Premier Jarosław Kaczyński podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych/ Domena Publiczna/Wikipedia.org.
Premier Jarosław Kaczyński podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych/ Domena Publiczna/Wikipedia.org.
Arkadiusz Meller Arkadiusz Meller
1333
BLOG

Jarosław Kaczyński rozgrywa wewnętrzną wojnę w partii ustawą o IPN ?

Arkadiusz Meller Arkadiusz Meller PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Wszyscy komentatorzy życia publicznego i obecnej sytuacji międzynarodowej w jakiej znalazła się Polska zwracają uwagę głównie na aspekt zewnętrzny ustawy o IPN. Ustawa ta spowodowała wzrost napięcia politycznego między Izraelem, a Polską, a także USA. Jest jednak nie mniej ważna, druga strona tego medalu, a więc to jak wewnętrzne problemy w partii spowodowane uchwaleniem rzeczonej ustawy mogą być wykorzystywane do bieżącej rozgrywki politycznej wewnątrz partii rządzącej. Szef PiS, może widzieć w tym pewne korzyści dla siebie i podtrzymania swojej roli decyzyjnej wewnątrz obozu rządzącego obecnie krajem.

 

 

 Naczelnik

Prezes PiS nazywany jest niekiedy naczelnikiem państwa, co ma nawiązywać do czasów międzywojennych, kiedy Józef Piłsudski był tak określany. Marszałek nie musiał sprawować żadnych funkcji publicznych, ale był najważniejszą osobą w państwie od której przez lata zależał kształt polityki zewnętrznej, jak i wewnętrznej! Jarosław Kaczyński chce przejść do historii Polski w podobny sposób. Były premier w swoim środowisku politycznym rezerwuje sobie funkcję ostatniej instancji odwoławczej, recenzenta poczynań poszczególnych ministrów z premierem włącznie i kreatora życia politycznego. Wszystkie te funkcje stara się jednak realizować przez zakulisowe i dworskie intrygi, nie jest aktorem, który jak Tusk w blasku fleszy lubi ogłaszać, to co za chwile zamierza zrobić. Mówiąc krótko jest typowym politykiem gabinetowym, grającym przede wszystkim na siebie. Zasada ta odnosi się też do polityki zewnętrznej jak i wewnętrznej. Przykładów można przytoczyć w tym miejscu dość sporo, ale wystarczy wspomnieć chociażby aferę „Misiewicza w MON”. Młody protegowany przez Antoniego Macierewicza współpracownik PiS, bez kwalifikacji i formalnego wykształcenia został mianowany rzecznikiem resortu obrony. Przez długi czas mimo medialnego szumu, negatywnych komentarzy ze strony opozycji jak i części własnego środowiska politycznego Macierewicz nie zrobił nic, by odciąć się od propagandowej „wtopy” jaką była nominacja tego człowieka na tak ważne stanowisko w administracji rządowej. Dopiero interwencja samego szefa partii, który zwołał w tym celu specjalną komisję, która miała się zająć sprawą Misiewicza, ostatecznie rozwiązała problem. Młody aktywista partyjny został z ugrupowania wyrzucony. Interwencje prezesa zdarzały się również w odniesieniu do polityki zagranicznej. Szef partii skorygował stanowisko nowego ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza w sprawie reparacji wojennych, jakie Polska domaga się od Niemiec. Szef MSZ stwierdził bowiem w czasie swojej wizyty w Berlinie, że sprawa reparacji i odszkodowań za drugą wojnę światową nie może obciążać bieżących relacji polsko- niemieckich, a tematem tym powinien zająć się wspólny zespół ekspertów. Wielu publicystów i komentatorów życia publicznego interpretowało tą wypowiedź jako kapitulację rządu Mateusza Morawieckiego wobec Niemiec. Zmiana premiera bowiem miała oznaczać w tym wypadku nie tylko zmianę personalną, ale i jakościową. Polityka, również zagraniczna miała się zmienić. Nowy szef MSZ, chyba chciał w pisać się w ten trend, bo wypowiedział słowa, które potem on sam, a także szef PiS musiał korygować.

Jarosław Kaczyński a spór wokół ustawy o IPN

Publicznie zabieranie głosu w ważnych sprawach dotyczących polityki wewnętrznej
i zagranicznej w wypadku prezesa partii rządzącej nie jest więc praktyką dziwną, ale wynika z pragmatyzmu. Szef PiS chce utrzymać swoją dotychczasową pozycję lidera ugrupowania. Wszystko to w kontekście kryzysu w relacjach polsko- żydowskich jest dość zastanawiające i ciekawe. Jarosław Kaczyński zdecydowanie i ostro zareagował na atak Żydów z Izraela na Polskę, który rozpoczął się od prowokacyjnego przemówienia ambasador tego państwa na terenie byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz – Birkenau. Potem jak pamiętamy miało miejsce wystąpienie Ja’ira Lapida i fala słusznego oburzenia Polaków. Powszechne niezadowolenie wyborców PiS z narracji przyjętej przez Żydów w której Polakom przypisywano współudział w Holocauście, zmusiło Kaczyńskiego do ostrej i zdecydowanej reakcji i to takiej, która nadałaby ton całej narracji realizowanej przez media przychylnie nastawione do PiS-u. Szef rządzącej partii publicznie stwierdził bowiem, że: „Nie pozwolimy na to, by Polska płaciła podatek od zbrodni niemieckich. Na to zgody nie będzie” Wypowiedź ta padła w kontekście pojawiających się roszczeń żydowskich, które nagle stały się problemem komentowanym nawet w mediach głównego nurtu. Ostra zdecydowana i twarda postawa Kaczyńskiego mogła zostać uznana jako zachęta do twardej postawy wobec Izraela i diaspory żydowskiej żyjącej w USA, która wypłatą ewentualnych odszkodowań była i jest bardzo zainteresowana. W tym duchu wypowiadali się później czołowi politycy PiS z premierem na czele a także innych ugrupowań politycznych powiązanych z partią rządzącą umową koalicyjną. Nastroje były bojowe i wydawało się, że PiS pod wpływem nacisków własnego elektoratu nie ugnie się i ustawy nie zmieni, bo przecież została wprowadzona w życie zgodnie z wolą naczelnika! Sam Kaczyński zaś po spuszczeniu politycznych i medialnych bulterierów ze smyczy niespodziewanie zamilkł. Wydawać by się mogło, że postawa taka w sytuacji, gdy temperatura wzajemnych polsko- żydowskich sporów , tylko rosła nie jest najlepszą metodą zarządzania kryzysem jaki niespodziewanie się pojawił na wokandzie politycznej państwa.  W praktyce jednak było i jest inaczej. Pozycja wycofującego się na tyły wodza całej armii, która broni się przed niespodziewanym atakiem jest dla Kaczyńskiego korzystna , głównie z powodów wewnątrzpartyjnych.

Divide et impera

Jarosław Kaczyński rządzi , jak się to mówi potocznie z tylnego fotela, sam nie jest osobą, która musi brać na siebie wprost ciężar odpowiedzialności za rządzenie krajem, bo ma od tego ludzi. Nie jest żadną tajemnicą fakt, że w obozie Zjednoczonej Prawicy toczy się ostra walka frakcyjna o wpływy, ale i o schedę po prezesie PiS. W łonie partii rządzącej jest kilka grup interesów, które kryzys w relacjach z Izraelem, chciały wyzyskać na swoją korzyść. Pierwszą osobą, którą dostrzegła w całym zamieszaniu szansę dla siebie i swojej frakcji, jest Mateusz Morawicki. Nowy premier uznawany jest z PiS za ciało obce, wywodzi się bowiem z środowiska finansjery, które, było długo przez prominentnych polityków PiS krytykowane. Bankowców co rusz straszono wprowadzeniem  regulacji w sprawie kredytów frankowych, albo nowych podatków, które miały poskromić nieco apetyty na osiągnięcie nowych i do tego pokaźnych zysków pod rządami socjalnej partii jaką jest niewątpliwie PiS. Wyniesienie byłego prezesa banku do godności premiera, trochę burzyło ten wizerunek partii zabiegającej o interes tzw. zwykłych zjadaczy chleba. Morawiecki zdawał sobie oczywiście z tego sprawę i w tym celu dopasował do dotychczasowej narracji PiS-u język. Premier zaczął mówi o potrzebie wyrównania szans rozwojowych biednych i bogatych regionów Polski, nowych podatkach, a także planach wprowadzenia kolejnych programów socjalnych, które miały poprawić sytuację tych ludzi, którzy na PiS głosowali. Etatystyczne podejście do gospodarki i język jakim premier zaczął się posługiwać, to jednak za mało, by został zaakceptowany przez konserwatywny elektorat tej partii. Potrzebne było coś jeszcze, co mogłoby uwiarygodnić Morawieckiego jako polityka konserwatywnego, patriotę, który broni interesów kraju. Wojna na słowa z Izraelem wydatnie pomogła Morawieckiemu w tym, by elektorat do tej pory negatywnie doń nastawiony, zaczął patrzeć na niego bardziej przychylnie. Orędzie do narodu w którym premier bronił dobrego imienia Polski, było początkiem takiej ofensywy propagandowej, potem było słynne wystąpienie w Monachium, gdzie Morawiecki mówił w podobnym duchu o żydowskich sprawcach Holocaustu w ramach polemiki z dziennikarzem NYT. Stanowisko to spotkało się z życzliwym przyjęciem przez większość wyborców PiS, którzy w internecie wyrażali poparcie dla takiego kursu rządu w relacjach z Izraelem i diasporą żydowską. Nawet po ujawnieniu nacisków amerykanów, którzy domagają się zmiany ustawy o IPN, premier wypowiadał się w tej sprawie bardzo spokojnie i nie afiszował się zbytnio swoim wiernopoddańczym stosunkiem do Waszyngtonu.

Inaczej w tej sytuacji zachował się inny ośrodek władzy, konkurencyjny wobec Morawieckiego. Chodzi tu przede wszystkim o prezydenta Andrzeja Dudę, który od początku dystansował się od całej sprawy. Nowelizację ustawy o IPN, podpisał pod wyraźnym naciskiem opinii publicznej, czemu dał wyraz, kierując ją do Trybunału Konstytucyjnego, by sprawdzić zgodność jej zapisów z ustawą zasadniczą. Wraz z rozwojem sytuacji głowa państwa coraz bardziej dystansowała się do zapisów tej ustawy, czego dowodem był wywiad udzielony dla Dziennika Gazety Prawnej w którym Andrzej Duda oświadczył, że: „ Źle się stało, że ustawa o IPN została przyjęta w tym właśnie momencie i w takiej formie. W przeddzień Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu” Krytyka wprowadzonych rozwiązań prawnych wiązała się z próbą ocieplenia stosunków z Izraelem i Żydami w ogólności. Prezydent RP pojawiał się co rusz w różnych miejscach związanych z kulturą żydowską, tak jak np. w Krakowie. Głowa państwa wykonała wiele innych symbolicznych gestów, z których najważniejszy był ten, który został wykonany w rocznicę wydarzeń marcowych. Andrzej Duda, jako najwyższy przedstawiciel polskiego państwa na Dworcu Gdańskim w Warszawie przepraszał Żydów za to, że komuniści z Moczarem i Gomułką na czele zorganizowali antysemicką nagonkę, w wyniku której wielu obywateli polskich żydowskiego pochodzenia musiało opuścić PRL. W zasadzie stanowisko to prezydent utrzymuje do dnia dzisiejszego, co z pewnością może podobać się wyborcom o poglądach liberalnych, czy centrowych, ale nie tym, którzy stanowią jądro elektoratu PiS, czyli tzw. partyjny beton.

W tej sprawie oczywiście swoją partię do rozegrania ma również minister Gowin i Zbigniew Ziobro. Pierwszy z wymienionych polityków przyjął strategię podobną do prezydenta, to drugi z wymienionych urzędników zachował się całkiem inaczej. W apogeum konfliktu polsko- izraelskiego w zasadzie znikł, podobnie jak Kaczyńskie nie zabierał w tej sprawie głosu, choć to właśnie w jego resorcie powstała rzeczona ustawa. Całe odium niezadowolenia i hejtu spadło więc na prezydenta, a pozytywne recenzje w środowiskach konserwatywnych zaczął w tym samym czasie zbierać nowy szef rządu. Zbigniew Ziobro zaś roztropnie milczał, wiedział, że konflikt będzie eskalował i na rękę było mu osłabienie konkurentów do fotela prezesa PiS w przyszłości. Nie bez znaczenia jest aktualny układ sił w obozie władzy w którym to Zbigniew Ziobro mógłby się umocnić na czas dłuższy. Nawet jego ostatnia wypowiedź w której jako Prokurator Generalny zakwestionował zapisy ustawy znowelizowanej przez Sejm dotyczące działania IPN-u. Ziobro zdecydował się na ucieczkę do przodu, bo doskonale wie, że Trybunał Konstytucyjny w poważnym stopniu zakwestionuje konstytucyjność tych przepisów, a więc uderzy to w resort, którym kieruje  Zbigniew Ziobro. W ten sposób Ziobro chce uciec z linii ognia i sam wcześniej postanowił rozbroić minę, niż by miała potem wybuchnąć i politycznie mu jeszcze bardziej zaszkodzić!

Gdzie jest w tym wszystkim Pan Prezes Jarosław Kaczyński ? Stoi z boku i obserwuje, pozwala na grę frakcji, kiedy sprawa ostatecznie zostanie rozstrzygnięta w sensie prawnym przez Trybunał Konstytucyjny. Dopiero wówczas, gdy sprawa przycichnie po raz kolejny szef partii może zabrać publicznie głos po raz kolejny, pokazując tym samym , że nadal to on rozdaje karty, a partyjne frakcje mogą wprawdzie z sobą walczyć, ale to prezes PiS decyduje, kto na tym rozdaniu może zyskać , a kto stracić. Ostatecznie zyska tylko Jarosław Kaczyński, bo wszyscy wyżej wymienieni, mniej lub bardziej stracili na całej aferze, niż sam prezes. Milczenie po raz kolejny okazało się, być przysłowiowym złotem...

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka