Rymasz swoim tekstem zwrócił uwagę na problem dręczący III RP niczym słynny sznurek do snopowiązałek za PRL-u. Jesteśmy narodem miłującym pieski, za to nie miłującym obowiązków, zwłaszcza sprzątania po sobie.
Nie jest prawdą, jakoby to, co wydalił nasz piesek nas osobiście nie dotyczy. Dopóki piesek wydala w lesie, czy na polu, albo na ogrodzonej działce właściciela, problem jest pomijalny. Niestety - zdecydowana większość z nas żyje w sztucznym świecie blokowisk, gdzie zagęszczenie i skąpa ilość przestrzeni zachowana pod zieleń nie pozwalają pozostawić naturze utylizacji psich kupek.
Rymasz swój tekst napisał pod wpływem zjawiska "przebiśniegów" ujawnionych po roztopieniu się pokrywy śnieżnej - w tym roku stało się to niemal z dnia na dzień po kilku miesiącach jej nieprzerwanego zalegania, dzięki czemu ilość "przebiśniegów" na metr kwadratowy chodnika, czy trawnika była wyjątkowo duża.
Niestety - psy srają cały rok naokrągło, i choć w normalnych warunkach psia kupa rozkłada się w ciągu kilku tygodni, to natężenie ruchu powoduje, że zanim się rozłoży, wdepnie w nią niejeden przechodzień, czy bawiące się na trawie dziecko.
Podatek, płacony miastu od posiadania psa nie jest licencją na zasrywanie. Jest zresztą ogólnie lekceważony i słabo ściągalny, podobnie jak lekceważone jest zarządzenie o sprzątaniu psich kup przez włascicieli piesków.
Straż miejska nie pali się do ścigania tego wykroczenia, podobnie władze samorządowe specjalnie na strażników nie naciskają, obawiając się niezadowolenia wyborców - posiadaczy piesków.
Tym samym nasze chodniki i trawniki przypominają średniowieczny Luwr - nie wystrojem i przepychem, a smrodem gówna - średniowieczny szlachcic francuski wypróżniał się w dowolnym punkcie zamku, nie przejmując się konsekwencjami, czyli smrodem.
I tak, jak zasrywanie Luwru zakończono wybudowaniem sanitariatów, i karaniem za defekację poza nimi, tak zasrywanie przestrzeni publicznej zakończyć można jedynie ustawiając odpowiednio gęsto pojemniki na pozbierane kupy, udostępniając tanio zestawy do ich zbierania, ale jednocześnie bezwzględnie ścigając tych, którym się zbierać po swoich pupilkach nie chce.
Leży to w gesti samorządu, i wcześniej czy później zostanie to dokonane. Jeżeli Straż Miejska się nie kwapi do ganiania za zasrańcami, to samorząd może ogłaszać przetargi, wzorem kolei, która scedowała ganianie gapowiczów na agencję "Renoma" i problem przejazdów bez biletów praktycznie zaniknął.
nie lubię pisać o sobie, poczytaj moje teksty.
Wiara jest jak kutas. Masz to sobie noś ale nie obnoś się z tym, nikogo nie zmuszaj do kontaktu a już na pewno nie wciskaj w usta dzieciom
Napisz do mnie: miki(maupa)wiarus.org
"Raz pewien Władek zadał bzdurom kłam, gdy kaczor bajki rozsiewał jak spam. Wtórując Henryce, zakrzyknął w rocznicę: Jarek, nie pierdol, nie było Cię tam"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka