Takie zjednoczenie oznaczało by koniec dla większości tzw klasy politycznej. Ci ludzie nie mają właściwie nic do zaoferowania, intelektualnie i moralnie mieszczą sie gdzieś na poziomie polderów.
Dotyczy to praktycznie wszystkich partii i ugrupowań politycznych. Ludzie rozsądni i myślący są z nich rugowani i spychani na dalszy plan.
Dlatego co i rusz pojawiają się jakieś kamasze, bure suki, łżeelity, czy strony po których stoi ZOMO. Stąd likwidacja WSI, lustracja czy aktualny bój o pietruszkę, pardon, aborcję. Mało ważny jest powód, istotne jest jak największe spolaryzowanie społeczeństwa, poszczucie ludzi jednych na drugich.
Koalicja PO-PiS była niewygodna dla obu stron - obie nadają się do chrzanu tarcia, i potrafią jedynie okładać się łopatkami w piaskownicy. Nie podejmując wyzwania obie partie uniknęły najtrudniejszego egzaminu - egzaminu z dobrego rządzenia państwem. Ani jedna, ani druga partia nie miały gotowych projektów wykonawczych na wypadek wygranych wyborów. Kampania wyborcza była organizowana tak, jakby dzień wyborów był ostatnim dniem, w którym trzeba się starać.
PiS jest w tej chwili praktycznym jedynowładcą Polski. Partyjka, licząca kilka tysięcy członków próbuje samodzielnie kierować 35 milionowym narodem. Do współpracy nie potrzebują fachowców - uważają ich w czambuł za wrogich agentów. W związku z czym powszechnie do współpracy werbują byłych komunistów i esbeków - mają na nich haki, albo po prostu preferują ten typ ludzi.
Jednocześnie w warstwie werbalnej grzmią o sprawiedliwości społecznej, realizując uwłaszczenie swoich kolesi na kolejnych stołkach. PiS istotnie raczej nie składa się ze złodziei-indywidualistów. Tam na własną rękę na razie prawie nikt nie kradnie. To cała partia nastawiona jest na plan docelowy - zawłaszczenie całego państwa.
Ale to już było, i nie wróci więcej... brzmiał refren popularnej niegdyś piosenki. Niestety, właśnie wraca. Porzedni raz zaczął się w 1944 pod egidą sowiecką. Anno domini 2007 kolejna komunistyczna ekipa mami ciemny lud hasłami solidarności społecznej, mianując własnych komisarzy politycznych gdzie się da. Zaś patronat nad tymi działaniami tym razem objęła instytucja, mająca więcej członków, niż większość krajów na świecie ma obywateli - kościół katolicki. Instytucja, która z postępem nigdy nie miała nic wspólnego, która paliła naukowców i wolnomyślicieli, która ogniem i mieczem nawracała kogo się dało, której hasłem było "zabijcie wszystkich, bóg rozpozna swoich".
Nie jest to kraina moich marzeń. Ale jest to kraj, w którym się urodziłem i wychowałem. Nie dzielę go na kolejne rzeczpospolite z cyferkami, czy bez nich, bo żadna z nich nie była pospolitą, wszystkie były krojone dla wąskiej grupy uzurpatorów, pretendujących z własnego nadania do roli reprezentantów narodu.
Myślicie, że wybierając macie jakikolwiek wolny wybór? Figę z makiem, kilkadziesiąt tysięcy ludzi w kilku partiach podzieliło między siebie tort na samym początku, i bacznie pilnują, żeby maluczcy nie mogli z niego nic uczknąć. Można przyłączyć się do którejś z partii, i liczyć na ochłapy z pańskiego stołu. Nie da się mieć realnego wpływu na rządzących bez założenia własnej partii, co jest cholernie pracochłonne, i jeszcze bardziej kosztowne. Nowe partie powstają jedynie przez podział starych, połączenia, czy proste zmiany nazwy. I nadal to się plecie w jednym tyglu ze stałą od lat zawartością. Po drodze poodchodzili, lub zostali wyparci ludzie rozsądni i wartościowi. I mamy efekt - rządzą nami hochsztaplerzy, kryminaliści, oszuści i podobna swołocz.
Ale szansą jest właśnie internet i swoboda przepływu informacji. Szansą na zmarnowanie szansy jest lenistwo i oportunizm ludzi nie zaangażowanych emocjonalnie. Bo garstka fanatyków zawsze będzie bardziej widzialna i słyszalna niż milcząca i potulnie idąca z prądem większość.
Pora się obudzić, i przestać milczeć. Nie dać się zakrzyczeć apostołom miłości do poczętych, którzy całkowicie zapominają o już urodzonych. A raczej pamiętają o nich jedynie w modlitwie, ich ziemski byt całkowicie pozostawiając losowi. |