Narzekają Panie, że są jako kierowcy dyskryminowane, że mówi się „baba za kierownicą”, że się na nie trąbi, że złorzeczy, ale…
Wyjazd z bramy. Na ogół kierowcy zostawiają w tym miejscu lukę, co by pojazd wyjeżdżający z bramy nie zapuścił tam korzonków. Aż tu nagle któryś samochód skutecznie zastawia wyjazd (i wjazd zarazem). Ponieważ na drodze, w kierunku poruszania się pojazdu jest akurat niewielki korek, kierowca wyjeżdżający z owej bramy jest zmuszony do zatruwania środowiska nie dającą się przewidzieć ilością spalin. Nie on jeden, bowiem ten, co w bramę chciał wjechać, także skutecznie blokuje możliwość posuwania się do przodu - tak sobie samemu, jak pojazdom jadącym z przeciwnego kierunku niż ów samochód zastawiający sobą wjazd. A któż siedzi w tym samochodzie?
„Blondynka” oczywiście.
Trasa szybkiego ruchu, znaki mówią o możliwości jazdy do 80 km/h. LEWYM pasem z prędkością 78 km/h porusza się samochód. Kierowca nie zwraca uwagi, na migające mu w lusterko długie światła kierowców jadących za nim. Jesteśmy POZA terenem zabudowanym, więc w zasadzie wyprzedzać można tylko lewym pasem, ale jak wyprzedzać cokolwiek lewym pasem, jak ten zajęty pędzącym z szaleńczą prędkością samochodzikiem, który prowadzi kto?
„Blondynka” oczywiście.
Trasa Warszawa-Gdańsk. Poza terenem zabudowanym, gdzie wolno jechać 90 km/h, środkiem jezdni porusza się pojazd. „Porusza się” to niezwykle adekwatne określenie dla samochodu jadącego w takich warunkach 53 km/h. Z lewej wyprzedzić nie sposób, bo trzeba by było wziąć pobocze po przeciwnej stronie, z prawej – zbyt ryzykownie, no i nieprzepisowo. Ciekawość każe spojrzeć, któż tak „genialnie” prowadzi ten pojazd. No kto?
„Blondynka” oczywiście.
Środek miasta, ruchliwa ulica. Teoretycznie wolno jechać 50 na godzinę, praktycznie mało kto jedzie wolniej niż 70. Ale – oto mamy automobil, który jedzie środkowym pasem aż 30 na godzinę, w dodatku znienacka na tym środkowym pasie hamuje (!), testując jakość opon pojazdu jadącego za nim. Czyżby ów automobil złapał gumę? A może chciał ratować przebiegającego kota? Nic z tych rzeczy.
Otóż „blondynka”, mająca mapę miasta na kierownicy, postanowiła porównać dane z mapy z rzeczywistością.
Pewna żona rozbiła właśnie czwarty samochód. Dlaczego tym razem rozbiła? Dlatego, że NAGLE zapaliło się czerwone światło.
Kolor włosów (tym razem zgodny z nazwą) – no, jakże by inaczej! Blond!
Drogie niektóre Panie. Nie narzekajcie, że mężczyźni psioczą na Waszą jazdę. To że nie macie licznych stłuczek zawdzięczacie wyłącznie przytomności umysłu kierowców jadących w pobliżu i temu, że panie które umieją jeździć zaniżają Wam statystyki.
Faktem jest, że kobiety nie prowadzą gorzej niż mężczyźni. Ale wszystko wskazuje na to, że tylko te kobiety, które nie kupiły prawa jazdy na bazarze, ani go nie wycyganiły trzepotem rzęs, ani też, po zrobieniu prawa jazdy, nie czekały 10 lat w środkach komunikacji miejskiej, aż je będzie wreszcie stać na własny samochód.
Od „blondynki” genialniejszym kierowcą jest tylko staruszek w „głębokich” okularach, który nie chce przyjąć do wiadomości, że powinien się rozstać z kierownicą. No i małolaty (z reguły płci męskiej), którzy uważają, że dobre opony pomyślą za nich. Ci ostatni jednak na ogół zabijają siebie i pasażerów, nie utrudniając jazdy innym kierowcom, przynajmniej do czasu, gdy przez ich bezmyślność zostanie zablokowana cała trasa.
„Blondynko” – włącz myślenie i nie psuj wszystkim kierowcom płci tzw. pięknej opinii. Bo jak się patrzy na Twoją „sztukę” jazdy, to doprawdy, ciężko zachować kulturę. Nawet nam – kobietom, które umieją jeździć i nawet wiedzą, gdzie się nalewa który płyn.
Komentarze obraźliwe usuwam. Banuję chamów, klony i trolle bez względu na opcję, z której są.
UWAGA
NIE MAM KONT NA FACEBOOKU I NK Jakakolwiek wiadomość stamtąd, rzekomo ode mnie - nie jest ode mnie
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości