"Młodzi socjaliści węgierscy wywołali skandal wybierając Che Guevarę, marksistowskiego rewolucjonistę z Argentyny na swój symbol. Na Węgrzech - byłym kraju bloku socjalistycznego - taki wybór nie został przyjęty z entuzjazmem." Taką informację podał w czwartek portal Interia.pl.
Niestety, do Polski ta choroba też dotarła. Wokół pełno młodzieży - głównie w wieku studenckim - w koszulkach z wizerunkiem Che, Lenina, napisem "KGB" albo ze znakiem sierpa i młota. Ludzie! Czy nie dociera do Was, że przez noszenie takich "symboli" nie jest powodem do dumy? Nie wiecie ilu ludzi wymordowali komuniści? To prawda, kiedyś była cenzura, ale teraz można o tym legalnie poczytać - zapraszam do księgarni bądź biblioteki.
Czy z mojej strony jest to zamach na wolność słowa? Skądże znowu. Po pierwsze, wystarczy poczytać Konstytucję, która zakazuje propagowania nazizmu, faszyzmu i komunizmu. Dziwi i żenuje mnie ta nowa moda, ale jeszcze bardziej dziwi mnie fakt, iż "postępowcy" czczą zbrodniarzy, natomiast na każdą informację o propagowaniu symboli nazistowskich (tak jak w przypadku "Młodzieży Wszechpolskiej") reagują z taką nienawiścią. Też mi się to nie podoba, ale skoro lewacy chcą "wolności słowa", to niech nie protestują, gdy ktoś wyraża zdanie odmienne od nich.
A może tu chodzi o coś innego? O wolność wyrażania poglądów lewicowych (tak na marginesie - Hitler też był lewicowcem!) - i żadnych innych!
Swoją drogą, Che Guevara chyba przewracałby się w grobie, gdyby widział, w jaki sposób (chodzi mi o tych, którzy na sprzedaży tych koszulek zarabiają wielkie pieniądze!) wykorzystywana jest jego podobizna.