Jan Herman Jan Herman
1181
BLOG

Żołędne d…ki w żółciutkich frajerkach

Jan Herman Jan Herman Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

No, nie zdzierżę. Ktoś powoli nam wmawia, że lada moment dojdzie do jakiejś rewolucji, i to gdzie, w znanej i markowej „fabryce rewolucji”.  

Nie dojdzie.

Zawsze nam wmawiają że lewicowość to frajerstwo.

Rewolucja – to nie każde, nie dowolne epanástasi (insurekcja, rebelia, rewolta, powstanie, bojkot, apel, manifestacja, protest), tylko takie, które poprzez konsekwentne „trzymanie tematu” doprowadza do jakościowej zmiany stosunków społecznych,. Na przykład niewolnictwo przeistacza w feudalizm, albo feudalizm w kapitalizm, albo kapitalizm w socjalizm (z tym ostatnim musimy jeszcze poczekać, ale starać się nie zaszkodzi). Albo przynajmniej zmienia sposób widzenia rzeczywistości (np. świat zmienia się w naszych oczach, kiedy pojawia się w nim powszechna elektryczność , silnik spalinowy, radio-telewizja, Internet, albo choćby lornetka albo eureka-refleksja Archimedesa).

Słusznie zakpił sobie Kisiel mówiąc o socjalizmie, że to jest najkrótsza droga od kapitalizmu do kapitalizmu: aby dokonała się rzeczywista przemiana, trzeba czegoś dużo więcej niż Manifest Lipcowy, dekret o tym, że od dziś, proszę państwa…

* * *

Francja potrzebowała setki lat i kilku spazmów (od Frondy po Komunę Paryską) – aby szlachectwo (urodzenie) ustąpiło przed biznesem (własność). A jeszcze Kongres Wiedeński zadekretował (bez rozgłosu), że świat ówczesny (czyli Europa i ew. „za-morza”) jest domeną dynastii szlacheckich (francuski termin „noblesse” stał się niepisanym wyznacznikiem upoważnienia do rządów).

Korci mnie, aby zejść na chwile z głównego wątku i wyjaśnić, o co chodziło z tym słynnym zawołaniem Liberté-Égalité-Fraternité

Wolność – słowo to skierowano do wszystkich proletariuszy, którzy pragnęli żyć z własnej pracy i przedsiębiorczości, co oznaczało, że tylko zaradni-zapobiegliwi są obywatelami (citoyennes), rzeczywistymi podmiotami niezależnymi od skamieliny monarszej;

Równość – słowo to skierowano do najbardziej przedsiębiorczych, którzy ciężko zapracowanymi zyskami ratowali budżety arystokracji i skarb królewski – ale do salonów dopuszczani byli wyłącznie kuchennymi drzwiami (patrz: antyszambrowanie).

Braterstwo – słowo to skierowano do duchowieństwa i pobożnej części wiernych, aby uspokoić ten anty-rewolucyjny, sceptyczny żywioł, że nic nie stracą na przemianach, parafie pozostaną „eksterytorialne” wobec rewolucyjnej zadymy;

Oczywiście, ostatecznie wynikiem pięciopaku, procesu rewolucyjnego – była rządząco-sprawcza pozycja „kapitału” osiągnięta kosztem „urodzenia”, a proletariusze mogli (i nadal mogą) obejść się smakiem w postaci prawa głosowania w rozmaitych cudzych (nie-proletariackich, nie-obywatelskich, nie-samorządnych) przetargach politycznych.

Powracamy do wątku głównego.

Kiedy już kiedyś nie produkcja (przetwarzanie surowca w wyroby jakościowo nienaturalne, sztuczne, wymyślone, zaplanowane, patrz: moment idealny pracy), a usługa produkcyjna (realizacja dostaw konsumenckich jako działalność główna, wspierana przez zaplecze produkcyjne i rolnicze) stanie się podstawową racją gospodarczą (raison economique) – wtedy będziemy mówić nie o rządach Własności, tylko o rządach Kompetencji (przydziałach upoważnień). I to nie podskakiewicze w żółtych frajerkach będą beneficjentami nowych porządków, a raczej „siłownicy” (wojskowi, policjanci, skarbówki, sądy, eksperci).

Umówmy się, że Francja nie przoduje w tym procesie, tylko Ameryka i Chiny. Przy czym Chiny – umownie – są o kilka mil do przodu: w Chinach bowiem nie o zblatowane z Kapitałem Państwo chodzi (Urzędy, Organy, Służby, Legislatura) – jak to jest w Ameryce, tylko o Zasadę (meta-przestrzeń akceptacji reguł zbiorowych). Pisałem o tym wielokrotnie na blogu. I to tam pojawi się jedna, druga, trzecia formuła świata usług, ukształtowana poprzez kilka, może kilkanaście „epanástasi”. To jest pieśń przyszłości i zwać ją będą socjalizmem rzeczywistym, a nie domniemanym (szyderczo zwanym „realny”).

A to, co się dzieje na ulicach francuskich miast (i w zakutych łbach komentatorów) – nie ma nic wspólnego z dżentelmenerią (la gentillesse, czyli delikatność, grzeczność, uprzejmość, wdzięk, urok, szlachetność), następczynią noblesse…

No, ale poegzaltować się można, no nie…? Bo to takie fotogeniczne…


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka