Mam zadanie politologiczne dla wszystkich, którzy uważają, że coś kumają z polskiej polityki. Otóż czy jest możliwe, że po wyborach powstanie rząd, w którym nie będzie partii Tuska, partii Kaczyńskiego i partii Napieralskiego, a centralnym spoiwem tego gabinetu będzie klub PJN? Jak to będzie możliwe? Co musiałoby się stać, żeby taka układanka zaistniała? Kombinujcie, Drodzy Internauci.
Aha, nie trzeba zakładać, że PO, PiS lub SLD nie wygrają nadchodzących wyborów - wprost przeciwnie: to dokona się właśnie dzięki temu, że któraś z tych partii okaże się zwycięzcą, a pozostałe dwie zajmą drugie i trzecie miejsce.
Nagrodą będzie satysfakcja i miano spiskowca roku!