maximilianpiekut maximilianpiekut
890
BLOG

Państwo na wymarciu

maximilianpiekut maximilianpiekut Polityka Obserwuj notkę 2

 

 

Podstawową zasadą funkcjonowania naszego Państwa jest cykliczność życia. Jakkolwiek absurdalnie i odrażająco to brzmi, bez zastępowalności pokoleń Państwo nie ma racji bytu. Nie jest to niczym złym, o ile przyjmiemy aksjologiczny pryzmat postrzegania tej sytuacji tj. rodziny jako podstawowej komórki społeczeństwa. Na temat rodziny z punktu moralności sporo się mówi złego ostatnio na polskiej scenie politycznej. Przez temat związków partnerskich przykrywany jest dużo poważniejszy problem naszej demografii.

 

Nasz system służby zdrowia, emerytalny, podatkowy był tworzony z założeniem elementarnej solidarności. Solidarność rozumiana jest na różnorakie sposoby. Natomiast tutaj podstawowym pojęciem jest wzgląd ekonomiczny. Składki przez nas opłacane tworzą fundusze, z których finansowane są świadczenia dla nas i dla pokolenia starszego. Założenie to przyczyniło się do tego, że w chwili obecnej przez starzejące się społeczeństwo i małą ilościowo grupę pracującą środki są niewystarczające. Co gorsza, demografia nie zmienia w ciągu roku czy dwóch, lecz zmiana taka wymaga trendu.

 

Współczynnik dzietności w Polsce wynosi około 1,31. Total Fertility Rate określa liczbę dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym. O zastępowalności pokoleń możemy mówić, gdy współczynnik ten wynosi powyżej 2,10. Jeśli chodzi o nas, to plasujemy się na 209 miejscu z 222 krajów, w których mierzy się ten współczynnik. To właśnie ta wiadomość powinna się pojawiać na pierwszych stronach gazet i być alarmem dla naszego społeczeństwa i dla decydentów w naszym kraju.

 

Nie da się określić jednego lub kilku czynników, które wpłynęły na tak niski wskaźnik. Zmiany w postrzeganiu rodziny są doniosłe. Myślimy o karierze, planujemy rodzinę w oparciu o kryterium finansowe, a naszym głównym priorytetem stała się jedynie samorealizacja. Coraz wyraźniej przebija się myślenie o dziecku jako o ciężarze. To ogromny problem zestawiony z problemem degradacji znaczenia małżeństwa (rosnąca liczba rozwodu świadczy o zmianie podejścia do rodziny) w sferze wartości człowieka przyczynia się do rezygnacji z planowania rodziny większej. Powiedziałbym, że zmiany zachodzące w społeczeństwie, liberalizacja podejścia do życia, nastawienie na siebie powodują, że rodzina przestaje być podstawową komórką, którą być powinna.

 

Kolejnym elementem układanki jest polityka państwa względem rodzin. Brak zrozumienia faktu, że założenia na których budowany był nasz system gospodarczy opierają się na rodzinie, prowadzi do tego, że polityka względem rodzin absurdalnie wcale nie jest „prorodzinna”. Z pewnością urzędnicy i decydenci nie sprawią, że ludzie nie chcący zakładać rodzin je założą, lecz mogą sprawić, że osoby marzące o większej rodzinie zostaną skutecznie zniechęcone przez finansowe przeszkody.

 

My natomiast zatrzymaliśmy się na etapie szukania plastrów. Szukamy plastrów aby załatać bolące nas rany. Rana się nie goi, ale przynajmniej wytrzymamy jeszcze trochę. Tak postrzegam, na przykład, zmianę systemu emerytalnego tj. podniesienie wieku emerytalnego. Przy takim podejściu będzie trzeba podwyższać wiek emerytalny notorycznie, aby system zwyczajnie nie padł. Już teraz wielu ludzi nie wierzy, że dostanie emeryturę z ZUSu.

 

Rozwiązania w zasadzie sprowadzają się do dwóch grup. Albo zaakceptujemy, że taki model rodziny jest dla nas typowy i dostosujemy do tego nasz system, albo wrócimy do rodziny jako podstawowej komórki społeczeństwa. Oczywiście, sam powrót do tej wartości nie spowoduje, że zmiany systemowe przestaną być konieczne.

 

Uważam, że argumenty ekonomiczne przemawiają za „rodzinnym” ustrojem naszego państwa. Argumenty aksjologiczne za takim systemem są mi równie bliskie. Rozumiem, że wynikają one u mojej osoby z szeregu czynników tj. wychowanie, wiara czy otoczenie, w którym się wychowałem. Wartości te akceptuję i nimi się kieruję w życiu. Rozumiem natomiast, że osoby o bardziej indywidualistycznym podejściu ich nie przyjmują, lecz nawet z ekonomicznego punktu widzenia tylko rodzina może utrzymać państwo.

 

Pogląd na rodzinę wyrażony przeze mnie jest konserwatywny. Postrzegam rodzinę jako wartość samą w sobie. Niedawno czytałem, że konserwatyści z reguły są mniej inteligentni od liberałów, gdyż łatwiej pozostawać przy tym co jest, aniżeli to zmieniać (badania publikowania jakiś czas temu). Jako należący do grupy osób, które statystycznie są mniej inteligentne, chciałbym zauważyć, że społeczeństwo złożone z osób inteligentniejszych dąży do wymarcia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka