menda menda
62
BLOG

Zwieranie szeregów

menda menda Polityka Obserwuj notkę 32

W tym całym zamieszaniu ze stoczniami musi być coś na rzeczy, zaś CBA musiało dokopać się do wyjątkowo interesującej prawdy, skoro Gazeta Wyborcza krzyczała dziś przez całe przedpołudnie na czołówce swego portalu, że "Nie było żadnej afery stoczniowej - publicyści wyjątkowo zgodni".

I na potwierdzenie owej "wyjątkowej zgodności publicystów" cytuje artykuły... Janiny Paradowskiej i Witolda Gadomskiego, którzy tłumaczą swoim wiernym (a słowo to w obecnych okolicznościach nabiera wyjątkowego waloru) czytelnikom, że oczywiście afery "nie ma", zaś informacje CBA to "żadne rewelacje" i służą jedynie temu by złowrogi Kamiński "jak najbardziej zaszkodził rządzącej partii".

I można by znów zapytać (który to już raz!), gdzie się podziewają ci dzielni dziennikarze śledczy, którzy tak dziarsko tropili zbrodnie kaczystowskiego reżimu, a to podając sie za ojca Rydzyka w rozmowie z ministrem rolnictwa, a to nasyłając Renatę Beger na posłów PiS-u, celem namówienia ich do kumoterstwa? Gdzie ci bezkompromisowi szermierze słowa, którzy ostrzegali przed zagrożeniami dla demokracji, wolności słowa i wolnego rynku w Polsce?

Dzień po wyjściu na jaw informacji, że rząd polski stawał na rzęsach, by przetarg na spory kawałek państwowego majątku wygrała firma, która nie dawała jakiejkolwiek rękojmi na wywiązanie się z zobowiazań, a za którą z dużym prawdopodobieństwem stał libijski handlarz bronią, ogłaszają że żadnej afery "nie ma". I to "wyjątkowo zgodnie"! Co prawda z tą "wyjątkową" zgodnością między publicystami Polityki i Gazety Wyborczej bym nie przesadzał, bo nie przypominam sobie, aby w historii tych dwóch gazet kiedykolwiek występowała różnica zdań, niemniej nie można im odmówić stanowczości i pewności wypowiadanych sądów. Zwłaszcza, że skoro mamy do czynienia z "wyjątkową"  zgodnością, to nie ma mowy by "publicyści" się mylili.

Wszystko wskazuje więc na to, że redaktorzy Gazety Wyborczej doszli do wniosku, iż ich czytelnikom myślenie sprawia ból. Dlatego też autorytety  biorą na siebie ten ciężar i dosłownie w kilka godzin po opublikowaniu stenogramów, orzekają że nic w nich nie ma. No, może poza perfidną grą CBA. Czy jest więc szansa, by czytelnik wyrobił sobie samodzielnie zdanie na temat afery stoczniowej, skoro wszyscy są zgodni, że żadnej afery nie ma, zanim jeszcze tak naprawdę mógł się zapoznać z informacjami na jej temat? Już nie chodzi więc o to, by informować, drążyć, śledzić, dociekać, zadawać władzy kłopotliwe pytania, prowokować ją do kompromitujących wynurzeń i na tej podstawie formułować kategoryczne wnioski publicystyczne, jak to miało miejsce za kaczyzmu. Chodzi o to, by, skoro już jakaś wredna "drukarka CBA" (copyright by red. Stasiński) opublikuje nieprzychylne władzy informacje, natychmiast im zaprzeczyć, dyktując nam wprost, co mamy na ten temat myśleć. Po co informacja? Wystarczy komentarz.

Widać tutaj jak na dłoni, że Gazeta Wyborcza postawiła swoich czekistów w stan najwyższej gotowości, że zareagowała natychmiastowo nie pozostawiając swoim - nadal uznawanym za intelektualną elitę - czytelnikom nawet ułamka sekundy na refleksję nad ujawnionymi materiałami. Świadczy to niewątpliwie o tym, że CBA odkryło wyjątkowo drażliwą prawdę.

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka