Wpis de facto dotyczy mojej mamusi. Mamusi, która po raz pierwszy w życiu, miała megapoważny dylemat wyborczy. Duchowo i światopoglądowo to 100% lewaczka/wykształciuch (w najpozytywniejszym znaczeniu tego pierwszego ;) słowa), a w poprzednich wyborach dosyć uporczywie wspierająca Unię Demokratyczną i Unię Wolności.
PiS naturalnie odpada z powodu agresywnej retoryki braci Kaczyńskich oraz podejściu prowokującym do pogłębiania podziałów w Polsce, zamiast dążenie do zasypania różnic. O partiach jak LPR, UPR czy Samoobronie nawet nie będę wspominać.
Lewica i Demokraci - przy całej jej sympatii dla demokraci.pl - niosą za sobą niezapomniany wciąż przez wyborców odium rządów Millera i drażni ulatujący wciąż swąd korupcji.
Jest też Platforma Obywatelska z jej arcykiepską kampanią i uporczywą próbą pokazania, że tak naprawdę to jest ona PiSem, tylko nieco bardziej ucywilizowaną (choć niektóre zagrywki Tuska i Niesiołowskiego każą w to wątpić). Tusk-Kaczyński jeden pies. Ale ten drugi przynajmniej jest inteligentnym politykiem (nie mylić z 'inteligentnym człowiekiem').
Światopogladowo PO niczym nie różni się od PiS (są może odrobinę łagodniejsi), a ekonomicznie to nie ta parafia.
Drogą dedukcji został jej wybór modernizującej się partii PSL z jej zaskakująco merytorycznym liderem Waldemarem Pawlakiem. Wielkie wrażenie sprawia każda konferencja prasowa, gdzie PSL wychodzi na partię świetnie przygotowaną merytorycznie do rządzenia Polską. I nie dotyczy to tylko rolnictwa, gdzie górują nad każdą inną polską partią, ale ciekawie przemawiają na tematy 'mieszczuchów'.
Decyzja podjęta: Mama głosuje na Polskie Stronnictwo Ludowe.
Ostatnio matka podzieliła się tą rewelacją z jednymi ze swoich znajomych... I naskoczyli na nią... Jak ona - osoba wykształcona i inteligentna - może nie głosować na PO! Przecież jak nie będziemy głosować na PO to PiS wygra!
Jak się okazało z dalszej dyskusji jedynym powodem dla których napastliwie zachęcano moją mamę do głosowania na Platformę to konstatacja, że to nie PiS... Wyszło na to, że zasadniczo nie ma żadnego ideowego, programowego powodu głosowania na PO poza tym, że nie są PiSem...
Matka wielce przytłumiona tym atakiem przyszła do mnie pytać, czy przypadkiem nie mają racji... czy nie głosując na PO nie wzmacnia przypadkiem PiS.
Powiedziałem jej wprost, że to wielka bzdura. Głosując na PO w pewnym sensie wzmacniasz PiS, bo przecież między tymi partiami nie ma wielkiej różnicy, co widać szczególnie po tym, jak wymienni są politycy w obu ugrupowaniach. Tak naprawdę to głosujesz przeciwko PiS głosując na PSL czy na LiD - im silniejsza reprezentacja tych dwóch ostatnich w sejmie tym mniejsze prawdopodobieństwo rządów PiSu. Zresztą widmo POPiSu wciąż majaczy na horyzoncie.
Pojawiły mi się jednak w związku z całą sprawą dwa pytania:
1. Jaki procent elektoratu PO głosuje na tą partię tylko dlatego, żeby zagłosować przeciwko PiSowi? Moim zdaniem to conajmniej 50% elektoratu. Poparcie dla PO jest bardzo iluzoryczne i partia może ją stracić z dnia na dzień w obliczu realnej alternatywy... PO powinna się cieszyć, że ordynacja skutecznie uniemożliwiła start Partii Kobiet.
2. Za jakim procentem głosów oddanych w nadchodzących wyborach stoją realnie poglądy i ideały? Czy za głosowaniem na PO nie kryje się tylko czysta kalkulacja antyPiSowska?
Koniec końców poradziłem mamie jedno: W momencie jak zacznie głosować negatywnie to demokracja przestaje tak naprawdę mieć sens. Uczciwy wyborca powinien głosować na najlepszą ich zdaniem opcję polityczną, a nie leniwie i de facto niedemokratycznie głosować 'na NIE'.
No i cóż. Mama po tym wszystkim idzie do urn 21 października i Pawlak może cieszyć się z jednego dodatkowego głosu.
"Without a winking smiley or other blatant display of humour, it is impossible to create a parody of fundamentalism that someone won't mistake for the real thing." - Nathan Poe. Z dedykacją dla denialistów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka