Zdecydowana większość wyborców PO, a także LiD (oprócz „żelaznego" czerwonego elektoratu - bo tych rozumiem walczą o swoje korzyści) śmieszy mnie. Ci ludzie wcale nie śmieszą mnie tym, że głosują na PO, że są przeciwko PiS. Mają inne poglądy i niech je mają, w końcu w Polsce jest demokracja.
Śmieszy mnie coś innego - rażąca niekonsekwencja tych ludzi w ich politycznych i ekonomicznych poglądach.
Widzę to zarówno w rozmowach towarzyskich, na blogach i forach internetowych, a nawet w wypowiedziach dziennikarzy.
Wyborcy PO najczęściej krytykują PiS za „rozdawnictwo", „zagrożenie demokracji", „brak gospodarczego liberalizmu" itd. Sami natomiast uważają się za „światłych liberałów" (i wcale nie jest to aluzja do Pana Sadurskiego, który przynajmniej pisze, że on nie lubi etykiet i może jest a może nie jest liberałem), ludzi nowoczesnych, zwolenników 3*15% lansowanego kiedyś przez PO.
Jednak gdy dochodzi do dyskusji (czy to na blogu, forum czy face to face) okazuje się, że ich argumenty przeciw PiS, a za PO to:
- „PiS dba najbardziej o burżujów" - w domyśle powinien przede wszystkim zatroszczyć się o biednych, pewnie przez zwiększoną pomoc socjalną (jakie to „liberalne")
- „PiS nie daje podwyżek biednym pielęgniarkom, a one tak ciężko pracują" (ktoś tu zapomina, że jak da się pielęgniarkom przyjdą nauczyciele, policjanci i inni, będzie spirala żądań płacowych, a potem inflacja zje korzyści z podwyżek)
- „mamy strajki w Polsce, trzeba łagodzić spory" - czyli dyktat związków zawodowych - przecież to propozycja czysto socjalistyczna
- „źle się żyje biednym ludziom i trzeba im szybko pomóc" (tak jakby wcześniej za SLD żyło im się lepiej i można było im z dnia na dzień pomóc) - też bardzo „liberalny" pogląd
- „wskaźniki gospodarcze są niby dobre, ale ja nie dostałem podwyżki" - bez komentarza
i moje ulubione:
- „skończyłem studia i mam pracę za 1500 zł, a taki nieuk robi na budowie i ma 5000 zł. To niesprawiedliwe, ja się uczyłem, a on nie. PiS nie szanuje wykształciuchów i dlatego mam tak źle."
I tacy ludzie uważają się za liberałów, często także za świetnych ekonomistów. A nie rozumieją, że podstawą w gospodarce jest gra podaży i popytu. Skoro jest duży popyt na budowlańców, a podaż mała to nic dziwnego, że zarabiają dużo. Skoro nikomu nie chce się pracować na budowie to nic dziwnego, że zarabiają dużo. Poza tym miłośnicy PO zbulwersowani wysokimi zarobkami budowlańców jako miłośnicy liberalnej gospodarki powinni wiedzieć, że sami muszą sobie wywalczyć płacę, nikt im jej nie da, tym bardziej jeśli podaż na rynku pracy w ich zawodzie jest duża. Zamiast marudzić mogą się przekwalifikować na budowlańców i zarabiać 5000 zł lub zacisnąć zęby, zdobyć pierwsze doświadczenia i szukać lepiej płatnej pracy. Ale to nie PiS czy PO ma o nich zadbać lecz w imię liberalnej ideologii, którą podobno wyznają, sami powinni o siebie zadbać.
Co ciekawe, większość miłośników PO nie fascynuje się USA lecz Niemcami i Francją. A najbardziej fascynuje ich gdy słyszą, że państwo coś komuś „daje", „zapewnia". To „daje" i „zapewnia" słyszę wyjątkowo często - za często jak na miłośników podejścia liberalnego.
Ale skończmy już z gospodarką. Przejdźmy do tak uwielbianej przez przeciwników PiS walki z dyskryminacją i tolerancji. Okazuje się, że miłośnicy PO czy też LiD traktują te hasła bardzo wybiórczo.
Wczoraj na forum gazeta.pl pod tekstem o Marszałku Dornie zobaczyłem wpis jednego z przeciwników PiS - „wywalcie już tego wstrętnego Żyda" - odpowiedziałem, że widać, iż miłośnicy lewicy są antysemitami. Gazeta.pl zdaje się poszła po rozum do głowy, zrozumiała, że ten gość ich ośmiesza i wykasowała wpis przedmówcy (w każdym razie nie widziałem go już dzisiaj). Nie mówię już o sugestiach odnośnie orientacji seksualnej Kaczyńskiego. Widać przeciwnicy PiS dużo mówią o tolerancji - ale gdy jest im to na rękę posługują się argumentami zarówno antygejowskimi jak i antysemickimi. Moralność Kalego...
Zresztą najlepszym przykładem moralności Kalego jest Pan Pałasiński z TVN24, który dokonuje zwykłej segregacji rasowej (bo inaczej tego nazwać nie można) dzieląc Polaków na tych „lepszych" - czyli tych nie głosują na PiS, SO czy LPR i „gorszych" - „kretynów" (cyt. z ostatniego bloga Pałasińskiego), o niskim ilorazie inteligencji (uogólnienie - typowa cecha dyskryminacji) - którzy głosują na te partie. „Kretyni" są groźni dla demokracji (wg Pałasińskiego), bo niestety mają prawo głosu. A najgorsi (wg Pałasińskiego) są ci słuchacze Radia Maryja bo to „Polska na zasiłku, Polska najmniej twórcza, Polska nie umiejąca produkować bogactwa, Polska niewykształcona, Polska zaściankowa..." itd. obelg co niemiara... teksty Pałasińskiego można podsumować tak: my - mądrzy wykształceni, inteligentni, oni - niewykształceni, starzy, bezrobotni (tak jakby w sondażach były aż tak straszne różnice w profilach wyborców - gdyby Pan Pałasiński zadał sobie trud i je poczytał - doszedłby do innego wniosku). Uogólnienie Pałasińskiego i przypisywanie cech osobowych takich jak inteligencja, pracowitość itd. na bazie preferencji wyborczych lub chodzenia na pielgrzymkę do Częstochowy to najczystszy przykład dyskryminacji. Adolf Hitler mógłby być dumny, że ktoś w tak wspaniały sposób potrafi stosować zasady dyskryminacji i dzielenia na „lepszą rasę" i „gorszą rasę"....
Widać więc, że w kwestiach tolerancji i dyskryminacji innych przeciwnicy PiS są także bardzo wybiórczy.
Wreszcie wolność słowa. O niej także dużo mówią zwolennicy PO i LiD, mówiąc, że PiS „odzyskał" telewizję.
Jednak już gdy ktoś krytykuje ich idoli - podnoszą lament, mówią, ze tak być nie może. Że musi istnieć „Kult Jacka Kuronia" i innych „świętych krów", których nie wolno krytykować. Kiedyś jeden z internautów napisał, że „PiS zagraża demokracji bo krytykuje autorytety" - odpowiedziałem, że to jest właśnie istota demokracji i wolności słowa - można krytykować każdego, a szczególnie osobę publiczną. Rozmówca, wyborca PO (ostatnio zastanawia się nad LiD), nie zrozumiał. Niestety wielu nie rozumie - „walczą" o wolność słowa, a nie rozumieją dobrze co ona oznacza...
Podsumowując, zastanawia niekonsekwencja zwolenników PO i innych krytyków PiS. Niby są liberałami gospodarczymi, a w rozmowach podziwiają podejście socjalne, niby są przeciw dyskryminacji, ale jak jest im na rękę chętnie się nią posługują, niby są za wolnością słowa, ale najchętniej zakneblowaliby część ust.... Cóż, Tusk ma się nad czym zastanawiać mając taki dziwny elektorat...
Inne tematy w dziale Polityka