W ciemności stopniowo zaczęły przebijać się pulsujące czerwone światła. W oddali słychać silne uderzenia w klawisze organów, ktoś wygrywał „Highway to Hell”. Jerzy Urban, otworzył oczy.
- Jansa cholera…. a wiec jednak coś jest…. Po śmierci. - wyszeptał.
Na przeciwko stał drobny mężczyzna w mundurze i ciemnych okularach.
- Witaj Jurku- pozwól, że Cię oprowadzę.
- Czy ja jestem…..
- Tak…. witaj… naczekaliśmy się na Ciebie, ale w końcu jesteś.
- I co teraz…
- Nic - usiądź, zapalisz? Podał Urbanowi cygaro.
- Nie odmówię.
Zmarły rozsiadł się w ogromnym fotelu, wskazanym przez mężczyznę w mundurze, i zaciągnął cygarem. Powoli pogrążył się w chmurze dymu, odchylił głowę i nad sobą ujrzał kopułę na której wyświetlały się obrazy.
Były to nagłówki gazet, wpisy na forach i portalach internetowych, fragmenty programów telewizyjnych.
- Mówią o mnie, ha …prawacy sączą swój jad na mnie, a już wydawało się, że o mnie zapomnieli… wyborne…
Zaciągnął się ponownie cygarem, popił kieliszkiem wódki, który podsunął umundurowany towarzysz seansu. Patrzył ze satysfakcją, na kolejne obrazy.
- Hahaha- wybuchnął śmiechem - pogrzeb na Powązkach, to dopiero będzie fiesta…robi się coraz ciekawiej.
Okrągła twarz pokryła się wręcz lubieżnym uśmiechem pełnym satysfakcji.
- Oto ukoronowanie spełnionego życia, ale…. o….k…., niech to …..
Złapał się za głowę jakby chciał wyrwać włosy, których od lat już nie miał.
- Co oni k…. wygadują
- Kto? Ten arystokrata dziennikarstwa? - zagadnął kompan seansu.
- I on, i cała reszta tej bandy od g…. Zdawali się moimi uczniami, wszyscy oni ze mnie, ale bali się pokazać prawdziwą twarz, ukrywali kim są, nie potrafili mówić otwarcie i być dumnym z tego kogo reprezentują, ale jednak patrząc na nich widziałem w nich cześć siebie i napawało mnie to dumą. A teraz….Oni robią ze mnie autorytet. Przecież nigdy nie chciałem być autorytetem. Całe życie pokazywałem, że jest droga antyautorytetu. Można z plugastwa uczynić coś pięknego, można uczynić z niego niczym nieskażone środowisko naturalne. I takim było dla mnie. Wszystkie siły poświęciłem niszczeniu wszelkich świętości. Wycie i rozdzieranie szat kiedy kolejne tabu przełamywałem było jak najlepsze wino. I nic nie pojęli, zrobili ze mnie autorytet, stawiają za wzór, kiedy całe życie pokazywałem, że nikt nie jest godny być autorytetem, bo każdy jest zeświniony. Sam byłem dumny z tego, a teraz czytam… ja pie….brak słów. Sami chcieli uchodzić za autorytety, to była ich słabość, nie potrafili czerpać dumy z tego, że całe nasze towarzystwo jest głęboko umoczone w….
- Jureczku, nie denerwuj się….
Okrągła twarz nabrała krwistych barw, uszy wręcz płonęły, niedawno uśmiechnięte usta drgały w konwulsjach.
Mężczyzna w mundurze przybliżył się, położył rękę na ramieniu Urbana. Siedzący poczuł, że ten dotyk go parzy, spojrzał na towarzysza, ten ściągnął okulary, jego twarz płonęła.
- Witaj Jurku w piekle. Jeżeli myślałeś, że swoim postępowaniem zyskasz moją przychylność, zapracujesz sobie na przyzwoite miejsce w mym królestwie, to się myliłeś, nie jestem od bycia kompanem, chociaż przyznaję niezły byłeś w te szatańskie klocki. Na tyle rozumu miałeś, by interesownie przyjąć „Zakład Pascala”, widać inaczej postanowiłeś go używać. Fakt, ubaw był dzięki Tobie tutaj w piekle przedni, zatem pozwól, że poleję Tobie jeszcze wódeczki. Kompanem do wypitki będziesz mi z pewnością, tymczasem oglądaj jak tańcują na ziemskim padole Ci, którzy chcieli się mienić Twoimi przyjaciółmi jak bezczeszczą Twoje dziedzictwo.
Komentarze