pojedziemy gdzie indziej, a tu na koniec zmiany? Tak ładnie się palą…

- Dobra. Pakujemy się. Wrócimy za godzinę, dwie.

 Całą noc czekał na tę chwilę. Wiedział, że przyjdą posprzątać. Miał ich nagrać aby znowu umieścić film w internecie o tym, jak strażnicy nawet Wielkanoc nie szanują zniczy. Już mu się nudziło stanie w tym załomie pod murem i zmarzł. I oto wreszcie przyjechali. Włączył kamerę. Nagle poczuł, jakby robił coś niestosowanego. Nigdy się tak nie czuł. Zawsze wiedział co ma robić. Był pewien swoich słów i czynów. Po prostu wiedział, że postępuje właściwie. Ale teraz… że nie powinien tego filmować. Że to jakieś… wredne ?! Wyłączył i opuścił kamerę. Patrzył na strażników zmieszany. Gdy nagle… zapakowali się do samochodu i odjechali. No i problem rozwiązał się sam. Poczuł niebywałą ulgę.

 Stał koło tego młodzieńca z kamerą. Wiedział co tamten czuje i myśli. Nie wszystko mu się podobało. Wiara i zapał – tak, to było w nim piękne. Ale motywacja, metody… dlaczego nie mogą być idealni? Bo świat nie jest idealny. Ale jest młody, ma jeszcze szansę. Patrzył jak chłopak zziębnięty szybko odchodzi w jedną stronę a samochód odjeżdża w drugą.

Chwilę postał jeszcze przy zniczach. Wokół panowała cisza. Gdzieś było słychać pierwszego ptaka. W dali szumiały nieliczne samochody i piszczały koła pierwszych tramwajów. Na wschodzie czerwieniła się jutrzenka. Na niego też czas. Odwrócił się i ruszył z powrotem do Kościoła. Po chwili był już na miejscu. Stanął jeszcze na chwilę przy grobie, podumał i podszedł pod krzyż. Tak… w zeszłym roku walczyli pod nim, o niego, przez niego… a tak naprawdę obok niego. Dziś, gdy jest już w kościele św. Anny, nikt prawie do niego nie przychodzi. Czasem przyjdzie jakaś babcia, czasem rodzina z dziećmi, czasem przyjdą harcerze, ale tych, którzy kiedyś mówili, że go bronią, nie ma. Westchnął. Nie po raz pierwszy był na ustach i tylko na ustach. Nie po raz pierwszy… Westchnął raz jeszcze. Święto Zmartwychwstania a Jemu tak ciężko na duszy… Westchnął po raz ostatni i chwycił krzyż by na niego wrócić. Tam gdzie jego miejsce. Tam gdzie go wierni wypatrują.

- Panie – usłyszał za sobą. Odwrócił się.

- Aaa… to ty Sebastianie.

- Panie, wszyscy Czekają już na Ciebie.

- Tak?

- Cała dziewięćdziesiątka piątka. Prezydenci Leszek i Ryszard przysłali mnie Panie po Ciebie. Leszek mówi, że Marysia przygotowała święconkę. Stewardessy przygotowują wspólne śniadanie. Prezydent Ryszard mówi, że będą też harcerze. Ci z Szarych Szeregów. Będą też powstańcy, chłopcy z Zośki, z lasu, oficerowie z Katynia.

- No tak. Dzieci moje, nie mógłbym wam odmówić – uśmiechnął się. – Idź na Powązki, powiedz Marysi i Leszkowi, że zaraz przyjdę.

Odwrócił się, spojrzał na krzyż. Wróci tu jeszcze, ale nie dzisiaj. Dzisiaj pójdzie nieść radość swoim dzieciom. Radość Zmartwychwstania i Zbawienia. Zbawienia tam, gdzie panuje zgoda. Rzucił spojrzenie na miasto, na jego panoramę. Taaak… Dużo tu ma jeszcze do zrobienia. Aby pokochali się nawzajem. Bo bez miłości i wybaczenia nie dostąpią zbawienia. Ale teraz czas na Powązki. Tam na niego czekają. 

 

 

 

bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura