menda menda
175
BLOG

Lekcja

menda menda Polityka Obserwuj notkę 18

Nie wyobrażam sobie, by po tym, co się stało w sobotę ktokolwiek posiadający minimum wrażliwości etycznej patrzył na polską wspólnotę, na politykę w sposób, jaki próbowano nam dotychczas narzucić: wizerunkowy, technokratyczny, partyjny, minimalistyczny, antyideowy. Opatrzność dała nam niepowtarzalną szansę na całkowitą przemianę naszego myślenia o Polsce. Dziś wiemy, że Bóg nakazuje nam patrzenie na wspólnotę w kategoriach wiecznych, że powinniśmy wymagać od polityków by robili wszystko aby przejść do najjaśniejszej historii swojego narodu. Myśmy przestali od nich tego wymagać, co oni doskonale zrozumieli. Przekonują  o tym aktualne rządy "bezpartyjnych fachowców", technokratów, postaci złożonych nie z krwi i kości, tylko z pikseli. Nie wyciągnięcie nauki z tej boskiej lekcji, zadanej Polakom w Smoleńsku będzie ciężkim grzechem przeciwko ojczyźnie.

Gdzieś w Polsce żona wyprowadza się od męża. Nie może wytrzymać tego, że on nadal jest tym człowiekiem sprzed soboty, że nie potrafi wydostać się z kokonu, w którym pozostawał przez ostatnie lata, że nie chce czytać Znaków. Ona od soboty pozostaje w rozpaczy, on tę rozpacz pogłębiał nie chcąc włączyć się w jej żal, okopując się w obozie "antykaczystów", "pragmatyków", "rozumnych Polaków", "młodych, lepiej wykształconych, z większych miast". Zbyt mocno ranił ją brak zrozumienia u człowieka, któremu ślubowała miłość, wierność i uczciwość małżeńską.  Mówił, że czuje się z "tego wszystkiego wyłączony", dlatego pozostał sobą: cynicznym, ironicznym, zjadliwym, pozbawionym świadomości wydarzeń, których był świadkiem. Nie będzie żadnego "pojednania", nie będziemy żadną "jednością". Bruzda, która dzieli nasz kraj pogłębiła się jeszcze bardziej.

Dziś już wiem, że nie będę w stanie zabić w sobie pogardy, którą czuję do ludzi małych, którzy uczynili z mojego Prezydenta obiekt kpin, całkowicie zakłamując jego wizerunek i usilnie blokując mu dostęp do mnie, a którzy teraz nad jego ciałem kontynuują swoją wojnę, wzbraniając Mu wstępu na Wawel. Przemawia przez nich strach o to, że pochowanie naszego Prezydenta obok królów i marszałka Piłsudskiego stanowi dla niego formalną przepustkę do nieśmiertelności. Oni są po prostu konsekwentni, bo czyż nie jest w swej skrajnej obłudzie, logicznym wniosek, iż bohaterem narodowym nie może zostać mały "dureń" z "małpką" "co go mieśliśmy na prezydenta"? Złożenie Jego ciała na Wawelu, wywoła w ludzkich sumieniach kolejny szereg pytań, które podważą monopol trwający w Polsce od 20 lat. Tych samych pytań boją się sobie zadać pełni pychy głupcy, ofiary tego monopolu, którzy nie rozumieją, że od soboty stworzone i narzucone im kategorie myślenia zostały całkowicie obnażone. Obrona monopolu nie zna żadnych granic i żadnych tabu, włącznie z deptaniem człowieka, któremu dziesiątego kwietnia - wraz ze śmiercią brata-bliźniaka i najbliższych współpracowników - zawalił się cały świat i którego twarz, zastygła w farmakologicznej malignie, mówi: To koniec.

Czeka nas najgorszy okres historii politycznej po 1989 roku. Rządzi nami Monopartia, która ma otwarte gabinety ostatnich przyczółków "kaczyzmu". Część z nich już obsadziła swoimi, zanim jeszcze ostygły ciała ofiar. Pisząc "Monopartia" mam jednak na myśli kategorię znacznie szerszą niźli tylko partyjną. Rozszerzy się także monopol języka (o czym można się było przekonać w listach autorytetów, dosłownie w kilkadziesiąt godzin od tragedii), rozszerzy się monopol wizji państwa technokratycznego, aideowego. Nikt  przez długie lata już nie wezwie na dywanik przedstawicieli Monoparii, którzy grają w golfa z mafią i załatwiają jej odpowiednie ustawy, nikt nie przypomni o niewygodnych fragmentach życiorysów osób uznawanych za autorytety i nie postawi pytania o sens zgody tak wewnątrznarodowej, jak i międzynarodowej, bez wyjaśnienia prawdy. Czy nasze umysły i sumienia to wytrzymają? Chciałbym wierzyć, że tak.

Nie wiem, czy będę w stanie uszanować nowego prezydenta, który jeszcze niedawno mówił, iż tylko dlatego "nie strzela do kaczek", że jest na nie "okres ochronny", który stoi teraz w pierwszym rzędzie żałobników i któremu - jestem pewien - brzęczą w głowie słowa "jaki prezydent, taki zamach". Nie wiem, czy będę w stanie uszanować polityków, którzy chełpili się odebraniem prezydentowi samolotu i grozili  "wyginięciem jak dinozaury" tym, którzy mają inną wizję Polski, niż narzucona przez monopol. Nie wiem, czy będę w stanie patrzeć na ludzi małych bez obrzydzenia. Ale może inaczej się nie da, skoro mamy wojnę, w której brat stanie przeciwko bratu a żona przeciwko mężowi.

 

 

Zawsze tutaj starałem się unikać tzw. prywaty, niemniej jestem winien Czytelnikom kilka słów wyjaśnień i pewną deklarację. Przede wszystkim powyższy wpis jest ostatnim wpisem mendy w tej formule bloga. Menda była pseudonimem prowokacyjnym, który miał wywoływać szok. W kraju, w którym zbrodniarz jest człowiekiem honoru, gdzie odwrócono pojęcia, wśród mend można znaleźć ludzi poszukujących prawdy. To dotychczas starałem się - w miarę swoich skromnych możliwości - czynić na tym blogu. Sztucznie kreowana atmosfera zjadliwości, złośliwości, uszczypliwości miała czynić go bardziej interesującym i uwypuklać problemy, które uważałem za istotne.

Bloga prowadziłem "od niechcenia", notki czasem bywały niechlujne i nieprecyzyjne, niemniej - ku mojemu ogromnemu zdziwieniu - osiągnął on relatywnie duże powodznie: zanotował kilkaset tysięcy odwiedzin, często gościł na czele portalu, był cytowany w internecie, a nawet prasie papierowej. Popularność niedzielnego wpisu uczynionego po wielu miesiącach milczenia, którego administracja salon24 nie wyeksponowała na stronie głównej, przekonuje mnie, że są ludzie, którzy chcą mnie czytać. Dlatego blog kiedyś będzie kontynuowany, choć z pewnością zniknie menda, ze wszystkimi tego konsekwencjami.  Muszę sobie to wszystko przemyśleć, ułożyć na nowo, tak jak każdy z nas. Ale nie przestanę pisać. W końcu mamy wojnę.

Wszystkim Czytelnikom dziękuję za dotychczasową obecność. Do zobaczenia za jakiś czas.

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka