Pan Jerzy Miller, minister, był uprzejmy oświadczyć, iż "O charakterze lotu nie decyduje właściciel samolotu, tylko cel przelotu. A celem tego lotu było przewiezienie konkretnych osób, w związku z tym miał on charakter lotu pasażerskiego", dodając zdecydowanie: "To był lot cywilny.". Wynika z tego, że aby lot miał charakter wojskowy, samolot musi przewozić bombę.
Zastanowiło mnie, jak pan minister określiłby więc lot Casy, która w dziwnie zbliżonych okolicznościach rozbiła się pod Mirosławcem. Celem było "przewiezienie konkretnych osób", nawet bardzo konkretnych, więc zapewne błędem było badanie tej katastrofy przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego na czele z panem pułkownikiem Zbigniewem Drozdowskim. W końcu to lot cywilny.
Za to lot boeinga, który uderzył w wieżę WTC nazwać by pewnie można wg tej definicji lotem wojskowym, bo celem był atak terrorystyczny.
Prawdę mówiąc słuchając takich wypowiedzi nie jestem przekonany, czy minister Miller nie utracił władz umysłowych pozwalających mu dłużej sprawować swój urząd. Ale tym mniej bym się martwił; po prostu wpasowałby się w standard tego rządu. Problem w tym, że takie nastawienie służy wyraźnie interesom innego państwa, a to już rzecz dużo poważniejsza.
Jestem człowiekiem w średnim wieku, mieszkam w średnim mieście, jeżdżę średnim samochodem i średnio się we wszystkim orientuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka