II Rzeczpospolita skończyła się w momencie przekroczenia granicy rumuńskiej w Zaleszczykach przez uciekający rząd. Okupacja hitlerowska, jako nastawiona na wyniszczenie i fizyczną eliminację narodów okupowanych od początku wzbudziła opór i liczne ruchy partyzanckie.
Nie mogło być inaczej - alternatywą tak czy siak była śmierć. Niektóre z tych ruchów partyzanckich i tzw rząd na uchodźctwie nie zauważyły, że w międzyczasie dosło do przetasowania i jeden z agresorów wrześniowych stał się sojusznikiem aliantów. Na tyle ważnym, że przejął na siebie większość wysiłku wojennego. Mimo to rząd emigracyjny nadal toczył wojnę z sojusznikiem swoich gospodarzy. Mało tego - usiłował toczyć tę wojnę nadal, mimo tego, że cały wolny świat po zakończeniu drugiej wojny światowej oddał nas w pacht sowietom, jak się okazało na całe pięćdziesięciolecie.
Nie byliśmy w tej kwestii podmiotem, a przedmiotem i jak przedmiot zostaliśmy potraktowani. Najokrutniej potraktowani zostali polscy patrioci namówieni do kontynuowania walki z sowietami. Rząd, z którym się nikt nie liczył, obiecywał wsparcie, jakiego nie mógł w żadnym razie zapewnić.
Nasz nowy właściciel nie miał zamiaru eksterminować całego narodu. Nie eksterminował nawet swoich przeciwników politycznych o ile nie próbowali zbrojnie odwrócić wyroków historii. Świadczą o tym kariery byłych akowców - choćby Pawła Jasienicy, czy Rajmunda Kaczyńskiego.
Ci, którzy podjęli dalszą walkę byli nader nieliczni, nie mieli też szerszego wsparcia społecznego. Powojenna Polska była krajem uwłaszczonych po reformie rolnej chłopów i robotników. Zniknęły dwory, w których ewentualnie mogliby liczyć na wsparcie i schronienie.
Partyzantka bez szerokiej bazy społecznej i wsparcia w niej nie ma racji bytu. Przekonał się o tym Che Guewara w Boliwii, i nasi powojenni konspiratorzy. Partyzantka taka siłą rzeczy przeradza się w pospolitą bandyterkę - musi rabować, by przeżyć. Małe grupki słabo uzbrojonych i pozbawionych zaopatrzenia partyzantów nie są w stanie nawiązać walki z regularnymi jednostkami wojska i milicji. Strzelanie do dzielących pańskie majątki ludzi - nieuzbrojonych mierniczych, czy funkcjonariuszy, rabowanie sklepów powodowało, że miejscowa ludność traktowała ich jak wrogów, bez skrupułów donosiła władzom o ruchach "leśnych".
Sowiecka władza brutalnie stłumiła te próby konspiracji. I mimo szczerych chęci nie jestem w stanie uznać tego za zbrodnię. Jeżeli ktoś staje do walki z bronią w ręku, musi się liczyć ze śmiercią. Jeżeli ktoś strzela do funkcjonariuszy państwa - musi się liczyć z karą śmierci za ten proceder. Można się nie godzić z wynikami procesów historycznych, można iść pod prąd. Ale konsekwencje trzeba ponieść. Dokładnie tak samo Brytyjczycy zakończyli swobodny terroryzm w Irlandii - strzelając do terrorystów jak do psów bez żadnej litości.
50 lat PRL to też była Polska. Nie da się tych lat wykreślić, nie da się przekreślić. Nie da się również ludzi urodzonych w tym okresie, wychowanych, robiących kariery uznać za obywateli drugiej kategorii. Nie da się ukazem, kolejnym rozkułaczaniem zaprowadzić sprawiedliwości społecznej. Kto był wartościowy, po 89 potrafił znaleźć swoje miejsce na ziemi. Miernoty, którym zawsze pod górkę i pod wiatr mimo to wciąż łudzą się nadzieją, że "dekomunizacja" sprawi, że natychmiast staną się lepsi i mądrzejsi.
Nic z tego.
W 89 skończył się PRL, na drodze demokratycznej przeszliśmy do III RP. Oczywiście - można i trzeba rozmawiać i oceniać 50 lat PRL-u. Ale wolałbym, by odbywało się to w atmosferze trzeźwej analizy faktów, a nie w atmosferze odwetu za wszelką cenę. Czy Jaruzelski ponosi odpowiedzialność za śmierć w Wujku? Oczywiście tak. Jak za wszystko, co ze stanem wojennym związane. Czy jest mordercą? Nie. Nie kazał mordować, cała operacja ewidentnie była i miała być bezkrwawą pacyfikacją. Nie udało się to zaledwie w kilku miejscach, w tysiącach miejsc poszło zgodnie z planem.
Tworzenie karkołomnych zarzutów o nielegalnym związku zbrojnym, byle tylko z pozorem prawa skazać Jaruzelskiego i innych jest tak naciągane, że aż śmieszne.
Nie wyciągnę kałasza, nie okopię się przed domem Jaruzelskiego, żeby go bronić. Chcecie, skazujcie, wieszajcie. Ale nie liczcie na mój szacunek - takowy zastrzeżony jest tylko dla osób honorowych. A do takich nie zaliczam osobników znęcających się nad pokonanym wrogiem. A nawet nie nad pokonanym - wszak nie pokonaliście go. Sam się poddał. Narzekacie, że poddał się tym, którym chciał się poddać - racja. Ino wy nie istnieliście wtedy. Nawet gdyby chciał, nie mógł się poddać wam. Miał was wyciągać spod mamusinych pierzyn? Dziś powyłaziliście spod nich i udajecie bohaterów.
Jaruzelski nikogo nie zdradził - był człowiekiem sowietów od początku. Świadomie wybrał i trwa w tym wyborze do dziś. Dokładnie takim samym człowiekiem sowietów był Kukliński. I zdradził ich przechodząc na amerykański żołd. Z patriotyzmem nie miało to nic wspólnego. Szczur uciekł z tonącego okrętu i pomagał wycelować bomby atomowe w swoich rodaków i eks towarzyszy.
Wbrew obiegowej prawackiej opinii to nie sowieci zaplanowali nam atomowy armageddon. To nasi obecni sojusznicy bez żadnej żenady traktowali nasze terytorim jako spaloną ziemię. Wiedzieli, że o nas się nikt nie upomni.
Plany obronne Układu Warszawskiego zakładały obronę przez atak. Pełna zgoda. Ale to były nadal plany obronne. Każde ćwiczenia zakładały, że w odpowiedzi na taki to a taki atak NATO siły Układu Warszawskiego robią tak i tak. Przeniesienie walki na terytorium przeciwnika ma sens - własnego terytorium nie okłada się wszak atomówkami.
Czy stan wojenny miał sens? IMHO miał, bo w tamtym czasie nie istniała możliwość pokojowego wyjścia spod sowieckiej kurateli. Tak czy inaczej sowieci musieli przywrócić swój stan posiadania w kolonii Polsza. Nie zrobiłby tego Jaruzelski, zrobiłby Kania, czy inny figurant. Wejście zbrojne było ostatecznością oni faktycznie nie chceli kolejnego Afganistanu. Stan wojenny kwestię załatwił przy minimalnych stratach - IMHO mogło być tylko gorzej.
nie lubię pisać o sobie, poczytaj moje teksty.
Wiara jest jak kutas. Masz to sobie noś ale nie obnoś się z tym, nikogo nie zmuszaj do kontaktu a już na pewno nie wciskaj w usta dzieciom
Napisz do mnie: miki(maupa)wiarus.org
"Raz pewien Władek zadał bzdurom kłam, gdy kaczor bajki rozsiewał jak spam. Wtórując Henryce, zakrzyknął w rocznicę: Jarek, nie pierdol, nie było Cię tam"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka