Mam wrażenie, że dzięki decyzji Benedykta XVI rzadziej będziemy słyszeć zaklęcia typu: „Człowieku, daj se spokój. W tym kraju i tak nic się nie da zrobić..”
Sprawa abpa Wielgusa i jej rozstrzygnięcie w myśl zasady „Roma locuta, causa finita” będzie miała wiele konsekwencji. Niektóre obserwujemy już teraz. Przywrócenie słowom ich właściwego sensu spowodowało obnażenie wśród katolików rzeczywistych podziałów. Dziś już wiemy, że lansowane nie tak dawno rozróżnienia typu: „Kościół łagiewnicki” i „Kościół toruński” miały charakter czysto iluzoryczny. Były zaledwie przejawem mniej lub bardziej pobożnych życzeń.
Okazało się, że prawdziwą oś podziału – i to w całym społeczeństwie, nie tylko wśród wiernych - wyznacza stosunek do lustracji. Przy okazji wielu miało możność dowiedzieć się, że istota chrześcijaństwa nie ma nic wspólnego ze świętym spokojem i zatęchłym ciepełkiem kultywowanym w towarzystwach wzajemnej adoracji. W przeciwieństwie do niektórych hierarchów, Benedykt XVI pokazał, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Że głęboka duchowość i wyrafinowany intelekt mogą i powinny być sprawnymi narzędziami sprawowanej władzy. Że sens ojcostwa zawiera się w świadectwie miłości odpowiedzialnej, nie miłości małpiej. Ani tym bardziej w pobłażliwości bez granic. Obecny Papież jak mało kto rozumie, że słowa Chrystusa „Nie przyniosłem pokoju, ale miecz”(Mt. 10,34 ), nie zostały rzucone na wiatr. Założyciel zdawał sobie sprawę, że jego sługom nie raz przyjdzie stawać w obliczu gordyjskich węzłów.
Odbudowa przez głowę Kościoła jego autorytetu zaowocuje w wielu dziedzinach i na wielu poziomach. Zatroskanym o jedność rzekomo zagrożoną ruchami odśrodkowymi (w rodzaju „Wir sind Kirche”) warto uświadomić, że nie ma mocniejszego przejawu siły więzi łączącej Kościół powszechny, niż decyzja Papieża wychodząca naprzeciw głosowi wiernych. Wielu „zwykłym” księżom, dla których powołanie to raczej służba, niż zaszczyty i kariera, pozwoli ona odnowić duchową łączność z następcą św.Piotra. Czekające nas wkrótce kolejne odsłony dramatu, pomogą polskiemu Kościołowi odzyskać twarz. Wiarygodność pasterzy ma znaczenie kardynalne. Nie tylko dla młodych, którzy nie tak dawno definiowali się jako „pokolenie JPII”.
W najsilniejszym stopniu papieska decyzja zadziała w planie nadziei. W „Raju Utraconym” John Milton napisał, że historyczny determinizm jest jednym z imion diabła. Tryumf Benedykta XVI nad piekłem przeszłości, wzmocni naszą suwerenność. Także polityczną, ale nade wszystko – duchową. W długiej perspektywie przysporzy nam sił w zmaganiach z dopadającym czasami poczuciem beznadziejności.
Inne tematy w dziale Polityka