Marek Migalski Marek Migalski
179
BLOG

Busola symbolem PiS, radar symbolem PO

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 38

 

Przed ponad rokiem, w moim poprzednim zyciu – jako komentator i publicysta -  napisalem we “Wprost” artykul, ktory po kilkumiesiecznej mojej przygodzie z uprawianiem realnej polityki wydaje mi sie dzisiaj jeszcze bardziej prawdziwy. niz w chwili, gdy go stworzylem. Pozwolcie wiec, ze zrobie rzecz lekko ambarasujaca – zacytuje obszerne fragmenty wlasnego artykulu.
 
Riesman dokonuje w  książce “Samotny tlum” ważnego rozróżnienia – na ludzi wewnątrzsterownych i zewnątrzsterownych.
      Ci pierwsi zdominowali XIX stulecie - byli wyposażani przez swych rodziców w jasne reguły i zasady. Ich wewnętrzny kodeks miał im nakazywać zachowanie godne chrześcijanina i dobrego obywatela danej społeczności. Mieli się kierować psychologicznym żyroskopem, rodzajem zinternalizowanej busoli, która w każdych warunkach, pod każdą szerokością geograficzną nakazywała przestrzeganie wpojonych zasad. Jeśli nie sposób już było sprawować nadzoru nad nimi w ramach osiadłej, kierującej się tradycją wspólnoty, należało ich wyposażyć w ów żyroskop, by sami – w nowych warunkach i nowych miejscach – dążyli do zbożnych celów.
Tacy ludzie byli przez całe życie wierni swym ideałom. Nie interesowały ich okoliczności, w jakich przyszło im żyć – zawsze i wszędzie pozostawali wierni swemu wychowaniu i wzorcom, w które ich wyposażono. Nawet jeśli otoczenie mogło uważać ich za dziwaków. Oficer brytyjski nawet w monsunowych Indiach zasiadał do herbatki o piątej po południu w nienagannym uniformie, a jego żona ubierała się zgodnie z zadami savoir-vivre’u obowiązującymi w Londynie.
      Kimś zupełnie innym jest, według Riesmana, człowiek zewnątrzsterowny. U niego busolę zastąpiono radarem. Jest on więc wciąż nastawiony na badanie reakcji otoczenia, na pozytywne i negatywne oceny płynące od ludzi. Modyfikuje swoje postępowanie w zależności od ich opinii. Nie ma jasno sprecyzowanego celu, zasad, reguł – zmienia je bezustannie w zależności od okoliczności i napotykanych sytuacji. Wychowuje swoje dzieci nie w przekonaniu, że największą cnotą jest wierność niezmiennym normom, lecz w poczuciu, że należy się kierować empatią, asertywnością, duchem kooperacji. Zwraca więc uwagę na to, czy jego dziecko i on sam są akceptowani, lubiani w grupie, czy potrafią z nią współpracować. Nie szanuje niezmiennych reguł, bo wie, że utrudniają one – a nie ułatwiają – adaptację we wciąż zmieniającej się rzeczywistości. Wsłuchany jest w reakcję otoczenia, od niej uzależnia swoje postępowanie. Jeśli oceny bliźnich są dla niego niepochlebne – zmienia swoje zachowanie. Nie tkwi w poczuciu, że to on ma rację, a inni są w błędzie.
       Czyż w rozróżnieniu Riesmana nie odnajdujemy Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska? Ten pierwszy jest typowym wewnątrzsterowcem – od lat głosi te same idee i diagnozy, zupełnie nie przejmuje się głosami płynącymi z otoczenia. Ma się nawet wrażenie, że im częściej i ostrzej jest atakowany, tym większe jest jego przeświadczenie, że racja jest po jego stronie, że jego poglądy są słuszne. O „układzie" mówił na początku lat 90., ale także w czasach, gdy był premierem, oraz obecnie, gdy jest za to wyśmiewany. To samo dotyczyło lustracji, dekomunizacji, polityki zagranicznej itp. Od dziesięcioleci jest tym samym Kaczyńskim – w tym dobrym i tym złym sensie.
      Zupełnie kimś innym jest Donald Tusk – to typowy przykład zewnątrzsterowca. Ewolucja jego poglądów jest zadziwiająca: kiedyś był zwolennikiem klasycznego, wolnorynkowego, trochę nawet antyklerykalnego liberalizmu, a także przeciwnikiem lustracji i dekomunizacji. Dziś prezentuje poglądy dokładnie odmienne – jest współczującym konserwatystą, pielgrzymuje do Łagiewnik, wziął ślub kościelny, wciąż apeluje o solidarną politykę społeczną. Jest także zwolennikiem lustracji. Takich wolt światopoglądowych wykonał już wiele, bo zamiast busoli ma wbudowany radar. Gdy tylko zmieniają się nastroje społeczne, zmienia się także diagnoza i poglądy samego Tuska. Świetnie wyczuwa te nastroje, jest uzależniony od badań opinii publicznej i reakcji mass mediów, dba o opinie innych. Jest gotów modyfikować swoje stanowisko, a nawet je zmieniać w zależności od okoliczności.
Czasy współczesne są bardziej łaskawe do polityków zewnątrzsterownych – polska telekracja nie znosi mężów stanu, wizjonerów, ideologów. Kocha natomiast ludzi sympatycznych i uśmiechniętych, plastikowych i łatwo dostosowujących się do zmieniających się oczekiwań gawiedzi. Rozumieli to Kwaśniewski i Marcinkiewicz, pojął to także Tusk.
 
Dzisiaj, gdy jestem politykiem i uczestnikiem sporu politycznego widze to jeszcze bardziej wyraznie – obecny premier jest wiezniem swojego radaru, lider PiS zinternalizowanej busoli. Proponuje wiec by te dwa przedmioty staly sie symbolami obu najwiekszych partii w Polsce, tak jak osiol i slon sa symbolami Partii Demokratycznej i Partii Republikanskiej w USA. Chociaz wiem, ze tak sie nie stanie, bo radar i busola sa raczej znakami ograniczenia obu naszych formacji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka