Określenie orbanowski chyba najjaśniej oddaje charakterystykę kandydatury Nawrockiego. Człowiek bez znaczenia czy własnego zaplecza politycznego, przed decyzją Kaczyńskiego o wystawieniu go na prezydenta znany głównie z dalszych stron mediów przy okazji jakiś doniesień o drobnych (na skalę PiS-u) przekrętach i niezbyt udanych akcji w polskiej wersji wojen kulturowych, widoczne choćby w zmianach w wystawach Muzeum II Wojny Św.
Wybrany został przez PiS głównie według kryteriów lojalności i łatwości szantażowania, oraz fizycznych atrybutów uznanych za atrakcyjne(jak by tego nie oceniać), ma być produktem prezydenckim, który zbuduje podstawy do powrotu Kaczyńskiego do pełnej kontroli na partią i państwem.
Kampanię Nawrockiego postanowiono od początku oprzeć na nieprawdzie, prezentując go jako „Kandydata Obywatelskiego”. Znając jego niezbyt chlubną przeszłość, postanowiono stworzyć przekaz o „silnym mężczyźnie, doktorze i patriocie”, która miała przykryć jego wyraźne niedostatki, tak moralne, jak intelektualne czy społeczne, w nadziei, że wielkie kłamstwo podziała jak zawsze skutecznie, jak to opisują podręczniki propagandy.
Narracja ta zaczęła upadać kilka miesięcy temu, kiedy wychodziły kolejne dowody na jego swobodne podejście do publicznych pieniędzy, luźne podejście do prawa, czy zwykła chciwość połączona z przestępczą mentalnością. Pojawiły się klasyczne dla „konserwatystów” przekazy o zgniłym z Zachodu, LGBT+ czy aborcji, zagrożeniu religii i tym podobnych tematach zastępczych. Włączenie się aparatu PiS na czele z Dudą do kampanii Nawrockiego i fotka z Trumpem dopełniła obrazu kandydata na prezydenta w stylu sługi Orbana.
Nawrocki objawił się już tylko jako przedstawiciel partii, której prezes chciałby być Orbanem czy Erdoganem i marzy o „Budapeszcie w Warszawie”. I widać wyraźnie, że prezes IPN od początku nim był. I wyraźnie widać po tym, jak zachowuje się w kampanii, że będzie kolejnym długopisem w pałacu, tylko tym razem w dresie i bez skrupułów, które czasem ogarniały inteligencika Dudę.
Wybierając za tydzień powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy mieć orbanowskiego prezydenta.
Inne tematy w dziale Polityka