Druga notka dziś, coś hurtowo się robi :)
Powiem tak - ja taksówkarzy rozumiem. Każdy chętnie pozbyłby się konkurencji. I powiem nawet więcej - częściowo się z nimi zgadzam. Ale tylko częściowo.
Po pierwsze, to nie jest tak, że każdy może sobie napisać na dowolnym samochodzie "Przewóz osób" i już. Do tego jednak też pewna licencja jest potrzebna, nazywa się to licencją na przewóz osób. Osoba, wykonująca taką działalność, ma w pewnym stopniu ograniczone możliwości - nie może korzystać z pasów, z których taksówki mogą (np tych autobusowych, albo przejazdu przez niektóre dostępne dla komunikacji tylko ulice). Teoretycznie nie mogą też umieszczać nr telefonu na samochodzie (do czego nikt się nie stosuje i co uważam za kretyństwo) ani oznaczeń podobnych do tych taksówkowych.
I ok. Tyle tylko, że nikt tych przepisów nie przestrzega. Ciekawa jestem, ile procent tych "przewozów osób" ma na to licencję. Licencja przewiduje między innymi wykazanie się odpowiednimi środkami na zapewnienie odpowiedniego poziomu obsługi. Widziałam, co z tym jeździ więc jakoś mi się nie chce wierzyć, że dużo.
Tak więc rozumiem taksówkarzy, gdy mówią o kontrolach. Bo z nieuczciwą konkurencją nie da się walczyć. Ale przykro mi, w wielu miejscach na świecie są dwojakiego rodzaju licencje - robione na zasadzie "coś za coś". Przykładowo, w Londynie, tudzież innych miastach brytyjskich, jest instytucja minicabu. Na to, żeby nim jeździć, nie trzeba licencji taksówkowej (bardzo trudnej do uzyskania choćby ze względu na ilość i wymagania wobec kandydatów), ale trzeba uzyskać licencję na przewóz osób. A potem? Potem nie można np. zabierać pasażerów "z ulicy", co jest zarezerwowane dla taksówek - można przewozić pasażerów tylko po wcześniejszym umówieniu (przez agencję, która nam klientów szuka). No i nie można używać tradycyjnych czarnych (ostatnio bardzo kolorowych) londyńskich taksówek - te są zarezerwowane dla taksówkarzy. Od razu zmienia to rozkład sił.
U nas, nie dość, że nikt nie przestrzega (no, prawie nikt) istniejących przepisów - w dodatku zrobiono coś nieco dziwnego. Zdublowano bowiem taksówki zwykłą działalnością przewozową i nie rozgraniczono w żaden praktycznie sposób ich kompetencji. Tak więc nie dziwię się taksówkarzom. Ale to nie oznacza, że popieram ich postulaty likwidacji konkurencji. Po prostu, trzeba przyjrzeć się, jak to działa gdzie indziej i tak skonstruować przepisy, aby obydwa rodzaje transportu się uzupełniały. Można to zrobić. Wątpię, czy ktoś to zrobi.
Komentarze