Odwołanie władz będzie niemożliwe? Nowy projekt referendów
O co chodzi? W prezydenckim projekcie znalazł się zapis, który ograniczy siłę referendów lokalnych. Aby jego wynik był wiążący, będzie musiało wziąć w nim udział co najmniej tylu mieszkańców, co w wyborach samorządowych! Dziś wystarczy 3/5.
Referendum jak wybory
- To spowoduje, że odwołanie władzy będzie praktycznie niemożliwe - uważa Adam Bochentyn, prawnik z Uniwersytetu Gdańskiego, który konsultował projekt. Dlaczego? Bo frekwencja w wyborach samorządowych jest z reguły znacznie wyższa niż w referendach. Często za sprawą samych prezydentów miast, wójtów i burmistrzów. - Zdarza się, że apelują do swoich wyborców, by nie brali udziału w udziału - napisał. Wtóruje mu Marcin Gerwin, politolog i społecznik z Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej: - Już dziś większość referendów odwoławczych jest nieważna z powodu zbyt wysokiego progu - tłumaczy.
- Prezydent Komorowski postanowił, że referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz będzie ostatnie. Od reszty wara! - mówił Ikonowicz. Wczoraj przeciwnicy prezydent Warszawy mieli już 133,5 tys. podpisów pod wnioskiem o zwołanie referendum odwoławczego. Brakuje im drugie tyle.
Nikt nie słuchał Majora
- Prezydent chce zalegalizować porubstwo, arogancję i korupcję lokalnych władz - ostrzegał Major, który od kilku miesięcy próbował zainteresować sprawą organizacje, działające na rzecz budowania społeczeństwa obywatelskiego. Ale nikt nie chciał go słuchać.
Hałas zrobili więc ludzie, którzy od dawna są z boku sceny politycznej. Bo czują, że władza chce ograniczyć obywateli, którzy - jak mówi Ikonowicz - ostatnio rozsmakowali się w demokracji.
W tej kadencji zorganizowano już ponad 70 referendów odwoławczych. W poprzedniej (2006-10) - 81. Z czego tylko 14 było ważnych. O referendach zrobiło się ostatnio głośno za sprawą dwóch prezydentów z PO, którzy w ten sposób stracili stanowiska. Piotra Koja odwołali w ub. roku bytomianie, podpadł likwidowaniem szkół. Grzegorz Nowaczyk z Elbląga stracił władzę w kwietniu.
Poza Warszawą, podpisy pod wnioskiem o referendum zbierane są właśnie m.in. w Wyszkowie i Włocławku.
Kancelaria Prezydenta wczoraj sprawy nie komentowała. Ale Olgierd Dziekoński, prezydencki minister odpowiedzialny za projekt tłumaczył pod koniec maja w "Gazecie Wyborczej", że zmiana zwiększy odpowiedzialność za właściwy wybór władz. - Każde odwołanie jest porażką wyborców, bo to oznacza, że w trakcie wyborów w zbyt małym stopniu dokonywali oceny jakości swojego kandydata - mówił. Jego zdaniem zwiększenie progu frekwencji zachęci mieszkańców do udziału w referendum. - Obecnie jest ono traktowane przede wszystkim jako narzędzie walki personalnej ukierunkowanej na odwołanie określonych władz - dodawał.
Według Waldemara Frydrycha to pokrętne tłumaczenie i namawia wszystkich, aby podpisywać petycję w sieci (wystarczy wpisać "W obronie demokracji samorządowej w wyszukiwarkę FB).
http://metromsn.gazeta.pl/Wydarzenia/1,127307,14098174,Odwolanie_wladz_bedzie_niemozliwe__Nowy_projekt_referendow.html
Będzie trudniej odwołać władze lokalne?
- Olgierd Dziekoński z Kancelarii Prezydenta o referendach lokalnych, (Salon polityczny Trójki)
- Będzie trudniej odwołać władze lokalne? Olgierd Dziekoński w "Salonie politycznym Trójki"
Według projektu przygotowywanego przez urzędników Bronisława Komorowskiego, dla odwołania władz lokalnych potrzebna byłaby frekwencja minimum taka, jaka była w trakcie ich wyboru. Dziś to 60 procent tych, którzy wzięli udział w wyborach.
Gość Salonu politycznego Trójki powiedział, że proponowane przepisy zniosą wymogi frekwencyjne w referendach dotyczących spraw lokalnych.
- Chodzi o to, aby mieszkańcy w drodze referendum bezprogowego mogli dokonywać rozstrzygnięć w sprawach dla nich ważnych i co więcej wyniki takiego referendum byłyby wiążące dla władzy wykonawczej - powiedział.
Według Dziekońskiego z kolei odwołanie władz lokalnych w referendum jest "ostatecznym aktem desperacji", a od zmiany władz są wybory odbywające się co cztery lata.
Jak przekonywał w projekcie nie chodzi o uniemożliwienie odwołanie władz w trakcie kadencji. - Chodzi o to, żeby zagwarantować pewną stabilność w procesie zarządzania. Referendum bezprogowe z obowiązkiem zrealizowania jego ustaleń jest takim sposobem - powiedział.
Rozmawiała Beata Michniewicz.
Komentarze