Kur wie lepiej - w ten sposób nieżyjący już niestety znakomity publicysta Dariusz Fikus zatytułował swoją polemikę z peerelowskim propagandzistą Tadeuszem Kurem. Rzecz miała miejsce w marcu 1968 roku, tekst został wstrzymany przez cenzurę, więc mało kto przeczytał ów artykuł, ale ten wybitny tytuł żyje, bo jest ponadczasowy. Inne nazwiska noszą dzisiejsi propagandziści aparatu władzy i trzepania szmalu. Ale wrażenie familiarnych powiązań z owym redaktorzyną Kurem jest nieodparte. Tytuł „Kur wie lepiej” pasowałby do wielu tekstów opisujących życie i twórczość dzisiejszych aparatczyków z różnych szczebli władzy, nie tylko tej tzw. czwartej.
Milion podpisów rodziców sześciolatków trafiło do kosza, bo Kur wie lepiej. Ponad dwa miliony podpisów pracowników, którzy chcą decydować o czasie swojej pracy i o emeryturze, trafiło na wysypisko. Kur wie lepiej. Towarzysze z partii rządzącej co rusz testują granice obywatelskiej odporności na poszerzanie zakresu władzy. I co? I nic. Będą kolejne testy. Lud niby szemrze, ale to nie robi wrażenia na towarzyszach. Lud zapomni. Kowalski nie myśli, że jest ludem. Kowalski myśli, że jest z tych prawdziwych Kowalskich, że jemu się uda, że on sobie poradzi, wykombinuje, załatwi. Szwagier pomoże. Znajomy znajdzie dojście. Lotto ofiaruje. Damy radę. Jakoś to będzie. Nie będą ci, to będą inni. Niewiele się zmieni. Może tylko na chwilę, a potem znów się okaże, że dla tej zmiany też pracuje jakiś Kur. I, oczywiście, wie lepiej.
Brzmi to jak defetystyczna gawęda Polaka-staruszka, która już wszystko widział, który jadł chleb bez polepszaczy i z polepszaczami, i który już na nic nie czeka, bo wie, że nie ma na co. Ale ten fatalizm ma niestety głębokie podstawy. Trudno się oprzeć wrażeniu, że w naszym kraju dominuje to dołujące przekonanie, że mamy do wyboru tylko dwie drogi życiowe - albo zostać Kurem, albo Kowalskim.
Gdy przychodziłem na ten padół przed czterdziestu laty, Polska fetowała zwycięski remis na Wembley. Dziś myślę sobie, że to jakieś fatum. Zwycięskiego trzeciego miejsca z mundialu RFN nie pamiętam. Dzieciństwo to jednak najwspanialszy czas w życiu człowieka. Mało co się pamięta. Przegranego mundialu w Argentynie też nie zarejestrowałem. W przedszkolu o tym nie dyskutowaliśmy. Świetnie pamiętam inne zwycięskie trzecie miejsce - w Hiszpanii. Po powrocie prasa pisała o polskich reprezentantach per „nasi srebrni medaliści”. To był taki „chłyt” propagandowy. Wówczas wicemistrzowie świata otrzymywali medale pozłacane, a tym trzecim przypadały srebrne. A potem w miarę w chodzenia w dorosłość oswajałem się z nieustającą falą wspaniałych remisów i heroicznych bojów o honorowe gole. W takiej atmosferze trudno uwierzyć, że jest się mieszkańcem kraju, który potrafi wygrywać. Jednorazowe zwycięstwa szybko zmieniają się w pasma kolejnych nieszczęść.
Dziś porażki „biało-czerwonych” ogląda mój syn. Jeszcze nie wie, że przyszedł na ten padół w kraju, w którym czci się remisy i honorowe gole. Coś tam dociera do jego świadomości, ale mam nadzieję, że jeszcze się nie zagnieździło. Żyję nadzieją, że to jest to pokolenie, która pokona fatum. Pokoleniem, dla którego zwycięstwo będzie po prostu zwycięstwem, remis nie będzie powodem do dumy, a porażka nie będzie nazywana moralnym zwycięstwem, tylko po prostu przegraną. Czy ta nadzieja się spełni? Wiem, że są na to szanse, aby nie było to kolejne pokolenie zakompleksionych Polaków dających się doić zagranicznym cwaniakom i krajowym Dyzmom. A jeśli moje nadzieje się nie spełnią? To ze smutkiem będę musiał przyznać, że jednak wciąż Kur wie lepiej.
Jeden z Drugą:)
Członek Prezydium MOZ NSZZ Solidarność Fiat Chrysler Automobiles Poland , Delegat w Regionie Śląsko -Dąbrowskim NSZZ Solidarność , Delegat w Krajowej Sekcji Przemysłu Motoryzacyjnego, Zakładowy Społeczny Inspektor Pracy w zakładzie Denso Thermal Systems Polska Sp. z o.o. Zasłużony Honorowy Dawca Krwi . Kandydat na Posła R.P -Okręg wyborczy na Sejm nr: 31, Katowice Lista KUKIZ'15 MIEJSCE 12
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka