Z profesurą Zybertowicza to kupa śmiechu - z przewagą kupy. Jegomość o profesurę zaczął się ubiegać dwadzieścia lat po uzyskaniu habilitacji, ale jak pisze jeden z recenzentów "... raz wyzwolona wola stania się profesorem jest nie do zatrzymania. Jeśli Andrzej Zybertowicz uznał, że są powody, aby przyznać mu profesurę, to zapewne tak jest"
Szalę w stronę kupy przechyla poruszenie na naukowej prawicy, jakie decyzja komisji do spraw stopni wywołała. Zybertowicz zapowiedział odwołanie do sądu administracyjnego. Ten może dopatrzyć się uchybień formalnych i zwórci do ponownego rozpatrzenia a wtedy sprawą może zając się już komisja DOSKONAŁOŚCI.
Ale prezydent Duda może rzutem na taśmę"postanowić uwolnić wymiar sprawedlieości od tej sprawy" i nadać Zybertowiczowi tytuł profesora, uwalnijąc tym jednocześnie od sprawy przyszłą komisję doskonalości.
To pożądane wyjście, bowiem sądy magą zwrócić uwagę, że Zybertowicz ujął w autoreferacie dzieło sprzed habilitacji.
Komentarze