Wszyscy znamy najwybitniejszych polskich poetów XX wieku, wszyscy podziwiamy wiersze Leśmiana, Gałczyńskiego, Czechowicza, Białoszewskiego, Tuwima wszyscy – myślę rzecz jasna o tych, którzy wiersze czytają - wiedzą doskonale, że są to poeci o niebo lepsi od Czesława Miłosza. Jednak w Polsce mówi się i pisze tylko o wierszach naszego pierwszego poetyckiego noblisty ewentualnie Herberta lub Szymborskiej, a o twórcach (np. wspomnianych wyżej), którzy stworzyli własny oryginalny i niepowtarzalny świat, którzy odcisnęli w języku polskim niezatarty ślad; obojętne milczenie.
Miłosz w porównaniu z Leśmianem, Gałczyńskim czy Białoszewskim jest poetą drugorzędnym i wtórnym. Na czym polega jego sława? Dlaczego wszyscy piszą tylko o nim, czy naprawdę był on poetą tak wybitnym jak nam wmawiają liczni krytycy?
Dla każdego myślącego człowieka jest ewidentne, że Nagroda Nobla została mu przyznana na jesieni 1980, dzięki „Solidarności”. W 1989 miss świata została zdaje się też polka. Członkowie różnego rodzaju nagród i konkursów udowadniają tym tylko to, że prawdziwe kryteria (piękna np.) się w dzisiejszym świecie nie liczą, ważne są tylko wydarzenia polityczno-medialne.
Oczywiście krytycy-konformiści, którzy wychwalając pod niebiosa Miłosza (a nuż się trafi stypendium w USA?) będą udowadniali na tysiąc wymyślnych sposobów, że poezja naszego noblisty jest najwybitniejsza i że tacy jak piszący te słowa szkodzą polskiej kulturze. Otóż sadze, że ludzie, którzy polską poezje czytają i podziwiają powinni w końcu powiedzieć głośno, że ten kult teologiczno-politycznej mieszanki jakim jest twórczość Miłosza źle wpływa na polską poezje, wyjaławia ją z tematów które były zawsze domeną poezji np. krajobrazy i ich zmiany czy eksperymenty językowe a w których nasz noblista był po prostu jałowy i nudny.
Dla niego ideałem poezji był Stary Testament i wraz z wyborem Karola Wojtyły na Papieża i przyznaniem polskiemu poecie Nagrody Nobla nastała w polskiej kulturze moda pisania na temat teologii co było prawdziwą katastrofą, ponieważ większość krytyków i publicystów o temacie nie miała i nie ma nadal zielonego pojęcia. Poezja polska zaczęła wzdychać do Boga, zapominając o rzeczywistości co paradoksalnie jest postawą głęboko antykatolicką, ponieważ Kościół zawsze mówił artystom: piszcie o codzienności, bo w niej odnajdziecie ślady obecności Stwórcy.
I rzeczywiście jeżeli ktoś czytał jedną z ksiąg Biblii „Pieśń nad pieśniami”, najpiękniejszy poemat o miłości, wie, że do Boga można – na mgnienie oka – dotrzeć tylko wtedy gdy opiszemy piękno i seksualność naszych ciał, bowiem ich seksualność została nam podarowana przez Stwórcę.
Przeczytaj cały artykuł na moim blogu: http://pp.mediologia.pl/2011/04/15/monopol-milosza-czyli-katastrofa-polskiej-poezji/
Piotr Piętak redaktor mediologia.pl - Media, Linux, Informacje, Manipulacje
Czytaj mój blog polityczny
Inne tematy w dziale Kultura