Wyskoczyłem dziś rano po bułeczki. Pech chciał, że pod sklepem nadziałem się na pana Zdzisława Z. Sąsiad jest typowym przedstawicielem naszego przypadkowego społeczeństwa. W środowisku słynie z kontrowersyjnych poglądów, jak i z bezkompromisowej formy ich wyrażania. Zauważywszy mnie z oddali, śmiałym manewrem oskrzydlającym odciął drogę odwrotu i - ewidentnie wczorajszy - przymusił do wdania się w dialog na cztery nogi.
ON: Cześć, panie Miśku!
JA: Dzień dobry, panie Ździśku.
ON: A słyszałeś pan wczoraj Bolka ze Sztolcmanem?
JA: ..?
ON: No z prezydentem Liskiem gadali… Na Polsacie.
JA: Przecież pan wie, że bez telewizora mieszkam…
ON: Aj, to niedobrze, niedobrze… Trza wiedzieć, panie Michałku, co się kroi. Potem się pan obudzisz z rączką w nocniczku..
Widząc, że się nie wywinę, spytałem, cóż się właściwie stało.
Panie Michałku kochany! – wykrzyknął załamując ręce. - Wszystko idzie na szlag trafił..! Bolek i Sztolcman zgodnym chórem szaty potargali [tak powiedział! – przyp. MT]. A potem trzech zapienionych: chudy Rysiek, Endrju skrzywdzony i koń Romuś popluli się z oburzenia na Strasznych. Dobrze, że ich tam trochu za wodze głosem rozsądku powściągał marszałek Komorowski. Jak by nie to, to by zupełnie się zacukali.
JA: I pan się dziwi, że ja wolę żyć bez telewizora. Nie mam takich stresów, panie sąsiedzie. Dobrze panu radzę: niechże pan trochę przystopuje, panie Zdziśku. Wykończy pana ta polityka..
ON: A dej pan spokój! Ze mną to już […]… Ja się boję, co będzie z moimi dzieciakami, jak tych czerwonych świń nie da się odspawać od żłobu.
JA: Może nie jest tak źle.. Ludzie pójdą do głosowania. Demokrację mamy…
ON: Co pan!? Tego tamtego [oryginał zmieniony – przyp. MT]... Jaką demokrację! Kulczykowo – gudzowatą, […] mać! Jak nie zarobię na ZUS – zdechnę. Jak nie dam doktorowi w łapę - zdechnę. Ja i cała rodzina, panie Michałku kochany! A podatki trza płacić, nie? A na co? Żeby A-a-daś ustawami z Rywinem handlował? A dwa donosiciele – Bronek i Tadek – kapowały u Niemca i Włocha, jak to ich Straszni prześladują i niszczą… A do tego Ruski z Niemcami walą nas w łeb gazrurką, pedzie chcą się żenić i dzieci wychowywać, młodzi na Zachód spieprzają..
Wyczekałem, aż dojdzie do apogeum zapamiętania w gniewie i, grzecznie się ukłoniwszy, smyrgnąłem między Scyllą sklepiku, a Charybdą gestykulującego Zdziśka.
Cóż, sytuacja rzeczywiście coraz gorętsza. W narodzie daje się odczuć nieustający głód wartości. A przy tym od takich Zdziśków naprawdę wieje grozą. I pal sześć prostacką dosadność poglądów tego jednego faceta. Problem w tym, że takich jak on zacietrzewionych antysemitów-homofobów są miliony. Że przesadzam? Że nie wszędzie? Jasne, w stolicy raczej nie. Ale u nas - na rubieży – niestety wciąż można takich spotkać.
I nie dziwmy się potem, że we Warszawie i w Dobrym Towarzystwie wytykają nas palcami.
Inne tematy w dziale Polityka