Niezmienna dedykacja dla Hildegardy, od pierwszego do ostatniego odcinka.
Zakończenie dedykuję równiez specjalnie ZuzceW, Maget, Darii (o ile to czytasz) i wszystkim innym nastolatkom, którym się to podoba.
A także BasiJ - póki jeszcze jesteśmy nastolatkami ;)
____________________________________________________________________________________
- No, Weroniko, muszę ci jeszcze raz podziękować. Odwaliliśmy kawał dobrej roboty, ale to twoja zasługa. Sam bym tego nie ruszył, jestem pewien. Siedziałbym tylko i wymyślał wiarygodny wykręt, jak się nie przyznać dziewczynom, że mi nie wyszło.
- Dobra, podziękowania przyjęte. Co nie zmienia faktu, że moje szalone pomysły bez twoich umiejętności technicznych byłyby na nic.
- To znaczy, że razem stanowimy niezły team, co?
- Dokładnie. – westchnęła Weronika sennie. Dochodziła trzecia – pracowali cztery godziny z przerwami na toaletę i donoszenie jedzenia z imprezowych zapasów. Teraz dziewczyna myślała już tylko o pójściu spać.
- Zmęczona jesteś? – spytał Kuba kpiąco. Weronice wydawało się jednak, że widzi w jego oczach troskliwość. Wywołane tym spostrzeżeniem wzruszenie starała się przykryć humorem.
- Jak to po imprezie… - odpowiedziała. – Całonocnej.
- Aha, myśmy się po prostu tak bawili… Cały czas na parkiecie – powiedział Kuba ironicznie.
- Nie tragizuj, montowanie tego filmu to była naprawdę niezła zabawa. Tylu nowych rzeczy się nauczyłam, tyle ciekawych historyjek usłyszałam… - Weronika uśmiechnęła się i zanuciła: - są tacy, to nie żart, dla których jesteś wart mniej niż zero… - o koledze geniuszu… Ja jestem macho, niech kobiety mi wybaczą…- o klasowym playboyu… Sex bomb, sex bomb, you’re my sex bomb…- o waszej klasowej piękności… Dobieranie tych piosenek było takie fajne… - śmiała się pod nosem Weronika. Nagle uderzyła ją pewna myśl: - Hej, czy mi się wydaje, czy zajmując się wszystkimi w klasie, nie wybraliśmy melodii dla ciebie?…
Przez chwilę panowała cisza, a potem Kuba westchnął:
- Miałem nadzieję, że nie zauważysz.
- A ja zauważyłam. Co ty sobie myślisz, że wszyscy będą mieć piosenki, a ty nie? To bzdura jakaś.
- No nie, tak nie myślałem…
- A co sobie właściwie myślałeś?
- Że moje przedstawianie się odłożymy na ostatnią chwilę. Dziewczyny już tam coś dopasują. A teraz mieliśmy ważniejsze sprawy…
- Tak, tak, wyraźnie widzę, że się wykręcasz. Dobra, nie musisz mi tłumaczyć pokrętnych motywów, które tobą kierowały. Po prostu wybieramy melodię dla ciebie.
- Ja nic dla siebie nie wybiorę. To mnie przerasta. W ogóle jak to zrobić?
- Najpierw zastanów się, jakbyś siebie w paru słowach scharakteryzował. Które swoje cechy uważasz za najważniejsze, tak że je od razu wymienisz. A potem spróbuj skojarzyć z tym jakąś melodię.
- Weronika, no coś ty, nie umiem. Nie ma mowy.
- Dobra, ja ci wybiorę piosenkę. Tylko wymień mi te cechy, które w sobie najbardziej cenisz. Te, bez których nie wyobrażasz sobie swojego życia.
- Eee…
- Ani mi się waż wykręcać. Żadnej ściemy. Słucham.
- No dobra… Niech pomyślę. Pierwsza, to… Odpowiedzialność za decyzje i czyny. Dalej… konsekwencja… Może… Umiejętność logicznego wnioskowania. I myślę, że nie przesadzę, jak wspomnę o poczuciu humoru.
- Ja bym tu jeszcze parę rzeczy dorzuciła… - szepnęła Weronika bardziej do siebie, niż do niego. – Mam pewien pomysł, ale… To chyba nie ma żadnego odniesienia do życia twojej klasy… W takim razie to nieważne.
- Nie ma żadnego „nieważne”. Wygadałaś się, że masz pomysł, to musisz powiedzieć, jaki. A ja zdecyduję, czy to się nadaje.
- No dobrze. To ja bym… dla ciebie… wybrała taką piosenkę – powiedziała powoli Weronika, znajdując na playliście Tinę Turner:
I call you when I need you, my heart's on fire
You come to me, come to me wild and wired
When you come to me
Give me everything I need
Give me a lifetime of promises and a world of dreams
Speak the language of love like you know what it means
ohh, it can't be wrong
Take my heart and make it stronger baby
You're simply the best, better than all the rest
Better than anyone, anyone I've ever met
I'm stuck on your heart, I hang on every word you say
Tear us apart, baby I would rather be dead…
- Uau. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Dziękuję – odezwał się Kuba, patrząc jej w oczy.
Weronika zarumieniła się i uciekła spojrzeniem w bok.
Piosenka leciała dalej.
- Masz rację jednak, to chyba nie mówi nic o mnie na tle klasy. – powiedział chłopak, kontynuując poprzednią myśl. - Dla nich chyba nie jestem the best… Może poskaczemy trochę po tej liście piosenek, aż znajdziemy coś, co by bardziej pasowało do filmu… Żeby nikt sobie nic dziwnego nie myślał przypadkiem.
- Oczywiście. – przytaknęła cicho dziewczyna. Jak jej teraz było głupio, że upierała się, by wybrać mu piosenkę. Zupełnie bez sensu się wygadała.
Siedziała bez słowa, podczas gdy on przerzucał piosenki. W pewnej chwili wpadła jej w ucho znajoma melodia. Ożywiła się.
- Hej, Kuba, co to było?
- Które?
- To, co przed chwila grało?
- A to. To chyba taki znany motyw z Pulp Fiction…Nazywa się Misirlou.
- Tak, ten. Bierzemy go.
- Żartujesz chyba, co on ma wspólnego ze mną?
- Wszystko.
- Czy ja wyglądam, jakbym miał pistolet w każdej kieszeni?
- Wcale bym się nie zdziwiła, gdybyś miał. Kuba, to naprawdę ci pasuje. W tym jest… energia i taka ukryta siła… Ta twoja konsekwencja. Ale z pazurem. - Dziewczyno, skąd ci to przyszło do głowy?… Ty to masz wyobraźnię bujną… Mówiłem o intuicji, ale żeby aż tak…Nie powiem, że się z twoją opinią na temat mnie i tej piosenki zgadzam, ale chyba nie mamy lepszego pomysłu… Niech będzie, że to o mnie. Skoro tak twierdzisz. – uśmiechnął się do niej ciepło. – A teraz – dodał – skoro od trzech godzin dopasowujemy piosenki do najróżniejszych osób, chciałbym, byś posłuchała piosenki wybranej przeze mnie… dla ciebie i… o tobie.
Weronika zamarła. Nie była w stanie nic rozsądnego powiedzieć, więc siedziała cicho, czekając na melodię. Zupełnie nie wiedziała, czego się spodziewać. A Kuba, zamiast nachylić się do komputera i puścić konkretną piosenkę z playera, wstał i wyjął z kąta gitarę. - Chciałbym ci ją sam zagrać i zaśpiewać.
Wpatrywała się w niego jak urzeczona, nie mogąc wymówić słowa. A on zanucił:
Nikt nie zna ścieżek gwiazd,
Wybrańcem kto wśród nas?
Zapukał ktoś...
To do mnie gość.
Włóczyłem się jak cień,
Czekałem na ten dzień
I stoisz w drzwiach...
Jak dziwny ptak.
Więc bardzo proszę, wejdź,
Tu siadaj, rozgość się
I zdradź mi, kim tyś jest, Madame?…
Albo nie zdradzaj mi,
Lepiej nie mówmy nic.
Nieśmiało sunie brzask,
Zatrzymać chciałbym czas.
Inaczej jest...
Czas musi biec.
Gdzieś w dali zapiał kur,
Niemodny wdziewasz strój,
I stoisz w drzwiach...
Jak dziwny ptak.
Więc jednak musisz pójść,
Posyłasz mi przez próg
Ulotny uśmiech swój, Madame…
Lecz będę czekał przyjdź,
Gdy tylko zechcesz przyjdź!
Będziemy razem śnić!
- Na szczęście ty nie musisz teraz odchodzić, więc… Lepiej tu pasuje pierwszy refren – powiedział Kuba, nie przestając grać, po czym powtórzył:
Więc bardzo proszę, wejdź,
Tu siadaj, rozgość się
I zdradź mi, kim tyś jest, Madame?…
Albo nie zdradzaj mi,
Lepiej nie mówmy nic.
- E tam, to wcale nie pasuje. – powiedziała Weronika, próbując utrzymać żartobliwy ton. Głos jej jednak podejrzanie drżał. – My cały czas gadamy jak najęci.
- Jak się uprzeć, to można znaleźć więcej różnic między nami a tą piosenką. A poza tym gadaliśmy, bo opracowywaliśmy wspólny scenariusz… Ale nie zamieniliśmy ani jednego słowa na żaden naprawdę ważny temat.
- To może nadal lepiej nie mówmy nic? – spytała Weronika, jednocześnie modląc się w duchu, żeby on zaprzeczył i powiedział wszystko, co ona chciała usłyszeć.
- Zrobimy, jak zechcesz. – odpowiedział on, a dziewczyna zastanowiła się, gdzie się podział jego kręgosłup. Od razu skarciła się w duchu za takie głupie myśli, rozumiejąc, że on chce być jak najbardziej delikatny wobec niej. – Nic ci nie będę narzucać na siłę, ale chcę ci zadać jedno pytanie.
- Słucham?…
- Powiedz mi, proszę… Co ci się tak bardzo nie podoba w naszym ogrodzie?
Weronice zrobiło się jeszcze bardziej głupio. Wcale nie chciała krytykować czegokolwiek, co miało z nim jakiś związek. Na przykład jego ogrodu. Ale jak już nagadała bzdur, to wypadałoby się z nich wytłumaczyć…
- Jest parę powodów, wiesz… Po pierwsze, on jest taki wymuskany. Śliczny. Ja wolę dzikie chaszcze, gdzie wszystko rośnie jak chce. A tu trawnik dopracowany w najmniejszym szczególe, każda trawka i listek na swoim miejscu, a całokształt elegancki, przesłodzony i kiczowaty. Ławeczki i oczko wodne. Idylla wręcz. I tu dochodzimy do drugiego problemu, który można streścić w trzech słowach: jakie to romantyczne! Ten ogród jest romantyczny do bólu. W romantycznych miejscach siedzi mnóstwo sparowanych ludzi. Bo jak romantycznie, to trzeba z kimś. A ja nigdy miałam z kim siedzieć w romantycznym miejscu. Nie mówiąc o tym, że w takim tłumie nastrój pryska, ale tym wszystkim, co tam siedzieli, najwyraźniej to nie przeszkadzało… Mi by przeszkadzało. Więc, jak widzisz, miejsce to nie pasuje mi pod żadnym względem.
- Ok. Wyjaśniłaś mi to bardzo dosadnie.
- Przepraszam, nie chciałam być obcesowa… Chciałam być… szczera.
- Wiem i dziękuję ci za to. Nie wiem, czy ci mówiłem, ale ja też nie lubię tego oczka i ławeczek. Między innymi z powodu tego, jak to ujęłaś, wymuskania.A jednak chcę cię prosić, żebyś… Mimo wszystko zechciała pójść do ogrodu. Ze mną. Są tam inne kąty. Jeden chciałbym ci pokazać.
Od razu pomyślała o bzach, które od początku zauważyła. Takiej propozycji nie mogła się oprzeć. Miała ochotę krzyknąć: dla ciebie wszystko! Opanowała się jednak i odpowiedziała normalnie:
- Oczywiście. Bardzo chętnie.
Tego się najwyraźniej nie spodziewał. Chyba szykował jakieś argumenty, by pokonać jej opór, a nagle okazały się one niepotrzebne. Bez słowa wstał i wyciągnął w jej stronę rękę, a ona, tak samo jak na balkonie, ujęła ją i wstała, po czym bez najmniejszego sprzeciwu poszła za nim.
„Ten człowiek dokonuje rzeczy niemożliwych. Najpierw zrobiłam z siebie konkursową idiotkę, a on to obrócił na korzyść dla nas obojga. Potem mogłam być pomocna w miejscu, w którym spodziewałam się, że będę tylko przeszkadzać. A teraz on będzie obalał we mnie kolejne bariery… Uda mu się to?” – zastanawiała się Weronika, schodząc po swych ulubionych schodach i idąc korytarzem w stronę drzwi prowadzących do ogrodu. Sytuacja imprezowa zmieniła się o tyle, że nikomu się nie chciało już głośno gadać. Gości było znacznie mniej – pewnie wiele osób pojechało do domu. Niektórzy snuli się nieprzytomnie pod ścianami, inni zajęli strategiczne miejsca na fotelach przy kominku i sofie naprzeciw telewizora. Na parkiecie ostatnie pary tańczyły przytulańce. Tłum z ogrodu zniknął – zostało tam tylko parę wyjątkowo romantycznych osób. Weronika patrzyła na to pobojowisko z odrobiną przerażenia. „I pani Arleta będzie musiała to sprzątać…” – myślała, mijając stół szczelnie zastawiony brudnymi naczyniami. „Pomogę jej.” – Dodała dla uspokojenia sumienia i skupiła się na rozpoznawaniu drogi, którą prowadził ją Kuba.
Wyszli z domu, ale nie skierowali się w stronę oczka wodnego. Kuba pociągnął Weronikę nieco na lewo. Jej oczom ukazał się niesamowity widok.
Cały róg ogrodu, między garażem a częścią pokazową dla gości, zarośnięty był krzewami bzu. Wszystkie kwitły. Dziewczyna w zwodniczym świetle księżyca rozpoznawała różne odcienie kwiatów, od ciemnych do jasnych. A w samym środku tego ozdobnego gąszczu królowały białe bzy, które Weronika wcześniej tak podziwiała.
- Mama chciała wszystkie te krzewy wyciąć. Gdy się tu sprowadziliśmy, były one bardzo chore. Udało mi się ją namówić, by dać im szansę, podciąć je i pozwolić im rozwijać się dalej. Jednocześnie zapowiedziałem, że w tym miejscu nie chcę żadnych maminych upiększeń i nowoczesnych uniedogodnień. I dlatego ten kąt wciąż tak wygląda. Mam nadzieję, że podoba ci się?
-Tak, nie wiesz jak bardzo. – Odrzekła Weronika, a w jej głosie brzmiał tak szczery zachwyt, że Kuba nie miał wątpliwości, czy jej wierzyć.
Usiedli razem na niskim kamiennym murku i przez jakiś czas nic nie mówili. Dobrze czuli się, milcząc wspólnie. Weronika miała wrażenie, że Kuba widzi wszystkie jej myśli i prześwietla je swym szczerym spojrzeniem. Bała się, że zobaczy w jego oczach zawód, zwątpienie, pogardę. Ale patrząc na niego, widziała tylko uczciwość i zaufanie. Wziął jej dłoń w swoje ręce, a ona nie wyrwała się, tylko siedziała bez ruchu, czekając na to, co będzie dalej. Kiedy nie mówił, odezwała się ona:
- Trudno uwierzyć, że poznaliśmy się dziś rano. Rozmawialiśmy trochę przez ostatnie parę godzin… O jakimś filmie. Nic nie wiem o tobie, a nie wyobrażam sobie, jak wyglądało moje życie, kiedy cię nie znałam. Czuję się, jakbyś był zawsze i chciałabym… byś nigdy nie odszedł… - powiedziała cicho.
- Nie odejdę. – obiecał on. – Zostanę przy tobie.
- Ale w jaki sposób? – spytała ona, mącąc nastrój i wprowadzając w rozmowę niebezpieczny element zdrowego rozsądku. – Ja mieszkam w Warszawie, ty tutaj, w Łodzi. Ty robisz maturę, zdajesz na studia, pewnie próbujesz do filmówki?… A ja jestem wciąż w liceum. Ty masz swoje życie tu, ja tam i tak naprawdę nic nas nie łączy.
- Za dużo nas łączy, by to po prostu zignorować. Plan jest prosty. Będę studiować w Warszawie.
Weronika postanowiła, że dziwić się będzie później.
- I co, zostawisz całą swoją rodzinę i pojedziesz do obcego miasta dla mnie? Z powodu naszej wspólnej nocnej przygody? – dodała, śmiejąc się drwiąco.
- Nie, Weroniko. Będę studiować w Warszawie, gdyż rozważam to od dawna, a teraz, wiedząc, że ty będziesz blisko, pojadę tam jeszcze chętniej. Jestem już dorosły i chcę się usamodzielnić, oderwać od starych. To chyba najlepszy sposób?
- No, nie wydaje się głupi. Jeśli ty będziesz w Warszawie, to wydaje mi się, że… wszystko zaczyna się w magiczny sposób układać i dopasowywać.
- To jeśli ustaliliśmy, że się w ogóle znów spotkamy, proponuję zakończyć tą naszą nocną przygodę z gestem. – Zerwał kwiat białego bzu, wręczył zaskoczonej Weronice i spytał:
- Czy zechcesz ze mną zatańczyć? - patrząc na zdumienie malujące się na jej twarzy dodał wyjaśniająco: - W końcu jesteśmy na imprezie.
Dziewczyna dla odmiany się zmieszała.
- Boję się, że… nie umiem tańczyć… z kimś. – wyznała po chwili odważnie.
- Nie szkodzi. Ja umiem. Będę cię prowadził.
Z otwartych drzwi od domu sączyła się cicho jakaś delikatna melodia. Weronika rozpoznała „Sambę PaTi” Carlosa Santany. Wmawiała sobie, że jest silną, niezależną i trzeźwo myślącą dziewczyną, ale nie na wiele się to zdało. W świetle księżyca, pod białymi bzami, przy ulubionej melodii, zatonęła w ramionach Kuby. A jemu chyba o to właśnie chodziło.
Minęła godzina, wypełniona szczelnie tańcem i rozmową, zanim Weronika przypomniała sobie, jak bardzo jest zmęczona.
- Chyba muszę iść spać. – szepnęła Kubie do ucha. - Jestem tak nieprzytomna, że właściwie to ty utrzymujesz mnie w pozycji pionowej. Sama bym się już dawno przewróciła.
- Wiem. – odszepnął jej chłopak, unosząc ją w obrocie. – Padasz z nóg. – Stwierdził, patrząc jak Weronika próbuje złapać równowagę. – W takim razie odeskortuję cię do pokoju, żebyś nie zasnęła gdzieś po drodze, a sam wrócę tu i pomogę mamie sprzątać. – westchnął, patrząc na poimprezowy stan w pokoju.
Szli korytarzem, kierując się do pokoju gościnnego, gdzie mieli nocować rodzice Weroniki i ona sama. Dziewczyna zatrzymała się w połowie drogi i powiedziała do Kuby głosem dużo przytomniejszym, niż godzinę temu.
- Widzisz te schody?
- Tak… Znam je dość dobrze… Stoją tu, od kiedy się do tego domu wprowadziliśmy…
- Co ty pleciesz. – żachnęła się dziewczyna. – Nie żartuj sobie ze mnie teraz, bo muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. To wszystko dzięki tym schodom. One mnie przyciągały, wiesz? Od pierwszej chwili, gdy na nie spojrzałam. A gdy pierwszy raz na nich zniknąłeś, myślałam, że zerwę się i pobiegnę za tobą. Ale nie byłam w stanie. A potem, gdy się tak strasznie nudziłam, te schody mnie wezwały i przyciągnęły, i zaprowadziły do ciebie…
- Weroniko, faktycznie jesteś bardzo zmęczona. Opowiadasz mi jakieś swoje wizje? Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju…
- Nie wierzysz mi? Tak naprawdę było. Ja wiem, że schody nie są w żaden sposób żywe i nie mogą zmienić czyjegoś życia, ale… tak było! One są magiczne. Wydzielają jakieś fluidy, które ja odbieram… Zawołały mnie, a ja weszłam na nie, a potem poszłam dalej… I wpadłam w ten strasznie głupi sposób do twojego pokoju… Ale gdybym tego nie zrobiła, to wcale byśmy nie porozmawiali, ani nic.
- Nie myśl tak. Nawet gdybym nie rzucił tej przeklętej roboty i nie zaczął szukać cię na zabawie, to na pewno znalazłbym okazję by z tobą porozmawiać jutro przy śniadaniu. Nie minęlibyśmy się. Ty to tylko… przyspieszyłaś.
- O rany, teraz dopiero widzę, jak się bezsensownie zachowałam. Przepraszam. Przez moją wyobraźnię cała nasza znajomość zaczęła się wyjątkowo dziwnie.
- Dziwnie? Zaczęliśmy od wielkiego, wspólnego sukcesu, a ty narzekasz? A wydaje mi się… Że to nie jest jedyny wspólny sukces, jaki dziś osiągnęliśmy.
- Nie? – spytała niepewnie Weronika, zauważając szczególny ton jego głosu i zmianę otaczającego ich nastroju.
- Nie. Myślę, że powinniśmy zawrzeć teraz umowę. Pod tymi schodami, aby pasowało do twojej historii. – Tu zrobił pauzę, odchrząknął, po czym spytał poważnie: - Czy chcesz być moją dziewczyną?
Weronice zaschło w gardle z emocji. Nie zastanawiała się jednak długo.
- Chcę. – odpowiedziała zdecydowanie, choć głos miała schrypnięty.
- Żeby umowa weszła w życie, trzeba ją przypieczętować. – mruknął Kuba, przyciągnął dziewczynę do siebie i ją pocałował.
A Weronika w krótkim przebłysku przytomności i humoru pomyślała, że rzadko zdarza się, aby schodyotwierały nową drogę życia. Nie zastanawiała się jednak dalej, czy to oznacza, że teraz będzie miała tylko pod górkę, gdyż ani chwili dłużej nie była przytomna.
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości