Marek Migalski Marek Migalski
4831
BLOG

Odchodzę z Salonu24. Koniec blogowania. Początek tabllicowania.

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 50

Chciałbym się dziś z Państwem pożegnać. Z trzech powodów.

Po pierwsze, nie powinienem nadal udawać, że uważam, iż debatuję tu w „salonie”, z „niezależnymi publicystami”. To miejsce już dawno przestało być salonem, bo obyczaje tu panujące daleko odbiegają od tych, które zwykło nazywać się "salonowymi". Wystarczy zajrzeć do komentarzy pod kilkoma moimi wpisami, by przekonać się, że panuje tam chamstwo i wulgarność. Podobnie jest z "niezależnością" tutejszych trolli - są niezależni jedynie od samodzielnego myślenia. Większość z tych, którzy dokonują wpisów, to pałkarze partii politycznych (ze szczególnym uwzględnieniem PiS i PO), więc trudno liczyć na ich niezależne myślenie. No i fałszem jest też określanie ich jako "publicystów" - to zazwyczaj tępe młotki służące do bicia po głowie osób inaczej myślących. Ich dodatkowym zadaniem jest szczucie i plucie. Nie chcę dalej dawać im pretekstu do wycia i bluzgania - mnie to nie za bardzo obchodzi, ale przecież człowiek jest odpowiedzialny za tę odrobinę przestrzeni publicznej, jaką jest jego blog, więc chyba moim obowiązkiem jest zablokowanie możliwości wypływania na powierzchnię tej gnojówki, którą często znajdowałem pod moimi wpisami.

 

Po drugie, swój blog przenoszę na swoją stronę www.migalski.eu i tam będzie można codziennie znaleźć moje przemyślenia na tematy wszelakie. Czyli to, co do tej pory robiłem w tym miejscu. Oznacza to, że kto zechce zajrzeć na mój blog, będzie musiał kliknąć na moją stronę. Po co mam zwiększać klikalność innych stron, jeśli mogę to zrobić dla siebie. Czyli postępuję czysto merkantylnie i we własnym interesie. To właśnie drugi powód.

 

Po trzecie, i najważniejsze, decyzja ta podyktowana jest tym, że przestałem wierzyć w ideę bloga. Moje wpisy na stronie www.migalski.eu będą miały zablokowaną opcję komentowania. Dlaczego? Ponieważ nie wierzę w to, że debata z internautami ma sens. Trzeba to po prostu przyznać - upowszechnienie internetu zaskutkowało tym, że został on zalany najgorszym syfem. Ludzie szukający tam miejsca debaty publicznej, współczesnej agory, środka do wymiany myśli i wrażeń, muszą przyznać, że coraz o to trudniej. A już prawie niemożliwe jest to w formie blogowej - tu, by dotrzeć do sensownego i wartościowego komentarza, trzeba przebrnąć przez dziesiątki czy nawet setki popisów chamstwa, wulgarności i plugastwa. Normalny człowiek nie ma na to czasu i ochoty. Przynajmniej ja nie mam.

 

To zresztą problem poważniejszy - chyba należy mieć odwagę głośno powiedzieć: masowość internetu zaczyna go zabijać. I dotyczy to także blogów. Już praktycznie nikt z poważnych blogerów nie wdaje się w komentarze ze swoimi czytelnikami, bo zamiast rzeczowej dyskusji, spotyka się tam z atakami osobistymi i wulgarnymi uwagami. Ktoś, kto sądził, że blogowanie będzie nowym sposobem komunikowania się społecznego, musi przyznać, że ta forma okazała się ślepą uliczką. W internetowej dyskusji ważne są nisze, wąskie kanały komunikacji, elitarne (jak na razie) portale - tam warto wdawać się w dyskusje. Ale blogowanie skierowane do szerokiego odbiorcy, musi zakończyć się albo zgodą na udawanie, że służy ono do prowadzenia debaty, albo siedzeniem przed komputerem i usuwaniem 90% komentarzy. Ja mam odwagę to przyznać. A że wyborcy płacą mi nie za walkę z frustratami i zakompleksionymi trollami, i nie powinienem tracić czasu na walkę z nimi, to wybieram formułę blogu bez możliwości dyskutowania. To zmienia całkowicie dotychczasową formułę blogowania i chyba trzeba będzie wymyślić na tę nową czynność jakąś nową nazwę ( "tablicowanie"?). Blogowanie w dotychczasowej formule umarło, skończyło się. Nikt poważny nie traktuje możliwości debaty z masowym odbiorcą jako sposobu na demokratyczny dyskurs dlatego, że zdecydowana większość biorących w nim udział wykorzystuje tę okazję do wywalania na wierzch swych śmierdzących bebechów, a nie do merytorycznej wymiany zdań z autorem. Żeby dotrzeć do jakiegoś sensownego komentarza, trzeba najpierw przebrnąć przez dziesiątki bezsensownych i głupich uwag, które więcej mówią o ich autorach, niż o zadanym temacie. Miejmy odwagę i bezczelność do powiedzieć – blogi umarły, bo zabiła je ich masowość. Zdechły pod własnym ciężarem. Zadusiły się swoją powszechnością. Zadławiły demokratycznością.  

 

Zapraszam więc od jutra na swoją stronę i do zapoznawania się z moimi słusznymi poglądami na wszystko. Jednocześnie chciałbym podziękować tym wszystkim, z którymi dało się tu przez te 4 lata trochę pogadać. Kilkoro z was zachowam we wdzięcznej pamięci (dotyczy to także założycieli i twórców S24).

 

Do zobaczenia. Ale już na www.migalski.eu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka