Tu i ówdzie możnła usłyszeć głosy o potrzebie ochrony środowiska. Problem w tym, że dzieje się to z pewną przesadą. Obok zachęty do niezaśmiecania ulic i segregowania śmieci słyszymy o jako takim przymusie do poruszania się samochodami niespalinowymi, walce z węglem i stawianiu między innymi na energetykę jądrową (nie potępiam tego typu energii jednoznacznie, ale można odnieść wrażenie, że według niektórych wybuch w Cazrnobylu był ekologiczny - przepraszam za ten czarny humor).
Czy rzeczywiście wykluczenie jakiegoś produktu spowoduje większą ochronę przyrody? Śmiem wątpić. Gdy na cenzurowanym jest plastik, automatycznie trzeba użyć innego surowca. Ile materiału pójdzie na zbudowanie pojazdu elektrycznego i na stacje doładowań?
Niedawno mieliśmy próbę walki z handlem futrem, co zwiększyłoby inflację i bezrobocie. Powstaje jeszcze pytanie, co jeśli ktoś jest uczulony na tworzywa sztuczne?
Na wszystko trzeba zużyć jakiegoś tworzywa.
MMMH
Inne tematy w dziale Polityka