michal.spolecznie michal.spolecznie
762
BLOG

'Ślepy i głuchy' wzrost PKB, a art.2 Konstytucji RP

michal.spolecznie michal.spolecznie Gospodarka Obserwuj notkę 14

Roczny wzrost Produktu Krajowego Brutto (PKB) jest prezentowany, jako główny miernik sukcesu kraju, ponieważ jest prosty, wygodny i … niewiele mówi, a raczej zamazuje rzeczywistość.

Spójrzmy na zmianę PKB z punku widzenie sprawiedliwości społecznej. Warto tu zacząć od zacytowania art. 2 Konstytucji RP: ‘Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.’ Natomiast co mówi sucha informacja o wzroście PKB? Zaledwie tyle, że np. w konkretnym roku zagregowaną wartość dóbr i usług finalnych wytworzonych na terenie Polski zmieniła się o jakąś wartość. Jeśli PKB wrosło powiedzmy o 4%, nie da się stwierdzić, kto skorzystał z tego wzrostu. Czyli istnieje możliwość, że wzrost wzbogacił 2% najzamożniejszych, a 20% najuboższych np. zubożało, podczas gdy reszcie się nie zmieniło.Problem ten jest tym bardziej istotny, że można obecnie sporo poczytać o tym, że beneficjentami globalnego wzrostu są w coraz większym stopniu właściciele kapitału, a klasa średniej się za bardzo nie zmienia, a najubożsi biednieją, co w przypadku Polski nie jest zapewne zgodne z powyższym art. 2.

O wiele lepszy obraz rzeczywistości przedstawiałaby prezentacja, w jakim stopniu różne grupy społeczne, zależnie od zamożności, są beneficjentami zmiany PKB. Np. można pokazać wpływ na dochód netto społeczeństwa podzielonego na np. 10 równych grup od najuboższych do najzamożniejszych (jak to zrobić technicznie, to już pytanie do statystyków). Ma to o tyle znaczenie, że prosta wizualizacja problemu zwraca uwagę na ewentualne rosnące nierówności, o których się inaczej nie mówi, koncentrując się na zmianie PKB. Trudno jednak ocenić bez danych, jak by taki trend od 1989r. wygląda, stąd nie da się formułować wniosków.

Kolejnym czynnikiem, z którym warto również pracować w omawianym tu kontekście jest współczynnik nierówności społecznej Giniego, który przyjmuje wartość od 0 do 1 (http://pl.wikipedia.org/wiki/Wsp%C3%B3%C5%82czynnik_Giniego ). Jeśli współczynnik rośnie, to nierówności rosną, a jeśli maleje, to nierówności maleją i społeczeństwo staje się bardziej egalitarne.

W świecie ten wskaźnik prezentuje się w ostatnich latach następująco:

 

 W pierwszej kolejności warto zwrócić uwagę na sporą nierówności w USA oraz Boliwii i Chile. W USA nierówność społeczna jest bez mała, jak w krajach trzeciego świata, co niech będzie przestrogą dla bezkrytycznych miłośników amerykańskiego modelu ekonomicznego, obniżki podatków od kapitału i liniowego podatku. Boliwia i Chile to kraje, które poddały się terapii szokowej (http://en.wikipedia.org/wiki/Shock_therapy_(economics) ) zaaplikowanej też Polsce przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) w 1989r., tyle, że wcześniej (Boliwia w 1985r. http://en.wikipedia.org/wiki/Economy_of_Bolivia, a Chile w latach 70-tych przez słynnych Chicago Boys ze szkoły ekonomicznej Miltona Friedmana http://pl.wikipedia.org/wiki/Chicago_Boys). Chile, którego liberalne reformy ekonomiczne miewają w Polsce bardzo dobrą prasę, ma wskaźnik 0,52, czyli ogromną nierówność. W Boliwii nierówność jest jeszcze wyższa i wynosi obecnie około 0,56!

Warto zwrócić uwagę na takie kraje, jak Niemcy, czy Szwecja, które mają bardzo przyzwoitą wartość współczynnika Gini, mimo bycia bardzo zamożnymi krajami, odpowiednio 0,28 i 0,25.

Poniższy wykres zawiera trend rozwoju wskaźnika Ginii w latach 1985-2011 dla Polski, Rosji, Ukrainy, Czech, Węgier, Chin i Boliwii. Dane o Polsce i Boliwii są dość dokładne, dla Boliwii jednak tylko za lata 1991-2007 (http://data.worldbank.org/indicator/SI.POV.GINI). Dla reszty krajów założyłem, że wszystkie kraje komunistyczne miały wartość około 0,25 pod koniec lat 80-tych oraz w Internecie są informacje o ich współczesnej wartości Gini. Resztę oszacowałem, ale trend jest jasny.

 

Zacznijmy od Boliwii, która była poddana neoliberalnym zaleceniom MFW już w 1985r. Ciekawym faktem jest, że ekspertem doradzającym rządowi Boliwii był znany w Polsce prof. Sachs, który 1989r. był również głównym doradcą MFW w Polsce. Widać, że nierówności społeczne dramatycznie rosły do 1999r. najpewniej w wyniku reformy podyktowanej Boliwii przez IMF. Taki rozwój współczynnika oznacza dramatyczne ubożenie biedniejszej części i tak ubogich Boliwijczyków (czyli też w wielu przypadkach skrajną nędzę, brak edukacji, dostępu do służby zdrowia, śmiertelność, itd..to tak, żeby pokazać, że okrutne teorie ekonomiczne, jak neoliberalizm, także powodują ofiary i to bez działań wojennych, czy dyktatury). Od 2002r. wskaźnik zaczął się poprawiać, co można powiązać z ogólnym trendem w Ameryce Łacińskiej do polityki ograniczenia ubóstwa i odchodzenie od wiary w neoliberalizm.

W Polsce widać powoli rosnące rozwarstwienie już w latach 80-tych z poziomu około 0,25, typowego dla krajów komunistycznych. Zapewne jest to efekt pierwszych reform ekonomicznych końca poprzedniego systemu. Skokowy wzrost zanotowano w 1993r. spóźniony zapewne jako efekt terapii szokowej (lub nieprecyzyjnych danych). Można założyć, że w wyniku kopii boliwijskiego eksperymentu Polska była na boliwijskiej drodze rozwarstwienie społecznego, a na pewno rosyjskiej, czy ukraińskiej. Następnie, zapewne w wyniku niezgody społeczeństwa na terapię szokową i wynikających z tego rządów socjaldemokratów w latach 1993-1997, wzrost nierówności wyhamował i powoli rósł do roku 2004 do wielkości 0,359. Następnie rozwarstwienie zaczęło się systematycznie zmniejszać od 2005r. i w 2011 osiągnęło poziom 0,327 (co mnie zaskoczyło, ale tak wynika ze statystyk..).

Interesujący jest przykład Czech. W latach 90-tych w Polsce były popularne opinie, że Polska rozwija się lepiej od południowych sąsiadów dzięki zastosowaniu ‘terapii szokowej’ IMFu, którą te kraje sobie w zasadzie darowały, uważając ją za zbyt radykalną i społecznie niesprawiedliwą. Obecnie np. Czesi mają i mniejsze rozwarstwienie społeczne (0,25, podobnie do Szwecji), i są zamożniejsi od Polski (w 2012 Polski PKB wynosił 65% średniej UE, czeski 79%, wg. Eurostatu http://epp.eurostat.ec.europa.eu/tgm/table.do?tab=table&init=1&plugin=1&language=en&pcode=tec00114).

Ciekawy są przykłady Chin (Współczynnik Gini 0,42), Rosji (0,46) i Ukrainy (0,45). Podobnie jak inne kraje komunistyczne, lata 80-te zakończyły wskaźnikiem około 0,25 i w przeciągu 24 lat doprowadziły do dużej nierówności społecznej. Kraje te są znane z braku realnej demokracji oraz dominacji krajowych oligarchii ekonomicznych. Jak widać solidna demokracja służy egalitaryzmowi, gdyż niezadowolenie społeczne odwołuje od władzy zbyt liberalne rządy obojętne na rozwarstwienie społeczne.

Można więc założyć, że współczynnik Gini świetnie się nadaje, aby uzupełnić dość siermiężny wskaźnik zmiany PKB. Nadaje się również do ogólnej oceny, czy art. 2 Konstytucji RP jest respektowany. Porównując z różnymi krajami, wydaje mi się, że współczynnik ten powinien w wynosić w Polsce maksymalnie 0,3.

Być może również inne wskaźniki nadają się do wypromowania, jak energochłonność gospodarki, emisja dwutlenku węgla na jedynostkę PKB, poziom uzależnienia od zagranicy (surowce naturalne, technologie, finanse, kapitał, itd..), ale to trudniejsze zagadnienie i temat otwarty do dyskusji.

Podsumowywując, promowanie rocznej zmiany PKB mówi bardzo mało o dystrybucji tej zmiany w społeczeństwie. Jest to zamazujący rzeczywistość ekonomiczny i polityczny fetysz. Na jego podstawie trudno również ocenić, jak rządy wdrażają art. 2 Konstytucji RP. Aby pokazać, jak trendy ekonomiczne wpływają na dobrobyt całego społeczeństwa, powinno się:

1. prezentować, jak zmiana PKB wpływa na dochód netto różnych grup społecznych zależnie od ich zamożności. Wnioski dla polityki można by wysnuć dopiero po przyjrzeniu się trendom od 1989r.

2. corocznie dyskutować zmianę współczynnika Gini dla Polski. Powinno się dążyć, aby ten współczynnik dla Polski wynosił maksymalnie, np. 0,3.

3. Ewentualne inne współczynniki, np. z zakresu ekologii, czy bezpieczeństwa energetycznego Polski, powinny być przedyskutowane i zaproponowane przez grono odpowiednio dobranych specjalistów. Kilka najistotniejszych wskaźników powinno być razem corocznie deliberowane, wraz z propozycją korekty niepożądanych trendów.

Dodatkowo warto podkreślić niski współczynnik Gini krajów zamożnych, jak Szwecja, czy Niemcy, oraz postkomunistycznych, jak Węgry, Słowacja, czy Czechy. Warto z nich brać przykład.

Promowane statystyki powinny ułatwiać ocenę, czy art. 2 Konstytucji RP jest respektowany, czy nie.

 

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Gospodarka