Samozwańczy guru katotalibanu popełnił był tekst. Powrzucał tam do gara najrozmaitsze frukta, powyrywane z przeróżnych ogródków, i nie zważając na to, że się to ni kupy ni dupy nie trzyma, przedstawia to jako fundamenty "prawicowego" widzenia świata.
Po kolei - Arturek jest ponoć konserwatystą. Sam tak twierdzi. A to oznacza, że wszelki postęp powinien być mu podejrzany, a samo słowo powinno kojarzyć się z obelgą. Ale taki z niego konserwatysta, jak ze mnie baletnica, więc spokojnie sobie żeni pojęcia konserwatyzmu i postępu, niczym ogień i wodę. Krok po kroku po szczeblach ewolucji zapodaje - to katotaliban już zdążył uznać teorię ewolucji za własną?
Do naturalnych sił przyrody zaliczył nawet "tradycje i przyzwyczajenia" (sic!). Rozumiem, że topienie Marzanny i picie wódki to "naturalne siły przyrody" w rozumieniu katotaliba.
Dużo miejsca i wody poświęca wolności. Rozumianej specyficznie - jako wolność od obowiązków wobec reszty ludzkości. Jako wolność do zawłaszczania wszystkiego, co katotalib zdoła zawłaszczyć, i do obrony już zawłaszczonego do ostatniej kropli krwi tych, co by mu chcieli zdobycz wyrwać.
Moralność Kalego nakazuje mu się oburzać na wszelkie ograniczenia, nakładane na niego przez społeczeństwo. W zamian oczekuje, że to społeczeństwo potulnie dostosuje się do ograniczeń, jakie on chce na nie nałożyć w imię swojego zabobonu lub obrony tego, co już zdołał zawłaszczyć.
Tak więc oczekuje, że będzie mu wolno wykorzystać każdą możliwość, by zdominować jak największą liczbę innych i uzależnić ich od siebie, swojego przedsiębiorstwa etc. Uzależnionym odbiera prawo do jakichkolwiek żądań kierowanych do niego jako suzerena. Gdyby się odważyli założyć np związek zawodowy, by jako grupa stanowić siłę równoważącą jego majątek, on ich zaprosi na lot w jedną stronę prywatną linią lotniczą Nicpoń AirLines.
Cały świat zrozumiał ( pisząc cały świat mam na myśli cały swiat cywilizowany), że zupełna swoboda gospodarcza, czyli ultraliberalizm wyznawany przez Arturka pod kaduczną nazwą "konserwatyzmu" nie prowadzi do zrównoważonego rozwoju. Jak ktoś chce zobaczyć świat ultraliberalny, niech sobie obejrzy "Ziemię obiecaną".
Mnie też wkurza żerowanie cwaniaków i nierobów na systemie państwowej opieki społecznej. Jest to nieodłączna część tego systemu, i tak naprawdę nie ma na to skutecznego lekarstwa.
Ale alternatywa, oferowana przez Arturków oznacza pozostawienie samym sobie wszystkich odrzuconych. Bo Arturkowie palcem nie kiwną dla nich wszystkich. Co najwyżej spektakularnie rzucą jakiś ochłap do żebraczego kubka przed sumą w niedzielę, lub wspomogą jakąś wybraną spośród odrzuconych jednostkę, by móc się potem chwalić swoim miłosierdziem.
Im bardziej postępuje zróżnicowanie pomiędzy warstwami społecznymi, tym większe ciśnienie na wyrównanie warunków. Prawo naczyń połączonych. Cywilizowany świat kupuje sobie spokój, karmiąc plebs. Arturek chce używać bata, by głodnych do koryta nie dopuścić.
A ponieważ jest ich legion, Arturkowi marzy sie hekatomba, z której oczywiście z życiem wyjdzie on i jemu podobni, a stosy trupów lewaków rozdziobią kruki i wrony.
Jak pokazała historia poprzedniego stulecia w starciu głodnych z sytymi syci przegrywają. Stanowczo lepiej zadbać o pełne koryto dla plebsu, niż strzelać do zdychających z głodu, szturmujących bramy rezydencji bogaczy.
Tak więc kwintesencja Nicponiowej doktryny, zawarta w słowach "My i ta lewacka hołota nie mamy ze sobą nic wspólnego poza tym, że żyjemy na jednej planecie i pewnym jest to, że ta planeta jest za mała na to, żeby pomieścić i ich i nas." w efekcie prowadzi do eliminacji jego grupy społecznej, kosztem stosu ofiar. To już było.
Zbaczający na lewo świat cywilizowany utrzymuje już ponad 60 lat względny pokój światowy. Drobne konflikty lokalne nie przeradzają się w kolejne wojny światowe, bo sytym nie chce się walczyć.
Problemem są pukające do drzwi kraje trzeciego świata - to tam dziś przebiega granica pomiędzy sytymi a głodnymi.
nie lubię pisać o sobie, poczytaj moje teksty.
Wiara jest jak kutas. Masz to sobie noś ale nie obnoś się z tym, nikogo nie zmuszaj do kontaktu a już na pewno nie wciskaj w usta dzieciom
Napisz do mnie: miki(maupa)wiarus.org
"Raz pewien Władek zadał bzdurom kłam, gdy kaczor bajki rozsiewał jak spam. Wtórując Henryce, zakrzyknął w rocznicę: Jarek, nie pierdol, nie było Cię tam"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka