Marek Migalski Marek Migalski
2706
BLOG

Czterech mędrców i durnota roku

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 13

 

W dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” tekst autorstwa czterech mędrców – Krzysztofa Bobińskiego, Jacka Kucharczyka, Bartłomieja Nowaka i Jana Piekło. Każdy z nich musiał napisać po co najmniej 6 zdań. Wysiłek, zaiste, herkulesowy.

Co panowie piszą? Nie najgłupsze rzeczy – że jesienne wybory „negatywnie wpłyną na nasze przewodnictwo w UE i możliwa jest jedynie minimalizacja strat”. Że kampania może „negatywnie  odbić się na przebiegu polskiego przewodnictwa w UE”. Że część ministrów będzie startować  w wyborach, co „może odbić się negatywnie na ich aktywności w pracach prezydencji”.  Jeśli osoby tak wiernie dotychczas kibicujące obecnemu rządowi, poważają się na krytykę utrzymania przez Donalda Tuska jesiennego terminu wyborów, to znaczy, że dzieje się coś poważnego. Kota nie ma, że myszy zaczynają tak harcować, czy co? Premier znowu na nartach?  

Ale potem jest już niestety tylko gorzej. Po pierwsze, twierdzą autorzy, że Polska podczas prezydencji musi skupić się na szukaniu kompromisu, a nie na wywalczeniu czegoś dla Polski.  To typowe unijnofilne „ble, ble”… Że jesteśmy wspólnotą, że trzeba szukać kompromisu, że ważniejszy jest interes Unii jako całości. I powtarzają to zarówno Niemcy, Francuzi, jak i Brytyjczycy czy Włosi, ale tylko Polacy (a właściwie ich specyficzna część – to znaczy tzw. specjaliści i tzw. intelektualiści) zdają się w to wierzyć. Wszyscy w Unii wykorzystują prezydencję do przeforsowania swoich wizji, ale tylko polska prezydencja ma być pozbawiona jakiejkolwiek polskiej specyfiki i broń Boże nie może służyć polskim interesom. To byłby nacjonalizm i to wąsko pojmowany.

Po drugie, czterej panowie nawołują do zawarcia przez wszystkie partie zasiadające w parlamencie Paktu na rzecz prezydencji. No tak się szczęśliwie zdarzyło, nie uwierzycie Państwo, że tego samego dnia w „Polska The Times” polityk partii rządzącej, Paweł Zalewski, nawołuje do tego samego. Cóż za wspaniała i przypadkowa, oczywiście, koincydencja. A nie mógł się pan Paweł po prostu dopisać do artykułu czterech panów. I oszczędniej by było i uczciwiej. Z ich strony. Nie z jego – on wszak jest politykiem obozu rządowego, oni – wydawało się – nie.

No  i po trzecie – mędrcy nasi, mając rację, ze priorytetów przedstawionych przez rząd jest za dużo, proponują ograniczenie ich do dwóch, w tym do stosunków ze Wschodem. Jakoś zupełnie nie wspominają, że tego właśnie dotyczyła propozycja PJN o wpisaniu jako jednego z priorytetów podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Może tego nie zauważyli. No szkoda, nie każdy musi być uważnym  obserwatorem i interesować się tym, o czym pisze. A może zauważyli, ale po co pompować partię opozycyjną? To durnota by wszak była…

Ale najsłodsze zdanie całego artykułu znajduje się w ostatniej jego części. Autorzy nawołują do tego, by kontynuować spodziewany priorytet prezydencji węgierskiej, to znaczy rozszerzenie UE na kraje bałkańskie ! Jak widać, Polska nie powinna realizować swoich interesów - powinna realizować interesy węgierskie. No bo jaki interes ma mają mieć Węgry z rozszerzenia Unii na Chorwację i inne kraje bałkańskie – świetnie rozumiem. Ale jaki jest w tym interes Polski? Zupełnie nie kumam (zwłaszcza jeśli porównać to z realizacją postulatu PJN, czyli stowarzyszeniem z Ukrainą). No i teraz owo najsłodsze zdanie, pretendujące do miana „ig-myśli” roku 2010: „ …stosunki ze Wschodem należałoby widzieć w szerszym kontekście rozszerzenia EU. Dlatego polska prezydencja powinna wspierać integrację państw Bałkanów Zachodnich”. Żeby budować stosunki ze Wschodem, należy przyjąć kraje Bałkanów … Zachodnich. Wot dialektyka!  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka