Mirosław Naleziński Mirosław Naleziński
236
BLOG

Jak wyglądało spotkanie Spielberga z Romą Ligocką po wyświetleniu „Listy Schindlera”?

Mirosław Naleziński Mirosław Naleziński Rozmaitości Obserwuj notkę 2
Niektóre fakty wyglądają rozmaicie nawet w opisach tych samych osób.

Po obejrzeniu wywiadu w marcu 2023 roku z p. Romą Ligocką, o której wcześniej nie słyszałem – a szkoda! – w mediach, właśnie przeczytałem jej wstrząsającą książkę „Dziewczynka w czerwonym płaszczyku”. Pod koniec Autorka opisuje spotkanie ze Spielbergiem:

Do sali wchodzi Steven Spielberg. Uśmiecha się.

Moja przyjaciółka próbuje, podekscytowana, przedstawić mnie reżyserowi.

– To jest Roma, Roma, która…

Spielberg mechanicznie ściska mi dłoń, jeszcze raz się uśmiecha. Spieszy się. Musi już jechać na lotnisko.

– To jest ta dziewczynka w czerwonym płaszczyku – woła jeszcze za nim Ania.

Ale on nie słyszy. Już go nie ma.

I to jest autobiograficzny opis spotkania p. Romy z wielkim reżyserem 2 marca 1994 w Krakowie. Podczas wyświetlania filmu p. Ligocka zorientowała się, że ukazano jej losy i postanowiła napisać wspomnianą książkę.

Jednak przed chwilą, podczas poszukiwań komentarzy na temat tej książki i jej autorki, natknąłem się na całkiem inny opis:

Mówi Roma Ligocka, pisarka i malarka.

Kiedy obejrzałam „Listę Schindlera” i w jednej ze scen zobaczyłam dziewczynkę w czerwonym płaszczyku, przeżyłam szok.

To przecież byłam ja, to była moja historia, moje losy. To ja, w krakowskim getcie, miałam na sobie ten śliczny płaszczyk! W jaki sposób Spielberg na to wpadł?! Musiałam się tego dowiedzieć i dotrzeć do niego. Ale jeszcze bardziej chciałam pokazać mu, że ta dziewczynka żyje.

Dotarcie do Spielberga nie było łatwe. Ale okoliczności mi sprzyjały. Mieszkałam wówczas w Niemczech, a on akurat miał przybyć na galę z udziałem prezydenta. Wykonałam setki telefonów, żeby się tam dostać. I udało się. Siedziałam koło Spielberga. Kiedy dowiedział się, że jestem dziewczynką z jego filmu, zerwał się, chwycił mnie na ręce i wykrzyknął: – Jak się cieszę, że żyjesz! Jego film powstał głównie na podstawie opowieści pewnego Żyda, który mnie z tamtych lat pamiętał. I tak oto ta historia znalazła się w filmie.

Zaraz po moim spotkaniu z reżyserem rozdzwoniły się telefony. Bardzo szybko zaproponowano mi napisanie książki, a ja też poczułam, że chcę, że muszę ją napisać.

Nie bardzo rozumiem, dlaczego p. Roma całkiem odmiennie ukazała ów ważny epizod w swej książce? Dlaczego nie opisała tego spotkania w drugi, zacytowany, sposób?

Inny wywiad, podobny do poprzedniego, lecz również inny niż w książce:

Wiedziałam, że powstaje film „Lista Schindlera”. Filmy wojenne mnie nie interesowały, uciekałam z płaczem, kiedy na ekranie widziałam żołnierzy, Niemców, gestapo. Ale byłam zaproszona, więc poszłam na premierę w Krakowie. Był Spielberg, za mną siedział Wałęsa, ministrowie, biskupi. Dziwny zestaw. Siedzę, nie wiem, o czym jest film. Nagle widzę getto, mojego wujka, który był księgowym u Schindlera. Pojawia się cała masa ludzi z mojego otoczenia, z rodziny i końcu widzę siebie. Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku.

[…]

Byłam w Monachium, kiedy do Niemiec przyjechał Spielberg, prezydent wręczał mu jakiś medal. Zobaczyłam rano w telewizji, że Spielberg stoi na cmentarzu żydowskim w Berlinie i modli się, wtedy powiedziałam sobie: „Pojedziesz i spotkasz się z nim”. Zadzwoniłam z szaleńczą odwaga do szefa protokołu prezydenta Niemiec, że jestem dziewczynką w czerwonym płaszczyku. Muszę się zobaczyć ze Spielbergiem. Urzędnik powiedział: „Dostanę zawału przez panią! Proszę mi dać pół godziny”. Oddzwonił i powiedział, że będę siedzieć na bankiecie obok Spielberga. Wzięłam tylko jedno zdjęcie, na którym jest Romek Polański, Rysiek Horowitz, jego siostra i ja. Czworo dzieci uratowanych z Holocaustu. Zdjęcie zrobił mój ojciec zaraz po wojnie. Podeszłam do Spielberga z tym zdjęciem. Mówi: „Tego znam, to Romek, Rysiek. A to jesteś ty?”. Wziął mnie w ramiona, całowaliśmy się długo. Dzięki temu mogłam mówić prasie, gdy pytali o Spielberg, że nikt tak nie całował jak on! Pogadaliśmy na bankiecie, zapamiętał mnie, odzywał się, kiedy byłam w Stanach. Zaczęli mnie zapraszać do telewizji, do mediów. Uświadomiłam sobie, że to za mało powiedzieć kilka zdań przed kamerą. Można spokojniej i głębiej, tak jakbym to opowiadała Spielbergowi. Miałam to szczęście, że dzięki temu krótkiemu, ale gwałtownemu zainteresowaniu mną, wydawnictwa oszalały, żeby wydać moją książkę. Napisałam ją po niemiecku dobrą niemczyzną. Nie miałam problemów debiutanta. Los dał mi tę szansę.

Jak było naprawdę? Przecież są jeszcze świadkowie spotkania w kinie, także sama Autorka mogłaby tę sprawę dokładnie nam wyjaśnić?

Omawiany film jest czarno-biały, lecz płaszczyk dziewczynki, czyli p. Romy, jest czerwony, co urealniło koszmarny przekaz dzieła.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości