W jednej z poprzednich dyskusji Quasi podrzucił skojarzenie, które i mnie po głowie chodziło, od czasu, jak niejaki Nicpoń Artur zaczął zwoływać zlot organizacyjny polskiego ultraprawactwa w swoim majątku pod Oleśnicą. Tam ma ujawnić swoje credo - jego treści można się bez pudła domyślić z tego, co dotychczas tu w salonie wypisywał. Wśród swoich przestanie mrugać oczkiem i udawać, że żartuje.
Skojarzenie jest o tyle nośne i racjonalne, że nasz Arturek ludzi dzieli ze względu na kolor duszy - za nadludzi uważa tych z czarną, za podludzi tych z czerwoną.
Nie ma szansy, by tę ideologię w naszym kraju zaimplantować masowo. Po prostu tych z czarnymi duszami jest mało i nie mają do zaoferowania nic, prócz nienawiści, więc siłą rzeczy w swe szeregi zgarną jedyni sobie podobnych i wszystkie męty społeczne, którym ideologia jest obca, a istotne jest tylko przyzwolenie na mord i rabunek.
Starczy tego akurat na jedną lub kilka bojówek, skrytobójczo likwidujących "lewaków", czyli tych, których wskaże Wielki Czarownik, chyba, że wcześniej wyląduje tam, gdzie jeden z jego poprzedników, uważający się za nowe wcielenie Juliusza Cezara i Dalajlamy jednocześnie.
Ciekaw jestem, czy instytucje państwowe, powołane do pilnowania prawa i porządku monitorują tę grupę terrorystyczną, i czy są gotowe do zdecydowanego przeciwdziałania, gdy aniołki Arturka od słów przejdą do czynów.
Bo Arturek bynajmniej nie żartuje, gdy mówi o strzelaniu do lewaków, o tym, że nie ma miejsca na ziemi dla niego i dla nich jednocześnie.
On naprawdę jest gotów doprowadzić do wyjęcia spod prawa wszystkich myślących, czujących, czy kochających inaczej niż on uważa za stosowne, i jak mu się uda to prawo zmienić, to z uśmiechem na ustach będzie zabijał w imię swojego boga, którego ma wciąż na ustach.
Niemal siedemdziesiąt lat temu zakończyła się największa z dotychczasowych rzezi. Ludzie zmądrzeli na tyle, by tego błędu nie powtarzać, i lokalne wojenki udaje się utrzymać w ryzach, albo pacyfikować.
Ale tamtą wojnę i poprzednie też sprowokowali ludzie, myślący dokładnie tak samo, jak nasz Arturek -że są nadludźmi, przestrzeń do życia im się należy bardziej niż wszystkim innym - domyślnie podludziom.
Mało ważne, jaką ideologię czy wiarę ci ludzie reprezentowali - łączyło ich właśnie przekonanie o własnej wyższości i związanych z nią szczególnych uprawnieniach.
Cieszyłem się, gdy stan wojenny w Polsce zamknął się praktycznie bez ofiar - dziś więcej ich przynosi każdy weekend na drogach. Cieszyłem się, gdy bezkrwawo upadał mur berliński, i gdy komuna w Polsce przekazywała władzę w sposób cywilizowany i pokojowy.
Zachowywała dzięki temu sporo przywilejów, ale to wtedy była jedna piąta dorosłej populacji Polaków - i tylko tak można to było przeprowadzić bez przelewu krwi. Byliśmy forpocztą przemian, to my wypracowywaliśmy wzorce. Nie trzeba było się ich wstydzić.
W dwadzieścia lat później do władzy dorwała się grupka nieudaczników i frustratów, którzy w tamtych czasach na samą myśl o możliwej reakcji Jaruzelskiego czy Kiszczaka sikali ze strachu w mamusine łóżeczka i naciągali na główki pierzyny.
I nagle okazało się, że wszyscy walczący ongiś z komuną, przypłacający to latami więzienia, ścieżkami zdrowia, śmiercią bliskich - byli zdrajcami i sprzedawczykami, knuli ze swymi oprawcami, jak by tu ich po swoim ewentualnym zwycięstwie zachować w zdrowiu i bogactwie. A prawdziwymi bohaterami byli ci, co podpisywali lojalki hurtowo, byle do internatu nie trafić. Bo wierzę, że aktualnie w teczce Jarunia jest fałszywka, albo i obie - miał dość czasu i przyjaciół na odpowiednich stanowiskach, by takiej podmiany dokonać. Całkiem usunąć nie mógł, bo niestety dostęp do archiwów mieli wcześniej inni, między innymi Michnik - i mogły się zachować fotokopie.
Ale nie sposób udowodnić, że fotokopia była zrobiona z prawdziwej lojalki, nie z podrzuconego zamiast niej świstka.
W każdym razie nie to jest ważne. Istotne jest to, iż ci mali ludzie wyciągnęli z szafy, odkurzyli i przywrócili do życia dawno zapomnianego upiora.
Tym upiorem jest bratobójcza wojna pomiędzy Polakami. Zaczyna się od wskazywania wroga w sąsiedzie, szczucia, odmawiania mu godności, ludzkości, człowieczeństwa. A kończy Oświęcimiem, czy Gułagiem.
I nie zawsze Norymbergą...
nie lubię pisać o sobie, poczytaj moje teksty.
Wiara jest jak kutas. Masz to sobie noś ale nie obnoś się z tym, nikogo nie zmuszaj do kontaktu a już na pewno nie wciskaj w usta dzieciom
Napisz do mnie: miki(maupa)wiarus.org
"Raz pewien Władek zadał bzdurom kłam, gdy kaczor bajki rozsiewał jak spam. Wtórując Henryce, zakrzyknął w rocznicę: Jarek, nie pierdol, nie było Cię tam"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka