Mike Kubus Mike Kubus
389
BLOG

Kolejni budowniczowie wieży Babel upadają

Mike Kubus Mike Kubus Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

           Wieża Babel znów nie sięgnęła Nieba i rozpada się na naszych oczach , "koniec historii" się skończył,

Wieża Babel zawsze upada, tak jak pycha prowadzi nas niechybnie do upadku. ( Zawsze mnie ciekawią ateiści, którzy walczą z religią za pomocą dosłownych cytatów z Biblii, nie rozumiejąc, że nawet teksty, które można uznać za historyczną relację, mają swoją symbolikę, alegoryczne znaczenie). Wieża Babel to alegoria globalizacji.

Koronakryzys już wszystkich obudził z pięknego marzenia o "końcu historii" i globalizacji: Tekst o końcu "końca historii" zabierałem się napisać w styczniu po zabójstwie gen.Soleimaniego , ale z różnych powodów go nie publikowałem: Chyba nie chciałem być prorokiem złej nowiny...

        Są wydarzenia i daty, które działają, jak cenzura, np. zabójstwo Arcyksięcia, czy zburzenie Bastylii, czy inne w historii... Możemy myśleć, co chcemy i oceniać, jak chcemy, ale zabicie gen. Soleimaniego na rozkaz p. Trumpa to taka cenzura, to był ten moment, który zmienił wszystko. To od tego wydarzenia, przestaliśmy mówić o wartościach, a wróciliśmy do języka siły, a obecna reakcja państw na pandemię, tylko tę zmianę utwierdziła.

        Przyszli historycy może wybiorą inne wydarzenie, może wcześniejsze, może późniejsze, pewnie będą mieć rację, ale to właśnie to wydarzenie skończyło okres oczekiwania, nadziei, że może burza nas minie, że to było tylko lekkie zawirowanie i za chwilę wszystko wróci do normy, ale nie. Zabójstwo gen. Soleimaniego odebrało resztki złudzeń dysydentów i pchnęło świat na nowe tory i rozpoczął się czas działania i podejmowania trudnych decyzji.

        ..., a domino ruszyło.

        Przed nami okres konsolidacji "imperiów" i budowanie zasobów do przyszłej rywalizacji. Zabawa się skończyła i zaczęła się poważna gra na duże stawki, w której życie ludzkie zacznie tracić na wartości.

        Będę szczery, sądziłem, że Brexit , to oznaka zwierania szeregów, konsolidacji anglosaskiego imperium neokolonialnego, ale wskutek koronakryzysu i związanego z nim tąpnięcia tektonicznego w gospodarce i tego jak USA reagują, zmieniłem zdanie. Sądzę, że to jeden z objawów jego wewnętrznego rozpadu. Brytyjczycy byli globalnym hegemonem, ale przegrali rywalizację z USA, choć w tym przypadku nastąpiła raczej zmiana pokoleniowa, (Może o tym napiszę innym razem.), ale jeśli ktoś rządził i musiał oddać władzę, to wie kiedy ta władza słabnie i widząc okazję na samodzielność, to nie czeka, tylko działa. Kiedy zaczęła się kampania "wprowadzająca" do brexitu? Chwilę po ogłoszeniu przez USA piwotu na Pacyfik. (Przypadek? Nie sądzę.;D ) Tak, nastroje powiedzmy antyunijne towarzyszyły WB odpoczątku jej bytności w UE, ale jeśli chodzi o brexit, to jego korzenie można znaleźć w okolicach 2012, jeśli chodzi o cały proces od zaszczepienia idei referendum, przez jego przeprowadzenie i finalnie wyjście. Zauważmy, że brexit falował, nie było pewne, czy dojdzie do skutku, a to się wiązało poczęci z poczynaniami USA w Azji, tak jakby WB nie była pewna, czy może, czy nie, czy to ta chwila. Dopiero pełne poparcie dla brexitu ze strony p.p. Trumpa pozwoliło dokończyć proces, dlatego też częściowo myślałem, że to efekt zmiany zaangażowania Imperium i przesunięcia w kierunku Azji.

        Co oznacza w sporcie słowo piwot? "Piwot (obrót) polega na wykonaniu ruchu (lub ruchów) jedną ze stóp, bez odrywania drugiej stopy (stopa nogi obrotu pozostaje na jednym punkcie na boisku)" Dlaczego USA tak zdominowały świat od wojny do obecnych czasów? Mówiąc obrazowo, bo stanęły mocno na nogach na "obcym" terytorium, co mam na myśli, wiem, że to trochę mgliste tłumaczenie będzie, ale czasem najtrudniej wytłumaczyć oczywiste rzeczy. W geopolityce mają takie pojęcie, jak ośrodek rdzeniowy, przekładając na język zwykłych ludzi, to po prostu dobre miejsce do życia i budowy wspólnoty. Małe ośrodki rdzeniowe można łączyć w jeden większy, a te w jeszcze większy, to zrobili ludzie migrujący do Północnej Ameryki, których teraz nazywamy Amerykanami. Oni po prostu scalili w jeden organizm najważniejsze ośrodki rdzeniowe Płn. Ameryki oprócz kilku w Kanadzie i w zasadzie jednego w Meksyku, który miał potencjał do budowy ośrodka, nazwijmy go regionalnego hegemona, ale by to się stało, Meksyk, który znamy, musiałby utrzymać stany Nowy Meksyk i Teksas, wtedy by dominowała w Ameryce Północnej na tzw. środkowym zachodzie i powstanie USA, jakie znamy, byłoby zagrożone, a pewnie by nie powstały, tylko znalibyśmy dwa państwa na wschodnim i zachodnim wybrzeżu, a może nie dwa, a więcej... Coś podobnego stało się w Europie w XIX w. Upadek I RP, której kosztem Prusy zaczęły konsolidować ośrodki rdzeniowe wokół Berlina, bez zdobyczy terytorialnych w trakcie rozbiorów nie byłoby wielkich Prus, oraz bez pokonania militarnego Francji w 1870-71, gdzie w Wersalu ogłoszono powstanie Cesarstwa Niemieckiego. Niemcy nie są wstanie zbudować Cesarstwa bez osłabienia, podporządkowania sobie lub wchłonięcia tych dwóch ośrodków rdzeniowy, pierwszego we Francji ( Imperium Karolingów) i naszego ośrodka opartego o Wielkopolskę i Śląsk, (Polska Piastów). Ale wracając do USA i piwotu, pisałem, że Amerykanie zbudowali swoją hegemonię, bo stanęli mocno na dwóch nogach na obcym terytorium, poza swoim skonsolidowanym ośrodkiem rdzeniowym.

        Pierwsza noga USA stoi na Bliskim wschodzie i w Afryce Płn., pewnie mało kto wie, bo mamy wyidealizowany obraz USA w głowach, gdzie USA i kiedy przeprowadziły jedną z pierwszy interwencji zbrojnych poza kontynentem amerykański? W Libii, a szerzej w Afryce Płn., a było to parę lat po ich powstaniu, tak. Parę lat po powstaniu Amerykanie już prowadzili wojnę w obronie swoich kupców (wojna berberyjska) i od tamtego czasu mają swobodny samodzielny dostęp do Morza Śródziemnego,  bo wcześniej gwarantował im go Jego (znienawidzony zdzierca) Królewska Wysokość, a w trakcie walki o niepodległość Francja. W tym samym czasie rozwijali misje handlowe, a nawet religijne na Bliskim Wschodzie i w Imperium Osmańskim, to tam Amerykanie postawili swoją nogę i stoją nią tam ciągle do tej pory i robią piwoty między Europą a Azją. Ten słynny izolacjonizm USA po pierwszej wojnie, to nic innego, jak piwot USA do Azji, gdzie wtedy zdobywali wpływy kosztem mocarstw europejskich, a szczególnie dawnego hegemona. Ale to był też objaw tego, że Imperia Europejskie, choć wyniszczone wojną były na tyle silne jeszcze, że w parę lat po I wojnie USA musiały się cofnąć za ocean, choć w Wersalu narzuciły Europie, jak ma wyglądać po wojnie, dopiero po II wś udało im się mocno stanąć na jej terytorium. My tu w Polsce to widzimy inaczej, ale każdy kraj zachodni, zwłaszcza te o historii kolonialnej, obecność USA w Europie traktują, jako okupację, łagodną, aksamitną..., ale uważają, że nie są suwerenne, przynajmniej w stosunku do USA. To odróżnia hegemonię Wielkiej Brytanii i USA, WB ułożyła się z pozostałymi imperiami i funkcjonowały wspólnie i razem roztaczały "zachodnią" dominację nad resztą świata. Mówimy, że to WB była hegemonem, ale to była wspólna, oparta na wewnętrznej rywalizacji, ale jednak wspólna hegemonia. Poza wojną na morzach, choć też raczej łagodną, to w zasadzie imperia kolonialne nie prowadziły między sobą wojen o kolonie i w koloniach, jedynie Francja i WB w Ameryce, ale to się skończyło powstaniem USA, więc w innych miejscach już tego nie próbowano na taką skalę, a jeśli prowadzono wojny to głównie w Europie, które bardziej przypominały wojnę domową w ramach jednego imperium, gdzie główne działania ograniczały się głównie do metropolii - Europy- tak jak zazwyczaj, gdy dochodzi do przewrotu wojskowego, działania wojskowe ograniczają się do stolicy i przyległego obszaru. I w skutek jednej z takich wojen domowych, ( I wś) Europa utraciła swoją hegemonię, a wskutek drugiej oddała swoją suwerenność. 

USA, jako hegemon, podporządkowały sobie resztę, one narzuciły, co wolno, a czego nie, niektórym zostawiły pewną swobodę, ale tylko jeśli te wcześniej skłoniły głowę przed ich pierwszeństwem i pamiętały, gdzie ich miejsce. (Japonia np. gdy zapomniała w latach 80/90 gdzie jej miejsce w ramach  US Imperium i zaczęła gonić USA w jej udziale w światowym PKB, szybko została przywołana do porządku i od trzech dekad jest w stagnacji godpodarczej). Oczywiście oprócz ZSRR i ich wasali, oraz ChRL, bo jednak co by nie mówić o jednobiegunowej chwili Ameryki i ich dominacji, po drugiej wojnie były za słabe, by zdominować w pojedynkę cały glob. Dlatego skupiły się na podporządkowaniu sobie obszarów dawnych imperiów europejskich i ich dominiów, a dopiero po konsolidacji i zbudowaniu "struktur wolnego świata", (kontroli i dominacji nad prowincjami Imperium), zajęły się rywalizacją z Imperium Zła. ZSRR było takie straszne, że Europa sama się oddała w ręce ukochanego Wuja Sama na całe dekady, jednocześnie budując Unię, by zbudować swoją autonomię w strukturach Imperium. 

Wymyślam? Prosty przykład z życia, transformacja gospodarcza i prywatyzacja u nas i w całym  bloku wschodnim, odłóżmy na bok całą otoczkę, jakbyśmy to nazwali dwa wieki, czy trzy wcześniej? Nazwalibyśmy to po imieniu, dzielenie łupów po wygranej wojnie, może tego nie widzimy, bo odbyło się to w białych rękawiczkach i w cywilizowany sposób, bez gwałtów i brania jeńców w niewolę i grabieży. (Hm..., bez gwałtów i niewolników? W sumie, jak to nie fortunnie zażartował sp. p. Lepper, czy można zgwałcić prostytutkę? Kobiety, z której części Europy stanowią większość w domach publicznych na zachodzie? Bez niewolników? Pracownicy, z której części Europy wyemigrowali, tym razem, dobrowolnie na zachód, by tam wykonywać większości niskopłatne prace?) Ale wracając do grabieży, przepraszam transformacji i spełniania norm europejskich, kto pierwszy na niej zarobił, jakiej narodowości była pierwsza fala kapitału? USA, a gdy ten się "objadł", na drugą falę dostała pozwolenie Zachodnia Europa. Co to przypomina? Pierwszeństwo w stadzie przy wodopoju, czy jedzeniu, albo podział łupów według zasług i ważności. Imperium podzieliło się z wasalami częścią łupów, a może nawet więcej im dało, niż samo zabrało dla siebie.


"Dam wam inny przykład: jestem Hiszpanem, urodziłem się po II wojnie światowej i większość mojej młodości żyłem pod dyktaturą wojskową z powodu Kościoła katolickiego i Stanów Zjednoczonych. Zarówno Watykan, jak i Stany Zjednoczone popierały naszego dyktatora, generała Franco. Przeciwnie, moi polscy przyjaciele uważają, że swą wolność zawdzięczają Kościołowi katolickiemu i Stanom Zjednoczonym. To zabawne, ale to prawda. Jeśli wierzysz, że żyłeś pod dyktaturą wojskową z powodu tego samego bytu, co inni uważają, że zawdzięczają swoją wolność, bardzo trudno jest dzielić tę samą wizję świata. To jest prawie niemożliwe." 

Ale to, co powiedział wcześniej, jest jeszcze lepsze:  "Nasz historyczny projekt,  nie - jak się często uważa lub przedstawia - ma na celu zniesienie suwerenności państw europejskich na rzecz swego rodzaju  supereuropejskiego państwa. Ma bardzo precyzyjny cel: umożliwienie państwom europejskim wspólnego działania, czego nie możemy już robić sami. O to właśnie chodzi w Europie. Robienie razem tego, czego nie możemy już robić sami. Oznacza dzielenie się suwerennością, ale czasami im mniej formalnej suwerenność masz, tym bardziej jesteś autonomiczny w podejmowaniu decyzji. Podam przykład: w 2004 r. Hiszpania wysłała wojska do Iraku. Po wyborach i zmianie rządu nowy premier postanowił wycofać wojska hiszpańskie, zrobiliśmy to i nic się nie stało.  Ale nic się nie stało, ponieważ mieliśmy euro jako walutę. Gdybyśmy mieli naszą starą walutę, pesetę, poniosłaby ona dewaluację po dewaluacji w spekulacyjnych atakach na rynkach finansowych i zapomnielibyśmy o wycofaniu naszych wojsk. Tak więc, mając mniej formalnej suwerenności, w efekcie otrzymujesz większą realną suwerenność."

No dobra, jeszcze raz ten sam cytat z drobnymi uwagami w nawiasach:  "Nasz historyczny projekt, (bo USA nas sobie podporządkowało po wojnie),  nie - jak się często uważa lub przedstawia - ma na celu zniesienie suwerenności państw europejskich na rzecz swego rodzaju supereuropejskiego państwa. (Nie próbujemy - my Hiszpanie - budować super państwa, tylko zerwać z dominacją USA i uzyskać realną suwerenność). Ma bardzo precyzyjny cel: umożliwienie państwom europejskim wspólnego działania, czego nie możemy już robić sami. (jesteśmy za słabi i nie na wszystko USA nam pozwala). O to właśnie chodzi w Europie. Robienie razem tego, czego nie możemy już robić sami. Oznacza dzielenie się suwerennością, ale czasami im mniej formalnej suwerenność masz, tym bardziej jesteś autonomiczny w podejmowaniu decyzji. (O to jest dobre). Podam przykład: w 2004 r. Hiszpania wysłała wojska do Iraku. (USA ich "poprosiły", Francja i Niemcy nie wysłały, widać miały mniej suwerenności niż Hiszpania i mogły podejmować bardziej autonomiczne decyzje). Po wyborach i zmianie rządu nowy premier postanowił wycofać wojska hiszpańskie, zrobiliśmy to i nic się nie stało. (ich udział był symboliczny,  a głównie chodziło o efekt propagandowy ich udziału w koalicji państw, więc koszty ukarania Hiszpanii przewyższały zyski z ich wcześniejszego zaangażowania). Ale nic się nie stało, ponieważ mieliśmy euro jako walutę. Gdybyśmy mieli naszą starą walutę, pesetę, poniosłaby ona dewaluację po dewaluacji w spekulacyjnych atakach na rynkach finansowych (po sankcjach i innych środkach nacisku ekonomicznego, jakie mają USA do dyspozycji) i zapomnielibyśmy o wycofaniu naszych wojsk. (Gdyby nie to, że schowaliśmy się pod parasolem integracji europejskiej, to USA trzymałoby nas na krótszej smyczy). Tak więc, mając mniej formalnej suwerenności,  otrzymujesz większą realną suwerenność. (Coś jak my, byle się wyrwać z łapsk Rosji, oddaliśmy się na dobre i złe w łagodne ręce zachodu, a z hiszpańskiej perspektywy, lepiej oddać suwerenność do Brukseli, bo ta jest słabsza niż USA, więc my w stosunkach z nią mamy więcej do powiedzenia).    

A powiedział to hiszpański, wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, Josep Borrell. Całe wystąpienie jest ciekawe polecam., choć jest ono sprzed wybuchu pandemii. 

        Myślice, że to odosobniony pogląd? Nie. Wielu dysydentów tak postrzega relacje z USA ich krajów. W integracji europejskiej widzą ucieczkę od hegemonii USA. Wielka Brytania też tak to widziała. I grała między projektem Zjednoczonej Europy a Imperium już nie Brytyjskim, bo Amerykanie im go podkradli. Dlatego WB ostatecznie zdecydowała się na wyjście z UE, bo USA są na tyle słabe, że nie wchłoną jej, gdy ta będzie poza Unią, a pozostawanie w UE, jeśli już nie potrzebuje się jej parasola, jak to nam pan przedstawiciel z Hiszpanii wyjaśnił, mija się z celem, bo Brytyjczycy wolą mieć formalną i realną suwerenność, niż tylko realną, tylko czy Hiszpania ma realną? Zobaczymy przy końcu pandemii, gdy zostaną uruchomione unijne projekty ratowania gospodarki, ile tej realnej suwerenności zostało Hiszpanii... 


      

        

        

            "Lepiej uważaj, kiedy próbujesz się zaprzyjaźnić z wrogiem- ostrzegła- ponieważ on nigdy nie zapomni za co cię nienawidzi."









Mike Kubus
O mnie Mike Kubus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo