W zeszłym roku obchodziliśmy okrągłą, 64 rocznicę PW, okrągłą w systemie dwójkowym, który ponoć rozumie się, bądź nie ;)
Kilka dni po rocznicy wybuchu, zaczęły się Igrzyska w Pekinie i wojna w Gruzji. Niektórzy wierzą że było to starcie cywilizacji, łacińskiej z turańską, choć ja nie wiem czy tak dużo Rzymu w Tbilisi by tu Konecznym podpierać się.
Podobno, napiszę podobno, bo nigdy za niesłyszane na własne uszy stwierdzenia głowy obciąć sobie nie dam, Lech Kaczyński brzęczał sztućcami podczas kolacji z Saakaszwilim na znak protestu i niezadowolenia. Saakaszwili nie chciał tak po polsku, po sierpniowemu i po warszawsku, pobawić się w Okulickiego czym wielkie nadzieje na otwarcie Wielkiego Frontu Antyrosyjskiego Kaczyńskiemu zawalił.
Prezydent tym samym stracił szanse na wypełnienie zobowiązania pokoleniu powstańców, którym się tak lubił podpierać w spotach wyborzczych w 2005 roku, wszak jak pamiętamy ojciec Kaczyńskich powstańcem był, choć na szczęście do katowni ubeckich w latach 1945-56 nie trafił.
Opis wojny w Gruzji w "Dzienniku" oczami “życzliwego z Kancelarii Prezydenta” jest przezabawny. Do tej pory nie wyłapałem jakoś by Lech Kaczyński mówił źle o Saakaszwilim, wciąż myślałem że idzie tą samą linią co rok temu, zresztą – moi drodzy wielbiciele Kaczyńskiego – czy wam może też tak się zdawało? Tymczasem z tego co wyczytałem, co perfidny donosiciel z jaskini żoliborskiego lwa wyklepał dziennikarzom, Saakaszwili najzwyczajniej w świecie go wy...ł, czym zyskał sobie zapewne nienawiść Lecha wyrażoną owym bohaterskim pobrzękiwaniem sztućców.
Zabawa zabawą, gorzej że ten pan wciąż jeszcze jest głową państwa i dalej robi z siebie i z nas wiejskich głupków, który nieodczytuje mrugnięć oczkiem i wszystko bierze na serio. Szkoda, ale szczęscie że to już niedługo.
centroprawicowiec, przyrodnik, tępiciel kaczyzmu, miłośnik Stefana Niesiołowskiego, homofob, wielokrotny ojciec
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka