Jakiś czas temu kłóciłem się z wolnościowcami o to, że jakiś tam system redystrybucji jest niezbędny choćby dla zachowania spokoju społecznego.
Dziś sytuacja się odwróciła - kłócę się z lewicą o to, że stopień redystrybucji w dniu dzisiejszym jest już aż za wysoki, i dalsze jego naciąganie spowoduje wylanie dziecka z kąpielą - czyli zamiast poprawy sytuacji beneficjentów jej istotne pogorszenie z powodu uwiądu karmicieli.
Voit opisała sytuację, w której jej były mąż nie dostał urlopu na żądanie z powodu terminalnego stanu swego ojca. Nic nie napisała o tym, na jakim stanowisku ów mąż pracował i jaka odpowiedzialność na nim spoczywała. Słowem - do jakich szkód w działalności firmy prowadziła jego nie zaplanowana akurat wtedy nieobecność.
U Voit to była dygresja na marginesie wpisu o prezydencie, który miast pełnić swoje obowiązki czuwa przy chorej matce.
Chevalier popełnił był z tego powodu wpis o zbydlęceniu pracodawców.
Ja się postaram uzupełnić jego wpis o zbydlęcenie pracowników. Piszę na podstawie własnych doświadczeń z pracy jako robotnik budowlany, a potem właściciel sporej firmy budowlanej.
Pracodawca zatrudniając pracownika podejmuje szereg zobowiązań, nijak nie związanych z tym, czy pracownik wypracuje dla niego zysk, czy przyniesie stratę. Pracownika nie obchodzi, czy pracodawca ma zamówienia na produkowane wyroby. Pracownik przychodzi na swoje osiem godzin z obowiązkową płatną przerwą i po upływie tego czasu ma w nosie szefa i firmę.
Pracodawca nie ma zamówień - ale pracownikom musi zapłacić pensję w pełnej wysokości i na czas. Pracownicy sknocą robotę i trzeba poprawiać - pracodawcy nikt nie dopłaci, wręcz przeciwnie, utną mu kary umowne za przekroczenie terminu. Pracownikom zapłacić trzeba. Firma ma terminowe zamówienie - a tu kluczowy pracownik przychodzi i żąda natychmiast urlopu - bez niego kontrakt leży, a pracodawca nie jest w stanie od ręki go zastąpić. Nie zgadza się więc na udzielenie urlopu. Co robi pracownik? A idzie do lekarza i za drobną sumę otrzymuje zwolnienie lekarskie.
Pracodawca w trybie alarmowym zatrudnia więc kolejnego fachowca, a powracającego ze "zwolnienia" pracownika częstuje wymówieniem. Oczywiście pracownik znowu idzie do lekarza i ucieka w chorobę - co mu umożliwia dalsze żerowanie na pracodawcy.
Pracodawca zatrudnia pracownicę - ta nie informuje go, że jest w którymś tam miesiącu ciąży. Zamiast stawić się do pracy, przynosi na drugi dzień zaświadczenie lekarskjie i zwolnienie ze względu na zagrożenie ciąży. I od tej pory przez kilka lat pracodawca jest obciążony prowadzeniem papierologii dla ZUS-u, płaci jej z własnej kieszeni za miesiąc zwolnienia w roku - bez pozyskania nawet godziny pracy z jej strony.
Nie chcę już pisać o braku poszanowania dla otrzymanych narzędzi pracy, czy środków BHP. O powszechnym wynoszeniu z firmy wszystkiego, co się pracownikowi przyda, bez żadnych zawerencji, czy skrupułów.
Firma ma kłopoty - pracownicy natychmiast organizują strajk, żeby pracodawcę dobić. Bo im się należy...
Można tak długo jeszcze. Dopóki się nie dorobimy robotów, obsługujących nas samodzielnie i za darmo, będą pracodawcy i pracownicy. Ich interesy są wspólne, ale oczekiwania sprzeczne.
Ale zdecydowanie większa odpowiedzialność spoczywa na pracodawcach. To oni organizują stanowiska pracy dla pracowników i ponoszą koszta oraz całe ryzyko prowadzenia działalności. Pracowników chroni nadmiernie opiekuńcze prawo pracy.
I jeżeli można dziś mówić o nadmiernym uprzywilejowaniu jakiejś grupy, to są nią własnie pracownicy, a nie pracodawcy.
nie lubię pisać o sobie, poczytaj moje teksty.
Wiara jest jak kutas. Masz to sobie noś ale nie obnoś się z tym, nikogo nie zmuszaj do kontaktu a już na pewno nie wciskaj w usta dzieciom
Napisz do mnie: miki(maupa)wiarus.org
"Raz pewien Władek zadał bzdurom kłam, gdy kaczor bajki rozsiewał jak spam. Wtórując Henryce, zakrzyknął w rocznicę: Jarek, nie pierdol, nie było Cię tam"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka