michal.spolecznie michal.spolecznie
2422
BLOG

O cichaczem prywatyzującej się polskiej służbie zdrowia.

michal.spolecznie michal.spolecznie Gospodarka Obserwuj notkę 80

 

Prywatna klinika wykonała prosty zabieg chirurgiczny na jednej starszej pani. Zapomniano usunąć bodajże drenów i pani umarła po kilka dniach. Lekarz to nie maszyna i wypadki się zdarzają. Rzecz w tym, że kiedy przyszedł po wyjaśnienia zrozpaczony syn, lekarz z tej prywatnej kliniki przyjął go następującym stwierdzeniem ‘Aha, kolejna roszczeniowa rodzina’. Nie będą wymieniał nazwy tej prywatnej kliniki. Nią zajmie się rodzina, bo akurat trafili na rodzinę prawniczo-lekarską (Śp. pani było bardzo doświadczonym sędzią, a jej siostra jest emerytowanym lekarzem). Rodzina rozumie, że wypadki się zdarzają, więc klinika  nie za to poniesie prawne i finansowe konsekwencje, ale za chamskie i aroganckie potraktowanie zrozpaczonych ludzi. Z mojej strony popełniam ten wpis, aby spróbować Państwu opisać, co się dzieje w polskiej służbie zdrowia w sposób trochę bardziej całościowy, niż się obecnie słyszy. Rzecz jasna nie jest to wpis idealny, ale mniej więcej w tym kierunku powinny wyglądać analizy zagadnienia z punktu widzenia interesu społecznego, będącego w tym przypadku w konflikcie ideowym z neoliberazlizmem.

Sytuacja w polskiej służbie zdrowia wynika z dominacji idei neoliberalnej wygodnej dla prywatnego kapitału. Idea ta twierdzi mylnie, że nawet w sektorze usług społecznych, w tym zdrowotnych, prywatne jest bardziej lepsze, niż publiczne. To tylko taka narracja. W rzeczywistości jedynym beneficjentem jest tu prywatny właściciel maksymalizujący swój zysk, co zawsze oznacza wykluczenie z usług ludzi biedniejszych (podkreślam, że piszę o opiece zdrowotnej, a nie o produkcji keczupów, czy śróbek, każdy rynek działa inaczej i mam inne znaczenie dla społeczeństwa)-jeśli ktoś sądzi inaczej, proszę o konkretne przykłady. Ja dam dwa.

Po pierwsze, stomatologia w Polsce została całkowicie sprywatyzowana i w konsekwencji za większość zabiegów płaci się prywatnie. Nie dba się kompletnie o profilaktykę, dzieci nie mają kontroli zębów w szkołach i wg. badań mojej przyjaciółki dentystki, zęby dzieci są w katastrofalnym stanie. Państwo się de facto wycofało z tego obszaru – czy państwo jesteście zadowoleni, zwłaszcza Ci mniej zamożni? Zapewne wiele osób zastanawia się, czy lepiej pójść do dentysty i zapłacić za kontrolę zębów, czy może wydać na coś innego? To się nazywa wykluczenie społeczne. Jeden mój znajomy miał prywatne ubezpieczenie w Niemczech i ku jego zdziwieniu, prywatny dentysta wciskał mu bezpodstawnie drogie zabiegi zakładania półkoron za 15tyś EURO. Ponieważ jego ciotka jest świetnym dentystą, stąd mógł to zweryfikować. I tak powoli staje się w Polsce, bo sprzęt musi się amortyzować, a lekarz porzestaje leczyć, a zaczyna świadczyć 'zwykłe' usługi.

Po drugie, w Chile, neoliberalnym raju wg wyobrażeń polskich liberałów, publiczna służba zdrowia konkuruje z prywatną. Znajomi Chilijczycy skarżą się, że w praktyce w prywatnej służbie zdrowia znajduje się tyle wyjątków, że de facto tylko rentowne zabiegi są tam wykonywane, a przewlekłe są odsyłane do publicznej lub niepokrywane przez też prywatne ubezpieczalnie. Podobnie jak z wyżej opisaną panią – jej kilkudniowa agonia była spowodowana błędem prywatnej kliniki, ale jej skutki poniósł  szpital publiczny (czyli Szanowni Czytelnicy), bo oczywiście prywatna klinika nie ma w obowiązku ponosić kosztów swoich błędów: robi tylko zabiegi rentowne, a rezultat fuszerki odsyła do publicznego szpitala, co skutecznie prywatyzuje zyski i upublicznia straty.

 

Skąd się biorą pieniądze na służbę zdrowia? Ano z naszych podatków lub z dochodu netto w przypadku prywatnych zabiegów. Więc jest w naszym interesie, aby ta ograniczona pula pieniędzy była wydawana optymalnie.

Na co są te pieniądze wydawane? Kształcenie lekarzy i białego personelu, budynki, zakup leków, zakup i amortyzacja sprzętu elektromedycznego, zakup pozostałego sprzętu i preparatów, pensje lekarzy i personelu, usługi medyczne, apteki, reklamy leków, koszta admistracyjne (NFZ, itd…), itd…skoncentruję się na tych wytłuszczonych.

Kształcenie lekarza jest bardzo drogie i czasochłonne. Wielu lekarzy pracuje albo w prywatnej służbie zdrowia, albo po studiach wyjeżdża za granicę, ale w Polsce często robi kosztowne specjalizacje w publicznym szpitalu.  W Belgii doprowadziło to do systemu zdominowanego przez specjalistów, którzy kontrolują rynek usług, limitując ilość dostępnych specjalizacji, co daje im formę monopolu, podwyższając cenę usługi i ograniczając jej podaż, wydłużając czas oczekiwania na termin u specjalisty.

Leki stanowią istotny koszt. Polska sprzedała Polfy, ale trudno mi ocenić, w jakim stopniu zachodnie koncerny kontrolują ten bardzo  dochodowy rynek (Państwo się orientują?). Można się domyśleć, że w znacznym. Sporo się czytało o łapówkach od takich korporacji za wypisywanie ich leków. Podobnie Ministerstwo Zdrowia decyduje, które leki w jakim stopniu są refundowane, co daje dużą możliwość nacisku zagranicznym producentom leków, wliczając nieetyczne  i nieformalne kampanie medialne wysługujące się nieszczęściem chorych ludzi (‘jeśli nie dostanę tego leku, to umrę, bo rząd nie refunduje’).

Sprzęt elektromedyczny jest coraz droższy. Zapewne ponad 90% tego rynku jest obsługiwane przez kapitał zagraniczny. W niektórych krajach zachodnich sprzęt diagnostyczny jest własnością lekarzy specjalistów (np. w internie), co powoduje, że wiele badań np. wewnętrznych robi się bez potrzeby celem amortyzacji drogich urządzeń – w końcu płaci publiczny ubezpieczyciel. Mówiąc inaczej, robi się nie to co trzeba, tylko ile się da.

Pensje lekarzy są coraz wyższe i dobrze, bo były upokarzające. Jednak jeśli przekroczą jakąś umowną granicę, albo młodzi lekarze będą dalej masowo wyjeżdżać, należy zadać sobie pytanie, na jakich warunkach społeczeństwo powinno finansować ich drogie kształcenie.

Niektóre zabiegi medyczne są zyskowne (zwłaszcza krótkie, bez komplikacji, jak usunięcie woreczka żółciowego), a inne nie. O zyskowności decyduje arbitralnie NFZ, który również podpisuje arbitralnie umowy ze szpitalami publicznymi i prywatnymi klinikami (czy w ogóle jest jakaś kontrola nad NFZ i tym, jak decyduje, co jest zyskowne, a co nie i z kim podpisuje kontrakty, a z kim nie??). Problem polega na tym, że jak prywatne klinika coś schrzani, to nie leczy pacjenta do końca, tylko wysyła go do szpitala publicznego, równocześnie podbierając publicznej służbie zdrowia zyskowne zabiegi, z których mogłaby wyrównywać straty z leczenie przewlekłego.

Apteki zostały w Polsce sprywatyzowane. Więc koncentrują się na zysku, które w przypadku aptek publicznych byłby przesuwany na zasypywanie strat z drogich, przewlekłych usług medycznych. Zapewne Państwa dziwi, dlaczego w Polsce nie ma zagranicznych aptek.. Ano nasze apteki wylobbowały ustawę, która ogranicza koncentrację własności, co uniemożliwia efekt skali i rentowność ekspansji dużych, zagranicznych graczy, co niekoniecznie jest złe. Nie będę wchodził w ocenę, ale ten przykład warto wykorzystywać do robienia przestrzeni gospodarczej dla polskiego biznesu na nadających się do tego rynkach zdominowanych przez zagraniczny kapitał, jak handel.

Z reklam leków zrobiłem osobną kategorię. Uważam za absolutnie bulwersujące, że firmy farmaceutyczne robią ludziom wodę z mózgu namawiając do lekomanii. Od polecenia leku powinien być lekarz, albo farmaceuta. Gdyby Polfy miały wciąż np. udział państwowy, pieniądze np. wydawane na reklamy, można by przesuwać na dofinansowanie służby zdrowia (bo koniec, końców koszta reklam wchodzą do rachunków za leki, prawda?)

 

Jaki nasuwają się wnioski z tych kilku subiektywnych komentarzy?

Po pierwsze, i to jest moja osobista ocena (poparta przez jeden angielski uniwerk badający takie prywatyzacje), dobrze zarządzana publiczna służba zdrowia jest lepsza z punktu widzenie społeczeństwa (zwłaszcza 60% mniej zamożnych), niż prywatna.

Po drugie, jedynym zainteresowanym, żeby publiczna służba zdrowia działała, jest społeczeństwo. Każdej innej grupie (właściciele prywatnych klinik, koncerny farmaceutyczne, producenci sprzętu elektrotechnicznego, właściciele aptek, media (reklamy), etc…) zależy na prywatyzacji i zyskach, co zawsze w zakresie usług społecznych wiąże się  z wykluczeniem mniej zamożnych. A rząd, jak to rząd, nie lubi się narażać silnym grupom interesu, a takiej grupy nie stanowi pasywne społeczeństwo. Jeśli więc społeczeństwo nie połapie się na czas i nie wywrze nacisku na władze, publiczna służba zdrowia będzie miała coraz gorsze wyniki, coraz więcej biedniejszych ludzi nie będzie sobie mogła pozwolić na opłacenie leczenia, a coraz większa pula z naszych składek zdrowotnych będzie szła do kieszenie prywatnych firm. A potem będzie się słyszeć, że publiczna służba zdrowia jest nierentowna. I nic tu piarowe ruchy władz nie zmienią, bo problemem są obecne neoliberalne założenia i ramy, i zapewne polityzacja obsadzania funkcji kierowniczych w szpitalach – czyli można postawić tezę, że  nie jest dyrektorem szpitala publicznego, kto umie zarządzać, tylko kolega lokalnych elit politycznych? Mylę się?

Po trzecie, warto się społeczeństwu zastanowić, czy nie warto inwestować kilka milionów złotych w studia lekarza, który wyjedzie np. do Anglii i nigdy nie zwróci społeczeństwu kosztów jego edukacji. Czy np. przyszli lekarze nie przepracują w Polsce w miarę możliwości np. 15 lat jako specjalista w publicznej służbie zdrowia, nie powinien zwrócić kosztów studiów, jeśli np. wybiera karierę w prywatnej klinice w USA?

Po czwarte, prywatna służba zdrowia powinna być jak najbardziej możliwa, ale powinno się rozważyć, czy powinna stanowić konkurencję o publiczne pieniądze z publiczną służbą zdrowia, zwłaszcza, kiedy robi to wybiórczo? Ja uważam, że nie. Czy nie byłoby lepiej, gdyby finansowała się tylko z prywatnych pieniędzy, lub prywatnych ubezpieczeń i tam konkuruje z publiczną służba zdrowia? Podobnie prywatna służba zdrowia korzysta z lekarzy wyspecjalizowanych w publicznych szpitalach. Czemu same sobie nie prowadzą specjalizacji, albo za nie nie płacą, przez co pośrednio drenują pieniądze z systemu? Również, jeśli prywatna klinika popełni błąd w sztuce, co spowoduje przewlekłą kontynuację leczenia w szpitalu publicznym, czy nie powinna za to dostawać rachunku do zapłacenia, zamiast społeczeństwo?

Po piąte, prywatna służba zdrowia powinna się też koncentrować na usługach medycznych dla zagranicznych pacjentów (co oczywiście robi), czy nieopłacanych z publicznych pieniędzy (bo jakaś granica musi być), jak chirurgia estetyczna, i w ten sposób zwiększać zamożność Polski. Obecnie, między innymi, świetnie żyje z naszych podatków, pasożytując na publicznej służbie zdrowia.

Po szóste, publiczna służba zdrowia powinna ponownie sprzedawać leki, co zwiększy ilość pieniądza na leczenie (bo nie wypłaca zysków właścicielom, tylko np. przesuwa je na dodatkową ilość chemioterapii).

Po siódme, powinno się w ogóle zanalizować temat całościowo, jak niedoskonale próbuję to zrobić powyżej w zaledwie 2h (a nie z punktu widzenia kolejek do specjalisty) i np. rozważyć, czy da się odtworzyć polski przemysł farmaceutyczny i rozwinąć polski przemysł sprzętu elektromedycznego (rząd powinien mieć tu strategię)? Problem polega na ty, że jak wszystko będziemy kupować za granicą, to z czego będą na to pieniądze?

Co Państwo o tym sądzicie? To oczywiście bardzo ogólny tekst, ale czy nie powinno się oceniać wydawania naszych pieniędzy na leczenie w taki sposób? A nie zakładać, że prywatne jest lepsze, bez jakiejkolwiek dyskusji? Obawiam się niestety, że bez silnej presji społecznej obecny trend jest nieodwracalny, czego pilnują silne grupy interesu, a za co zapłacicie Państwo.

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka