Przyznaję się i biję się w pierś. Czasem na moim blogu manipuluję. Czasem pokazuję sprawy z jednej perspektywy pomijając inne punkty widzenia. Niektóre moje wpisy są nieco jednostronne.
Ale mam usprawiedliwienie. Miałem złego nauczyciela.
A był nim: ............. Adam Michnik.
Tak, Adam Michnik i Gazeta Wyborcza rządzili i dzielili w polskim dziennikarstwie przez długie lata od początku lat dziewięćdziesiątych. Oni narzucali poglądy, styl wypowiedzi i styl dziennikarstwa. Adam Michnik zawsze czuł się bardziej politykiem niż dziennikarzem. Zawsze miał ambicje nie do informowania ale do narzucania swoich poglądów innym, co moim zdaniem niewiele ma wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem.
A tacy jak ja czytali Wyborczą i uczyli się pewnego stylu pisania (co uwidacznia się teraz na blogach). Myślę także, że część czytelników o prawicowych poglądach (w tym autor tego tekstu) zdenerwowanych stylem pisania Wyborczej postanowiło zwalczać jej poglądy na własnych blogach przy pomocy tej samej broni. „Kto mieczem wojuje od miecza ginie".
Teraz wraz ze wzrostem konkurencji w mediach i wraz ze wzrostem pluralizmu prezentowanych w mediach poglądów, media są o wiele bardziej różnorodne niż kiedyś. Poglądy Michnika już nie dominują. Ale w dalszym ciągu dominuje w polskich mediach propagandowy styl przekazywania informacji.
Gdy czytam gazety, blogi, przeglądam portale internetowe, słucham radia czy telewizji mam wrażenie, że większość dziennikarzy politycznych, niezależnie od opcji, stara się na siłę zaszczepić u odbiorców swoje poglądy. Dziennikarze komentujący wydarzenia polityczne czują się bardziej politykami niż dziennikarzami. Ciągle coś próbują nam wcisnąć. I niestety ten sposób myślenia, można powiedzieć, że propagowany w III RP przez Michnika i Gazetę Wyborczą rozchodzi się w środowiskach dziennikarskich i blogerskich jak zaraza.
Mało jest dziennikarzy, blogerów komentujących bieżące wydarzenia bez emocji, bez chęci „sprzedania" swoich poglądów „na siłę" innym. Co do blogerów jest to jeszcze zrozumiałe - nie są zawodowymi dziennikarzami. Co do dziennikarzy - jest to wysoce nieprofesjonalne.
Chciałbym więc przypomnieć naszym dziennikarzom, że dziennikarz to nie polityk.
Pierwsza z brzegu definicja dziennikarstwa definiuje je w następujący sposób:
Dziennikarstwo - działalność polegająca na zbieraniu i upublicznianiu za pomocą środków masowej komunikacji informacji o wydarzeniach, ludziach oraz problemach.
Nigdzie nie ma tu słowa, że obowiązkiem dziennikarza jest propaganda polityczna, zachęcanie i wpływanie na ludzi, aby głosowali na tą czy inną partię.
Oczywiście dziennikarze zawsze mogą się bronić podpierając się publicystyką:
Publicystyka (łac.) - wypowiedzi w środkach komunikacji społecznej (prasa, radio, telewizja, Internet, książka, wydawnictwa jednorazowe) na publicznie interesujące w danym momencie tematy. Wypowiedź publicystyczna interpretuje i ocenia fakty z przyjętego przez autora punktu widzenia, celem jej jest zaś wpływ na opinię publiczną.
Jakby popatrzeć na polskie media to 90% dziennikarstwa politycznego to publicystyka lub po prostu propaganda, a jedynie 10% to informacje (to oczywiście moje subiektywne odczucie).
Tak, dziennikarz może oceniać pewne fakty ze swojego punktu widzenia i starać się uświadomić społeczeństwu pewne problemy. Ale...
Jest właśnie to „ale". Nasi dziennikarze bardzo często wykraczają także poza publicystykę. Nie tylko interpretują fakty ze swojego punktu widzenia (do czego mają prawo) lecz także stosują różnego rodzaju socjotechniczne sztuczki i manipulacje aby oczernić swoich „wrogów" i aby ich poglądy były przyjmowane przez jak największą liczbę odbiorców (nie będę tu dawał przykładów, bo wielokrotnie pisałem już o tym na moim blogu).
W tym celu nasi dziennikarze często starają się nie dostrzegać racji drugiej strony (sprytnie pomijając te racje), odwoływać się do emocji, wykorzystywać np. klasyczne uwarunkowanie (łączenie bodźca wywołującego negatywne emocje z bodźcem neutralnym, któremu dziennikarz chce nadać znaczenie negatywne) i wiele innych sztuczek.
W tym momencie przestają być dziennikarzami, a stają się politykami bawiącymi się w propagandę.
A jak powinna wyglądać rzetelna gazeta? Moim zdaniem tak:
- może mieć swój światopogląd, ale niech to jasno i w każdym numerze pisze np. „cała nasza gazeta pisze np. z punktu widzenia lewicowego" i nie deklaruje, że ten jeden punkt widzenia to „najczystsza prawda".
- oddziela jasno to co jest informacją od tego co jest komentarzem i osobistymi poglądami dziennikarzy.
- unika socjotechnicznych sztuczek starających się oczernić „wrogów", unika manipulatorskich tytułów.
- pamięta, że jej celem jest jednak w głównej mierze informowanie, pamięta, że jej rolą nie jest agitacja wyborcza i namawianie ludzi do oddania głosu na tą lub inną partię. Ludzie niech sami wybierają na podstawie dostępnych informacji. Nie trzeba im wciskać gotowych propagandowych rozwiązań na siłę.
Ktoś może powiedzieć, że tu chodzi o kasę, że takie są wymogi rynku. A ja zapytam „co było pierwsze jajko czy kura?" Czy nie było tak, że to sami dziennikarze narzucają czytelnikom taki spaczony styl dziennikarstwa i teraz czytelnicy po prostu przyzwyczaili się do niego?
Podsumowując, niech dziennikarze zajmą się dziennikarstwem, czyli informowaniem, komentowaniem i patrzeniem politykom na ręce, a politykierstwo, propagandę i reklamę poszczególnych partii politycznych niech zostawią politykom.
Inne tematy w dziale Polityka