Jeśli widzieliście „Diabeł ubiera się u Prady” i stwierdziliście, że jest to zbyt płytki, komercyjny czy przewidywalny film to musi się Wam spodobać komedia „Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi”. Jeśli „Diabeł…” Wam się podobał to tym bardziej przypadnie Wam do gustu film z Simonem Peggiem i Kirsten Dunst w rolach głównych.
Film w reżyserii Boba Weide’a to opowieść o losach Sidneya Younga (Simon Pegg), dziennikarza z Londynu, który zajmuje się wyśmiewaniem celebrites show biznesu. W wyniku pewnego zbiegu okoliczności dostaje pracę w czasopiśmie, które jest uznawane za najbardziej prestiżowy magazyn poświęcony życiu gwiazd na świecie. Wynika z tego sporo zabawnych sytuacji. Wspominając o fabule filmu warto jeszcze dodać, że została ona oparta na historii, która wydarzyła się naprawdę. Rzeczywista historia, na której oparto film miała trochę inny przebieg, jej bohater nazywał się Toby Young i pracował w „Vanity Fair”, które bardzo przypomina filmowy magazyn „Sharps”. Czy to dobrze, że film jest oparty na wydarzeniach autentycznych? Nie wiem, ale myślę, że w tym przypadku można się posłużyć okrzyczanym i banalnym stwierdzeniem – życie pisze najlepsze scenariusze. Umówmy się przecież, że wszystkie dzieła kultury powstają najczęściej z inspiracji tym, co widzimy i słyszymy. „Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi” to dowód na to, że scenariusze pisane przez życie (przepraszam za kolejną powtórkę tego banalnego, choć prawdziwego stwierdzenia) są dobrym materiałem na film.
A co jest takiego pozytywnego w „Jak stracić przyjaciół…”, że mogę ten film polecić z czystym sumieniem? Humor, żart, dowcip plus standardowe motywy typowej komedii romantycznej. Brytyjskie poczucie humoru w tym filmie stoi na przyzwoitym poziomie, komizm sytuacji i postaci to głównie sprawka odtwórcy głównej roli – Simona Pegga. Do tego dochodzą np. zabawne fragmenty z udziałem polskiej pani gospodarz domu, w którym mieszka główny bohater. Naturalnie zabawny jest także Jeff Bridges jako redaktor naczelny stylizowanego na „Vanity Fair” „Sharpsa”. Męską część publiczności ucieszy widok Megan Fox, która najbardziej atrakcyjnie prezentuje się w przemoczonej sukience. Dla pań mamy uwodzicielskiego, chociaż cynicznego i wyrachowanego Danny’ego Houstona, który wcielił się w rolę Lawrence’a Maddoxa. Obok nich mamy też dwie inne kreacje warte wspomnienia. Jak dla mnie najlepiej w swojej karierze na ekranie zaprezentowała się Gillian Anderson. Jest zabawna i przekonująca jako bezwzględna agentka PRowska. Na deser zostawiłem pochwałę dla Kirsten Dunst, za którą kiedyś nie przepadałem, ale coraz bardziej doceniam jej urok osobisty i kunszt aktorski. W „Jak stracić przyjaciół…” aktorka znana głównie ze „Spider-Mana” gra główną rolę żeńską i jak na moje skromne oko spisuje się bardzo dobrze. Jasne, jest możne zbyt cukierkowa, zbyt sztampowa czy komediowo-romantyczna, ale w końcu gra w takim filmie w jakim gra. To nie ma być kino, przy którym widz ma doznawać wzniosłych artystycznych uniesień.
Według mnie „Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi” to jest kino, którego głównym zadaniem jest rozrywka. Wiem, że nie napisałem nic specjalnie odkrywczego. Przy okazji ten film może przekazać widzowi także coś więcej. Nie jest do końca pusty i głupi. Ma w sobie coś inteligentnego, głębszego. Poleciłbym go bardzo mocno na długie jesienne wieczory. Nastroje niby-depresyjne? Ten film może Wam pomóc je zwalczyć.
Marcin Żukowski
Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura