Pan Jarosław Gowin, poseł, chrześcijański demokrata z serii „Tak, ale …”, po raz kolejny złożył rozum na ołtarzu lojalności. Pytany mianowicie w radiowej Trójce o sejmikową koalicję na Śląsku potwierdził, iż PO zamierza stworzyć ją z Ruchem Autonomii Śląska. Oczywiście, jak zwykle w jego przypadku, najciekawsza jest motywacja – otóż jest on rzecz jasna przeciwny wszelkim ruchom autonomicznym i separatystycznym, dlatego popiera pomysł współrządzenia z RAŚ, bo udział we władzy zawsze łagodzi stanowiska skrajne.
Wyobraźmy sobie, że mamy w gminie podpalacza. Jednak zamiast izolować, umawiamy się z nim, że będzie podpalał co trzecie gospodarstwo, na dodatek w oznaczonym czasie, tak by straż była w pobliżu i mogła uratować trochę dobytku. Na pozór absurdalne, ale jeśli ów podpalacz jest blisko spokrewniony z Panem Starostą, który grozi odcięciem gminy od pieniędzy na ważne inwestycje, a jeszcze obsmaruje nas w gazetach całego Zjednoczonego Województwa, to może warto poświęcić te parę zabudowań. W końcu nasza gmina szczyci się wzorowymi stosunkami z sąsiadami.
Sądzę, że mniej więcej taki układ jest prawdziwym powodem włączania tego niebezpiecznego ruchu do zarządzania województwem śląskim. A panu posłowi dedykujemy przedwojenne przekonanie wielu polityków i intelektualistów, że ruchy skrajne dają się ujarzmić, jeśli tylko włączyć je do obowiązującego systemu. Jak się to skończyło, nie muszę chyba przypominać.
Jestem człowiekiem w średnim wieku, mieszkam w średnim mieście, jeżdżę średnim samochodem i średnio się we wszystkim orientuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka