Mida Mida
54
BLOG

Baśń (3)

Mida Mida Rozmaitości Obserwuj notkę 18

 

 
Baśń o dzielnym rycerzu Gotfrydzie, pięknej pannie Judycie i złym magu Absywiuszu
 
Rycerz obudził się, gdy ściany jego komnaty rozjaśnił blask wschodzącego słońca. Przez chwilę leżał bez ruchu, przypominając sobie wydarzenia poprzedniego dnia i spotkanie z dziewczyną w nocy. Jedno wiedział na pewno: musi zrobić wszystko, by pozostać w zamku dłużej. Stary odźwierny powiedział mu, że musi wyjechać jak najszybciej, ale pewnie nie chciał, by mag dowiedział się, że ktokolwiek przybył do zamku. Teraz, gdy Gotfryd usłyszał z ust dziewczyny całą tę historię, wiedział, że nie może wyjechać. Rycerz zrozumiał, że musi spotkać się z magiem twarzą w twarz i przekonać go, by pozwolił mu mieszkać w zamku przez jakiś czas.
Wstał i ubrał się. Po chwili do jego drzwi zapukał służący, przynosząc śniadanie.
– Chcesz już ruszać w drogę, rycerzu? – Zapytał służący, przyglądając mu się niespokojnie.
– Tak naprawdę nie chcę. Chciałbym tu pozostać.
Służący zdziwił się bardzo.
– Chyba nie zdajesz sobie sprawy, z tego co mówisz. To zbyt niebezpieczne… – Powiedział cicho.
– Wiem, o czym mówię… Dlatego mam pewną prośbę. Pragnę, byś zaprowadził mnie do pana tego zamku, bym mógł z nim pomówić osobiście.
Służący zrozumiał, że rycerz podjął decyzję i nic go nie przekona, by zmienił zdanie.
– Nie wiem, czy to możliwe. Ale pójdę do pana i przekażę mu twą prośbę.
– Dziękuję. – Powiedział Gotfryd, a służący bez słowa wyszedł z komnaty.
Rycerz nie czekał bez ruchu, aż służący wróci z odpowiedzią od maga. Postanowił zwiedzić zamek. Przechadzał się samotnie po starych korytarzach, zaglądając do otwartych komnat. Oglądał ze smutkiem ogromne pomieszczenia, ogołocone ze wszelkich ozdób, a nawet najzwyklejszych mebli. Wszędzie, gdzie się obrócił, widział pustkę i zaniedbanie. Im dłużej chodził po zamku, tym bardziej było mu przykro. Zaczął uświadamiać sobie ogromne straty wynikające z zaniedbań maga. A on to wszystko miał naprawić, obudzić w tych starych murach nowe życie, wypędzając z nich gnieżdżące się wszędzie zło…
Rycerz pobieżnie obejrzał pomieszczenia w zamku, domyślając się, że niewiele się różnią między sobą: oprócz komnaty panny Judyty i zapewne tej, w której mieszkał mag Absywiusz, wszystkie były puste i zaniedbane. Obok zamku było małe gospodarstwo starego odźwiernego-służącego i jego rodziny. Tu też wszystko było w ruinie. Tyle trzeba tu zrobić, by doprowadzić sprzęty i obrządki do jakiegokolwiek porządku, a to będzie sam początek pracy! A jak pozbyć się złych duchów, które opętały te tereny? I jak odmienić serce maga, zastygłe w nienawiści?
Chodząc długimi ciemnymi korytarzami, rycerz dotarł do drzwi na dwór. Wyszedł i domyślił się, że stoi w miejscu, gdzie niegdyś był ogród zamkowy. Przez chwilę po nim spacerował. Tak się zamyślił, że nie zauważył nawet, gdy podeszła do niego Judyta.
- Witaj, Gotfrydzie.
- Witaj, Judyto. – Odpowiedział. Czuł się dziwnie zmieszany pod jej spojrzeniem. – Właśnie zwiedzam zamek. Muszę go poznać, ponieważ zamierzam tu zostać i odnowić go, na ile będę umiał. Właśnie czekam na spotkanie z twoim szanownym dziadkiem…
Judyta nic nie powiedziała, tylko zbladła.
- Gdybyś mogła mnie wspomóc… - zaczął rycerz powoli.
- Oczywiście. – Powiedziała szybko. – Zrobię dla ciebie, co tylko zechcesz. Ty się dla mnie tak bardzo narażasz! Rozmowa z moim dziadkiem to przecież „wejście w paszczę lwa”! W czym mogę ci pomóc?
- Opowiedz mi dokładnie, jak wygląda zamek, co się gdzie znajduje. Wszelkie informacje są dla mnie ważne.
- Jak sobie życzysz, Gotfrydzie.
Judyta opowiedziała mu, ile w zamku jest pokoi, jak są rozmieszczone. Powiedziała, że rodzina służących mieszka w pokojach obok bramy głównej, gdyż obok bramy znajduje się ich niewielkie gospodarstwo. Osobiste komnaty maga są z drugiej strony, w lewym skrzydle zamku. W lochach są tajemnicze pomieszczenia, w których mag przeprowadzał swoje eksperymenty. Jej zaś wieża znajduje się w prawym skrzydle, jak najdalej od komnat maga. Pozostałe pokoje w zamku są opuszczone i nikt się nimi nie zajmuje. Więcej nie miała do opowiadania. Odprowadziła rycerza do komnaty, w której nocował i pożegnała go, obiecując, że następnego dnia o tej samej porze będzie na niego czekała w ogrodzie.
 
Spotkanie to bardzo rycerza ucieszyło. Miał wrażenie, że to kolejny znak, że jego zamiar się powiedzie, a mag pozwoli mu zamieszkać w zamku. Zawrócił do swej komnaty i czekał niecierpliwie na powrót służącego, mając nadzieję, że mag Absywiusz mimo swej niechęci do wszystkiego, co żywe, zechce się z nim zobaczyć. Czekając układał plany działania na najbliższy czas. Najpierw postanowił doprowadzić „do stanu używalności” zamek i gospodarstwo służących… Wtem usłyszał pukanie do drzwi. To musiał wrócić stary służący.
– Proszę wejść. – Powiedział rycerz odruchowo, nie odwracając głowy. Czekał, aż służący odezwie się pierwszy, ale za jego plecami panowała cisza. Gotfryd zdziwiony obejrzał się i zobaczył w swej komnacie samego maga. Przestraszył tak bardzo, że nie mógł wykrztusić słowa. Rycerz był bardzo odważny, ale mag był naprawdę przerażający! Wysoki i potężny w budowie, okryty czarną szatą, miał długie, siwe włosy i brodę, zaniedbaną i potarganą. Na jego twarzy widniał kamienny, niewzruszony wyraz, a oczy przeszywały rycerza niczym sztylety. Tylko te oczy w twarzy maga były żywe, a widać w nich było morze nienawiści do ludzi i świata, w którym żył.
- To ty jesteś tym zuchwalcem, który przybył do mego zamku w środku nocy i zamiast jak najszybciej się stąd wynieść, chce tu jeszcze zamieszkać? – zapytał mag. W jego głosie nie było żadnych emocji, tylko w straszliwych oczach widać było błysk stali, zwiastujący nieugiętą wolę. Rycerz zrozumiał, że z tym człowiekiem nie można żartować.
- Pozwól mi wytłumaczyć, panie… - poprosił rycerz.
- Pozwalam. Mów, skąd się tu wziąłeś i czego chcesz? To moje ziemie i zamek, ja jestem tu panem. Pamiętaj, że ode mnie zależą twoje przyszłe losy. Jesteś w mojej mocy, więc wykorzystaj dobrze szansę, którą ci daję.
- Dobrze, panie. Pytasz, jak się tu znalazłem?… Wracałem z wyprawy wojennej, zboczyłem z głównej drogi i zabłądziłem w lesie. Na szczęście trafiłem do twego zamku, gdzie udzielono mi schronienia na noc. Ja nie mam się gdzie podziać, panie. Jedyna bliska mi osoba, matka moja, zmarła niedawno i zostałem sam. Chcę wstąpić do twej służby, panie.
Tu Gotfryd przerwał na chwilę, ale twarz maga nadal była niewzruszona, jakby w ogóle nie usłyszał niespodzianych słów rycerza.
Gotfryd zaczerpnął tchu i mówił dalej nieco śmielej:
- Trochę świeżej, młodzieńczej siły na pewno się przyda. Jestem silny i dużo wiem, gdyż przez lata uczęszczałem na nauki do szkół. Chcę zająć się zamkiem, aby wyglądał jak siedziba bogatego i potężnego pana. By imię władcy tych ziem było znane w całej okolicy, jako człowieka wyjątkowej mądrości i wielkiego bogactwa. Dlatego proszę cię panie, byś przyjął mnie do swej służby i pozwolił zamieszkać w tym zamku.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Rycerz bał się głośniej odetchnąć. W końcu mag odezwał się, mówiąc donośnie i zdecydowanie.
- Chcesz zająć się zamkiem, tak? Jakieś remonty, zmiany w wyposażeniu? Ale skąd chcesz wziąć środki potrzebne do tego? Chyba nie liczysz na to, że dostaniesz pieniądze ode mnie!
- Oczywiście, że nie, panie. Wszystko załatwiałbym na mój własny koszt. Nie mógłbym obarczać cię wydatkami, jeśli podjąłbym się sam odnawiania zamku. Proszę tylko o pozwolenie, bym mógł przeprowadzić wszelkie potrzebne zmiany. To piękny zamek, a bez odbudowy zgubne działanie czasu doprowadzi do jego zupełnej ruiny. – Mówił szybko rycerz, bojąc się, że nieuważnym sformułowaniem myśli tylko maga zniechęcił.
Ale było inaczej. Trudno powiedzieć, co się stało, może to urok rycerza, a może jego żarliwa wiara w powodzenie planu, a może po prostu samotne życie maga i szansa na interesujące towarzystwo i odmianę monotonnego życia sprawiła, że Absywiusz podjął decyzję korzystną dla Gotfryda.
- Zgadzam się, rycerzu. Możesz tu zamieszkać. Zawołam służącego, który przygotuje dla ciebie komnatę do osobistego użytku. Jutro masz się u mnie stawić z gotowymi planami odnawiania zamku. A do wieczora nie chcę cię widzieć. I niech nikt inny nie warzy się mi przeszkadzać! – zawołał mag potężnie i odszedł, pozostawiając rycerza samego w pokoju, zdumionego i uradowanego. Wiedział, że to dopiero wstęp do jego pracy, ale tak pozytywny początek napełnił go nadzieją na przyszłość. Czuł, że nie zawiedzie zaufania, jakie pokładała w nim Judyta. Był pewien, że pokona wszystkie trudności, które go czekały, jeśli tylko będzie o niej pamiętał.
Po chwili do komnaty wszedł służący i powiódł rycerza ciemnymi korytarzami. Wskazał mu obszerną komnatę w zupełnie innej części zamku. Mag chyba pragnął jak najbardziej oddalić rycerza od wieży, w której mieszkała panna Judyta. Gotfryd wszedł do przestronnej komnaty, która umeblowana była bardzo ubogo: było tam jedynie łóżko, stół, krzesło i mała komoda na rzeczy osobiste. Ale rycerz był pełen radości, że w ogóle pozwolono mu mieszkać w zamku i nic nie było w stanie go przestraszyć. W jego głowie powstawały coraz wyraźniejsze plany działania. Rozmyślał nad kolejnymi sposobami, jak też z ponurego i zniszczonego zamczyska zrobić wspaniałą siedzibę. Nad pozostałymi częściami zadania, które dała mu dziewczyna, postanowił zastanawiać się później, gdy wykona jego pierwszą część porządnie.
Tymczasem mag Absywiusz we własnej komnacie rozmyślał nad swą rozmową z rycerzem. Był bardzo zadowolony. Wbrew temu, co myślała jego wnuczka oraz wszyscy ludzie, którzy uciekli ze wsi wokół zamku, serce maga nie było na wskroś przeniknięte złem. Czasem odzywały się w nim uczucia. Ale zdarzało się to bardzo rzadko, ponieważ mag, zrozpaczony po śmierci swej córki, wywołał z samych piekieł złe moce. Duchy opanowały nie tylko ziemie maga, ale też jego umysł i duszę. Dlatego został on pozbawiony ludzkich odczuć i zachowań. Tego dnia było inaczej. Widok obcego człowieka, po raz pierwszy od piętnastu lat, obudziła w magu trochę współczucia dla cudzego nieszczęścia. Poza tym czuł się on miło wyróżniony, że to o niego będą tak dbali, jak o wielkiego pana. I nic nie będzie musiał za to płacić… Ale złe moce nie próżnowały. Mag postanowił wykorzystać rycerza. Chciał, by Gotfryd zrobił wszystko, co mu obiecał, odbudowę zamku i doprowadził do dawnej świetności ziemie maga, a potem postanowił go wypędzić. Po raz pierwszy od lat cieszył się z tego, co miały mu przynieść kolejne dni. Najwyraźniej był to dla wszystkich szczęśliwy czas.
 
 
Mida
O mnie Mida

30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki. Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru. Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem by Katrine *** My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy Nic nie wiemy, nic nie znamy za to ładnie wyglądamy Kiedy trzeba zrobić dyg My zrobimy go jak nikt Na sukienkach żadnej plamy Przy jedzeniu nie mlaskamy Dama z damą, ty i ja Mama z nas pociechę ma Dama mamie nie nakłamie Wierszyk powie, zna na pamięć Dama grzeczna jest jak nikt No i pięknie robi dyg *** Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną Na klombach mych myśli sadzone za młodu Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną I które mi świeci bez trosk i zachodu. Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety Rozdaję wokoło i jestem radosną Wichurą zachwytu i szczęścia poety, Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. (Kazimierz Wierzyński) *** Każdy twój wyrok przyjmę twardy Przed mocą twoją się ukorzę Ale chroń mnie Panie od pogardy Od nienawiści strzeż mnie Boże Wszak tyś jest niezmierzone dobro Którego nie wyrażą słowa Więc mnie od nienawiści obroń I od pogardy mnie zachowaj Co postanowisz niech się ziści Niechaj się wola twoja stanie Ale zbaw mnie od nienawiści Ocal mnie od pogardy Panie (N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca") *** Śnić sen, najpiękniejszy ze snów, Iść w bój, w imię cierpień i krzywd I nieść ciężar swój ponad siły, Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt. To nic, że mocniejszy jest wróg, Że twierdz obległ setki i miast, Lecz bić, bić się aż do mogiły. Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd, Choć tak beznadziejnie daleki ich blask. By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł Pod sztandarem swym iść, Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg! Właśnie to posłannictwa jest sens, Więc ślubuję tu dziś Mężnym być i nie skalać się łzą, Gdy na śmierć przyjdzie iść. I nasz świat lepszy stanie się, niż Dawniej był, nim rycerski swój kask Wdział i ten, co ślubował niezłomnie Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd! The Impossible Dream, Joe Darion THE VERY BEST OF Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie O III urodzinach Salonu24 Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach Bajka wakacyjna - o elfach Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga Niejasne bajdurzenie o dorosłości Matura. Krótkie studium poznawcze Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr O moim pisaniu - właśnie Naiwna. Głupia - o zaufaniu Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa "Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd Oto właśnie ta Noc - o Passze Historia pewnego cudu - o moich narodzinach Okruchy życia - o mnie Starsza Siostra - o siostrze :) Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku Zagiąć psora - o nauczycielach Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Rozmaitości