...męczy celebrytkę i (w coraz mniejszym stopniu) piosenkarkę Dorotę Rabczewską, szerzej znaną jako Doda. Według medialnych doniesień celebrytka złożyła skargę konstytucyjną w związku z wyrokiem sądu skazującym ją na karę grzywny za wygłoszenie publicznie opinii, jakoby Biblia była dziełem naprutych winem i palących zioło gości, co zakwalifikowano jako przestepstwo z art. 196 Kodeksu Karnego, czyli obrazę uczuć religijnych.
Menagement Dody uzasadnia zarzuty o niekonstytucyjność przepisu faktem, iż chroni on uczucia tylko osób wierzących (a nie chroni np. światopoglądu osób bezwyznaniowych), a ponadto wystarczającą ochronę stanowią przepisy Kodeksu Cywilnego w zakresie ochrony dóbr osobistych oraz zakaz dyskryminacji ze względu na wyznanie lub bezwynzniowość (tj. art. 194 KK).
Tym oto sposobem wokalistka, która dla wielu Polaków była symbolem tandetnej rozrywki i najwyraźniej nie ma już pomysłów na promocję samej siebie (bo z nagrywania albumów zrezygnowała chyba już dawno i bez żalu) dołączyła do wesołej trzódki szukającej w Polsce katolickiej wersji Arabii Saudyjskiej. A towarzystwo jest naprawdę przednie - najbardziej z nich wysublimowana, acz zaślepiona antykatolicką obsesją Profesora, brutalny i cyniczny przywódca ruchu własnego imeinia wraz ze swoją świtą (zwłaszcza panami nazywającymi ikonę jasnogórską :bohomazem" albo znającymi Biblię z przekazu swoich znajomych "bibliofili"), redaktor naczelny pewnego tabloidu opinii, pardon, tygodnika opinii (w którym częstotliwość antykościelnych okładek ustepuje tylko częstotliwości "gołych bab" i seksu na tychże okładkach). Wreszcie patronujący całemu temu stadku z wysokości swojego redakcyjnego fotela Jerzy Urban. Czekacie na program z Dodą i Środą walczącymi ramię w ramię ze zbrodniczym Kościołem Katolickim? Te sny stają się rzeczywistością...
Całe to wołanie i wrzaski owego antyklerykalnego, czy może raczej antychrześcijańskiego, światka jest bowiem o tyle efekciarskie, co pozbawione sensu. Już sam fakt, że ci ludzie głoszą takie, a nie inne poglądy, najczęściej w pogardliwej, obraźliwej wobec milionów katolików formie, świadczy, że o żadnym państwie wyznaniowym mowy być tu nie może. Można się zastanawiać, czy przywołany powyżej artykuł jest konstytucyjny czy też nie albo o zasadności zawarcia konkordatu, ale przecież środowiska antyklerykalne, czy szerzej lewackie, nie mają na celu rzeczowej debaty, ale raczej zamknięcie wierzących w kościołach i mieszkaniach (a i to nie do końca zapewne bez ograniczeń). Mechanizm, jaki jest przez nie wykorzystywany, przypomina młócenie cepem - dowalić czarnym - jak się uda to dobrze, a jak przesadzimy to nikt nas przecież nie odważy się skrytykować (bo jak to tak? mamy wolność słowa!). Czy w takim razie w imię tej wolności słowa zniesiemy art. 216 KK (zniewaga)? Gdzieżby tam, przyda się w procesach z Ciemnogrodem. Znieść należy tylko te przepisy, które chronią uczucia religijne.
Żeby była jasność - ja również mam wiele wątpliwości co do brzmienia art. 196. Czy należy utrzymać go w tej formie? Czy nie należałoby zrezygnować ze ścigania tego przestępstwa z oskarżenia publicznego, w dodatku bez wymogu wniosku pokrzywdzonego, gdy podobna w jakimś stopniu zniewaga ścigana jest z oskarżenia prywatnego? Być może dobrym w tym zakresie rozwiązaniem byłoby wprowadzenie ściagana z oskarżenia prywatnego albo na wniosek zarejestrowanego w Polsce związku wyznaniowego lub pewnej grupy osób.
W obecnej sytuacji prokuratura wiele spraw z tego artykułu umarza ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu. Do tego dochodzi brak możliwości organizacyjnych prokuratur, które nie mogą się skupić na tym zagadnieniu nie rezygnując lub ograniczając innych spraw, często o wiekszym ciężarze gatunkowym. Ponadto rzadko sprawy z art. 196 kończą się w sądzie wyrokiem skazującym. Ciekawi mnie, jak ten przepis funkcjonować będzie w warunkach stworzonych przez planowaną zmianę procedury karnej, gdy ciężar przeprowadzania dowodów będzie przerzucony już całkowicie na prokuraturę i oskarżonego. Wątpię, aby w takiej sytuacji przywiązywano wagę do art. 196 nawet w tak nikłym stopniu, jak robi się to dziś.
Bzdurą jest też argument, że ochronę zapewnia prawo cywilne. Nie, nie zapewnia. Proces cywilny nie tylko jest rozwlekły (co jest bolączką całego polskiego systemu prawnego), ale także koszmarnie drogi. A na pewno zbyt drogi dla osób pokrzywdzonych obrazą uczuć religijnych. Penalizacja pewnych zachowań jest obecnie konieczna, aby takie osoby nie czuły w tym zakresie opuszczenia przez państwo. Poza tym kto za pomocą mechanizmów cywilnoprawnych powstrzyma kogoś przed profanacją kościoła, synagogi czy cerkwi?
Być może za kilka dni, tygodni czy miesięcy usłyszymy, że Pani Doda jest męczenniczką, która bohatersko walczy z wszechogarniającymi mackami Watykanu i po raz n-ty dowiemy się, że Polska jest papieskim lennem. Tyle, że ci, którzy będą to robić nie walczą o państwo świeckie, tylko o państwo agresywnie lewackie, w którym chrześcijanin ma być milczącą większością. A Pani Doda walczy o własną popularność, chcąc być niczym Wolność wiodąca lud na barykady...
Nic tak nie wynosi na szczyt jak bycie sztandary postępu!
Konserwatysta. Miłośnik literatury - od Tolkiena przez Herberta do Hugo. Z zamiłowania historyk, a jak na razie student prawa :)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo