kelkeszos kelkeszos
580
BLOG

Pycha kroczy przed skamlaniem, czyli PiS na drodze ku władzy

kelkeszos kelkeszos PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 78

Choć wyścigi konne są w Polsce sportem niszowym, to jednak dwa pojęcia zaczerpnięte z ich języka zawsze są obecne w debatach wyborczych i okołowyborczych. "Czarny koń" jako coś nieoczekiwanego i zaskakującego może mieć o tyle uzasadnienie, że rumaki maści karej to rzeczywiście wielka rzadkość, pewnie nie więcej niż 2% populacji. Obficiej trafiają się konie skarogniade, też ciemne, ale jednak nie czarne. Częściej jeszcze spotykamy się z określeniem "kandydaci idą łeb w łeb". To rzeczywiście sformułowanie z technicznego opisu gonitwy, choć biegów, w których zapada takie rozstrzygnięcie też jest bardzo mało, najwyżej kilka w sezonie. Natomiast często zdarza się, że o kolejności koni decydują centymetry, bo w zamkniętym katalogu orzeczeń rezultatu gonitwy, komisja techniczna ma takie określenia: łeb w łeb, nos, krótki łeb, łeb, szyja, 1/2 długości, 3/4 długości i długość, lub kilka długości. Rzeczywiście najwięcej rozstrzygnięć zapada w tych wąskich przedziałach, stąd częste wśród graczy narzekania "przegrałem o łeb".

W wyniku technicznym podaje się również styl zwycięstwa i tu też katalog orzeczeń jest zamknięty: w walce, po walce, silnie wysyłany, wysyłany, pewnie, łatwo i dowolnie. Gdybyśmy zatem chcieli opisać rezultat ostatniej prezydenckiej elekcji językiem wyścigowym, to pewnie brzmiało by to mniej więcej tak: zwyciężył Karol Nawrocki w walce o łeb ( ewentualnie szyję ). dlaczego nie o nos/krótki łeb? Bo takie zwycięstwo na wyścigach ma w sobie dużo przypadkowości. Specyfika ruchu konia w galopie powoduje charakterystyczne ruchy szyi i gdy wierzchowce "idą równo" to najczęściej wygrywa ten, który akurat w celowniku wyciąga szyję. W wyborach prezydenckich Karol Nawrocki wygrał "krótko" i w walce, ale jednak wyraźnie i nieprzypadkowo. A stało się tak z powodu wyraźnego wsparcia jakiego udzielili mu wyborcy Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna.

Gonitwa prezydencka już jednak za nami i typujemy następną. Najlepszy polski gracz, czyli Jarosław Kaczyński uznał tym razem, że jego ugrupowanie wygra łatwo, "o pół pola", "o kawał", albo "o wiorstę" jak to mówią na wyścigach, z przewagą kilku długości nad resztą stawki. Z przewagą na tyle dużą, że pozwoli to Prawu i Sprawiedliwości na zgarnięcie całej stawki, czyli w tym kontekście samodzielnej większości parlamentarnej.

Nie wiem na podstawie jakich przesłanek Naczelnik tak wytypował, bo forma jego podkomendnych od dawna nie wskazuje, aby mieli szansę na pewne i wyraźne pokonanie konkurencji, ale zagrał twardo i obawiam się, że nieodwołalnie. Za Jarosławem Kaczyńskim natychmiast poszli inni, bo wczorajszy, katastrofalny wywiad Olgi Semeniuk - Patkowskiej w Radiu Wnet, pokazał dwie rzeczy. Prezes nie tylko nie życzy sobie żadnej koalicji z Konfederacją ( - cjami ), ale rozkazał przejście do radykalnej ofensywy przeciwko partii Mentzena/Bosaka, choć chyba nie Grzegorza Brauna, bo jego istnienia nawet nie zauważa.

Bezbrzeżna buta i arogancja byłej minister, zaskakująca nawet dla prowadzącego rozmowę Łukasza Jankowskiego, wskazała że na wojnę z Konfederacją jest pełne przyzwolenie Nowogrodzkiej, a u jej podstaw leżą nie tylko znane fobie Jarosława Kaczyńskiego, ale też chęć powrotu na szczyty władzy Mateusza Morawieckiego, bo przecież Semeniuk - Patkowska to człowiek z najbliższego kręgu byłego premiera. Musiał też Morawiecki wlać w Kaczyńskiego jakąś realną nadzieję na wielkie odbicie popularności w elektoracie i odzyskanie utraconych wyborców, stąd pewnie wziął się ten sondaż, nęcący Naczelnika samodzielną większością.

Zaprawiony w wyścigowych dyskusjach, w których przed gonitwą wyrażamy pewność, że nasz faworyt wygra dowolnie, z wielką przewagą, a reszta to "trupy", "łachy", "chabety" itp., przestrzegałbym zwolenników PiS przed nadmierną pychą, którą tak jednoznacznie teraz okazują wobec innych, zwłaszcza wyborców obojga Konfederacji ( bo już nie Hołowni i PSL, na sojusz z którymi liczą jeszcze w tym rozdaniu parlamentarnym, co wyraźnie wybrzmiało z wypowiedzi Olgi Semeniuk - Patkowskiej ). Celownik bowiem weryfikuje wszystko i zazwyczaj nie w taki sposób jakiego oczekiwaliśmy. Spodziewane łatwe zwycięstwo może się bowiem przekształcić w porażkę o nos, w walce, albo po walce.

Nie jestem tu może miarodajny, choć moje podsłuchy z tego co w trawie piszczy, mają tu zapewne jakąś prawomocność. Sam głosowałem na P i S dwukrotnie. W 2015 ze względu na obrzydzenie do rządów PO, w 2019 ze względu na obrzydzenie do sposobu sprawowania przez te środowiska funkcji opozycji. W 2023 udzieliłem już jednak poparcia Konfederacji, ze względu na obrzydzenie do sposobu sprawowania władzy przez Mateusza Morawieckiego i jego podkomendnych. Powrotu nie ma. Żadne rojenia o odzyskaniu ludzi mi podobnych dla partii Jarosława Kaczyńskiego, nie przystają do rzeczywistości. To błąd w typowaniu. Oczywiście pozostaje kwestia, jak duży kawałek elektoratu stanowią ludzie mi podobni. Być może marginalny i aroganci w stylu Olgi Semeniuk - Patkowskiej i jej mocodawców, nie muszą się nim przejmować. Ostatnie wybory prezydenckie pokazały jednak chyba co innego, a to, że zagrożeni przez obecną władzę niemal fizyczną eliminacją przedstawiciele PiS uciekli spod prokuratorskiej gilotyny, to właśnie zasługa tego kawałka elektoratu, potrafiącego to, czego nie umie Jarosław Kaczyński, a zwłaszcza Mateusz Morawiecki - postawienia interesu państwa, przed swoimi prywatnymi fobiami i uprzedzeniami. Sam nawoływałem wyborców Grzegorza Brauna do poparcia Karola Nawrockiego i nie żałuję. Obym w przyszłości nie musiał żałować, że wciąż namawiam obie Konfederacje do poważnego traktowania potencjalnej koalicji z PiS.

Ta partia bowiem niczego nauczyć się nie chce, a zapewne i nie może. Jej wrogość wobec ludzi mających poglądy wolnorynkowe, w których "finanse są duszą ciał politycznych" a zatem zrównoważony budżet jest wartością istotną - jest naturalna i wynika z tak wielu czynników, że trudno je nawet skatalogować.

Olga Semeniuk - Patkowska okazała wczoraj wręcz skrajną pogardę Konfederacji i jej zwolennikom, wierząc zapewne w "wewnętrzne sondaże". Skończy się najprawdopodobniej tak jak po wyborach w 2023r., gdy jej patron Mateusz Morawiecki łaził po różnych mętnych typach, skamląc o poparcie dla swojego mniejszościowego rządu, w słusznej obawie, że jeśli on nie powstanie, to Tusk spuści ze smyczy Bodnara i jego prokuratorów. 

W tej sytuacji wypada mieć nadzieję, że znajdą się ludzie zdolni do powstrzymania pisowskiej frakcji arogantów. Liczyć tu trzeba głównie na Przemysława Czarnka i Karola Nawrockiego, który raczej nie zapomni o wszystkich swoich wyborcach, także tych, którymi Jarosław Kaczyński tak ostentacyjnie pogardza.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (78)

Inne tematy w dziale Polityka