Wlazłem dziś do jednej piaskownicy, pogadulić sobie z przebywającymi tam dzieciakami. Tak się składa, że właścicielem tam jest taki jeden malutki Piotruś z dużą łopatką. I zamast dyskusji odbyło się napierdalanie tąże łopatką - Piotrusiowi się wydaje, że jak tam ma łopatkę, to jest wielki i ważny.
Widzisz Piotrusiu - mnie się nie da zakrzyczeć, choć można mnie przekonać. Ale trzeba mieć argumenty, a nie wyłącznie inwektywy.
Od zarania polskiego intermetu używam jednej ksywy. Jestem po niej rozpoznawalny. Bardziej niż po nazwisku, które notabene nie jest tajne, znajdziesz je na tym blogu, wielokrotnie też "odkrywali" je twoi współplemieńcy, np Koteusz. Nie będę ci odbierał radości samodzielnego wyszukania go.
W twojej notce insynuujesz, że rząd Tuska jest odpowiedzialny za złe przygotowanie prezydenckiej wycieczki wyborczej do Smoleńska. Usiłujesz wybielić zmarłego prezydenta i jego kamarylę, która sprawę spieprzyła, i ubrać w ich winy swoich politycznych przeciwników. A na argumenty, że jest zupełnie inaczej masz jedynie inwektywy i bezsilną złość. Tupanie nóżkami i machanie rączkami skutkuje tylko w twojej piaskownicy. W normalnym świecie wzbudzisz jedynie wesołość, a jak będziesz zbyt natrętny, dostaniesz jeszcze parę klapsów.
Nie zakrzyczysz faktów. A te są takie, że twój prezio nie dbał o bezpieczeństwo ani swoje, ani swoich gości. Cierpiał na kompleks Wołodyjowskiego, marzyły mu się podchody w Dzikich Polach. Ale zdolności do tego nie miał żadnych. Zaplanował sobie piękną scenkę romantyczno patriotyczną, gdzie z lądującego w Smoleńsku samolotu z wielką pompą wysiądzie on sam i setka zaproszonych notabli, wsiądą w samochodu w ogniu kamer przywiezionych wcześniej Jakiem dziennikarzy, i pojadą wprost na uroczystości. W tych planach nie uwzględniono nawet sekundy czasu na wypadek gdyby cokolwiek poszło nie tak. Uroczystość zaczynała się o dziesiątej, o czternastej goście, którzy przyjechali pociągiem, mieli już w nim być z powrotem, i ruszać w stronę Polski.
Jak zwykle odbyła się poddyskusja na temat "oficjalności" tej wizyty Kaczora w Rosji. I jak zwykle prawactwo nie potrafi odróżnić oficjalnej obecności na obchodzch rocznicy Katynia od oficjalnej wizyty głowy państwa w innym kraju. To była nieoficjalna wizyta w Rosji, w celu wzięcia udziału w oficjalnej uroczystości polskiej.
Co z tego wynika? Rosjanie nie mieli żadnego obowiązku specjalnego traktowania tego lotu. Dla nich to była prywatna wizyta niemile widzianego dygnitarza z małego, nieliczącego się kraiku.
Usiłujesz odwrócić kota ogonem, że niby dla nas każdy lot prezia jest oficjalny - a ja z tym wcale nie dyskutuję. Ino nijak nie udowodniłeś, że tym razem dostał mniej, niż jak leciał gdziekolwiek na oficjalne zaproszenie.
Powiem więcej - on od dłuższego czasu był traktowany jak dziecko specjalnej troski, i dawano mu więcej, niż mu się należało - bo inaczej zaczynał tupać nóżkami i machać piąstkami, tudzieź okładać wszystkich dookoła łopatką, niemal dokładnie tak samo, ja czynisz to ty w swojej piaskownicy.
nie lubię pisać o sobie, poczytaj moje teksty.
Wiara jest jak kutas. Masz to sobie noś ale nie obnoś się z tym, nikogo nie zmuszaj do kontaktu a już na pewno nie wciskaj w usta dzieciom
Napisz do mnie: miki(maupa)wiarus.org
"Raz pewien Władek zadał bzdurom kłam, gdy kaczor bajki rozsiewał jak spam. Wtórując Henryce, zakrzyknął w rocznicę: Jarek, nie pierdol, nie było Cię tam"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka