Pan Grzegorz Schetyna, marszałek sejmu, odwoływał się - i to dwukrotnei - w czasie dzisiejszej konwencji PO do dziedzictwa i wsparcia zmarłych w katastrofie smoleńskiej polityków. Wyraził przy tym pewność, że z nieba trzymają kciuki za Platformę i życzą jej zwycięstwa.
Nie byłoby pewnie w tym nic dziwnego, gdyby nie 2 fakty:
1. cały czas słyszeliśmy z ust polityków PO, iż granie ofiarami katastrofy/katastrofą smoleńską (do wyboru) w kampanii (tylko nie mówcie, że jeszcze nie ma kampanii, bo sam odwołał się do poparcia w wyborach) jest niedopuszczalne i obrzydliwe;
2. przywoływanie ś.p. Macieja Płażyńskiego i jego pośmiertengo poparcia, gdy się go za życie zmarginalizowało i zmusiło do odejścia z partii; przypominam panu marszałkowi, że Płażyński startował z list Prawa i Sprawiedliwości, świadomie nie popierając PO.
Jestem człowiekiem w średnim wieku, mieszkam w średnim mieście, jeżdżę średnim samochodem i średnio się we wszystkim orientuję.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka