Niemieckie poczucie humoru nie ma u nas ostatnio dobrej prasy. Niesłusznie.
Niemieckie poczucie humoru nie ma ostatnio nad Wisłą dobrej prasy. Dyspozycyjni wobec nowych panów polscy dziennikarze prześcigają się w wybrzydzaniu na toporność teutońskiego dowcipu, rubaszność kartoflano-skatologicznej metaforyki, tanie piarowskie chwyty chylących się ku upadkowi gazet. Jakże to wszystko niesłuszne! Jakże krótkowzroczne! A zarazem – jakież polskie..
Ośmielam się twierdzić, że niemieckie poczucie humoru ma się jak najlepiej. Jeśli, mimo postępów europeizacji i wyzwalania z okowów rozmaitych przesądów i stereotypów, Polacy w dalszym ciągu nie chcą się śmiać ze znakomitych, niemieckich dowcipów, trzeba to złożyć na karb typowo polskiej tępoty. Nasze przypadkowe społeczeństwo najczęściej nie jest w stanie nie tylko docenić, ale nawet dostrzec subtelności ironii i wyrafinowanego dystansu tylekroć dających o sobie znać w słowach i gestach, kierowanych pod naszym adresem z Niemiec. Co więcej, polskie spojrzenie koncentruje się najczęściej na żartach przebrzmiałego telewizyjnego showmana, albo na zdjęciu zamieszczonym w marginalnej gazecie. Jakież to wszystko żałosne..
Tymczasem polskiej uwadze umyka zupełnie oryginalne poczucie humoru najpoważniejszych polityków z pierwszych stron gazet. Czymże innym, niż przejawem najwyższego stopnia ironii są bowiem inicjatywy pani Steinbach? Polacy powinni nareszcie docenić prawdziwie humorystyczny kontekst zasiadania pani Eriki w Bundestagu z ramienia partii, która w swej nazwie ma „chrześcijaństwo”. Czyż nie jest to przedni żart? Gdyby Polacy mieli choć troszkę dystansu do siebie, natychmiast gruchnęliby ożywczym śmiechem na widok „polskich pogromów”, „polskich obozów koncentracyjnych”, czy „bitwy pod Kahlenbergiem” na internetowej stronie Centrum przeciw Wypędzeniom. Ba, wpadliby pod stół widząc owo filuterne mrugnięcie, jakim jest wejście pani Steinbach w skład komitetu honorowego budowy kopca upamiętniającego ofiary Auschwitz.
Oczywiście, zamiast jednoczyć się w szczerym, europejskim rechocie, Polacy wolą panią Steinbach traktować jak Babę Jagę, którą straszy się niegrzeczne dzieci.
Paradoksalnie, taką postawą Polacy samym sobie wyrządzają niedźwiedzią przysługę. Z każdym bowiem krokiem osławiona polska alienacja nawarstwia się i spiętrza.
Miejmy nadzieję, że zanim Polacy zmądrzeją i dorosną do załapywania meta-języka dowcipów na poziomie europejskim, nie trzeba będzie kolbami wybijać im z głów owej alienacji. Ani w tym samym celu wysyłać samolotów bojowych...
Michał Tyrpa
Inne tematy w dziale Polityka