Nie śmieszy mnie sytuacja, w której znaleźli się Nelli i Jan Rokitowie.Uroczyście oznajmiam: nie użyłam krzyku Rokity jako dźwięku telefonu.Rozumiem, że takie sytuacje bawią niektóre gwiazdy dziennikarstwa. No, cóż - jakie dziennikarstwo - takie gwiazdy... Wszyscy zapominają o nagraniu, które zarejestrowało opis stwerdessy: "jacyś dziwni państwo, oboje w kapeluszach...".Jednym słowem - para dziwaków, którym nie pozwolono - kaprysem stewardessy - usiąść tam, gdzie były ich ( wolne ) miejsca, a następnie potraktować odpowiednio do ich kapeluszowego dziwactwa. Ciekawe, co byłoby, gdyby sprawa dotyczyła - obojętne, ludzi w arafatkach, czy ortodoksyjnego Żyda w tradycyjnym stroju? Orzechy przeciw dolarom: w pierwszym przypadku wśród dzisijszych gości "Loży prasowej" powiałoby grozą, nawet wtedy, kiedy sprawa byłaby zwykłym wygłupem. Ale w drugim - panowie nie posiadaliby się z oburzenia. Nie przepadam za Janem Rokitą, nie lubię ludzi o tak rozdętym ego. Jednak nie potrafię się solidaryzować z "poważnymi" komentatorami, których śmieszy Nelli Rokita. Bo wiem, co ich śmieszy najbardziej - mianowicie jej cudzoziemski akcent, choć oczywiście każdy kolejny dowcipniś poda absolutnie inny powód głupiego uśmieszku, czy złośliwego żartu. Życiorysu tej kobiety starczyłoby na kilka innych i nie ma w nim absolutnie nic śmiesznego: pozostała wierna młodzieńczej miłości do Jana Rokity, mimo wszelkich przeciwieństw losu - i to czywiście podoba mi się, jako kobiecie ( choć jej obiekt podoba mi sie znacznie mniej). Miała odwagę po raz trzeci zmienić kraj zamieszkania - i pokochać go, niestety bez wzajemności. A szkoda - to człowiek wartościowy. Nelli Rokita jest osobą doskonale wykształconą, otwartą na świat, mającą życiowe pasje , siegające dużo dalej, niż wgapianie się w słupki. I doprawdy nie obchodzi mnie, czy nosi skarpetki, czy nie. Jakoś dziwnie mi to nie przeszkadza, tak samo, jak pejczyk i minispódniczka Senyszyn na manifach przeszkadza mi znacznie mniej, niż same idiotyczne manify. Z których to manif - nikt nie odważa się kpić, tak samo zresztą, jak z ich uczestników, chocby robili za dziwactwa w rodzaju Senyszyn. W tym jedynym przypadku Nelli Rokity zawiewa mi michnikowską pasją do tropienia polskiego kołtuństwa, uprawianego - o dziwo - w kręgach ludzi, którzy z natury rzeczy powinni mieć trochę oleju w głowach. Przynajmniej tyle, ile mają tolerancji w gębach. Wszystkie zabiegi, mające na celu ośmieszenie pani Rokity, mijają się z tym celem o odległośc strzału z haubicy, chyba że śmieszny jest w jej wypowiedziach brak ewidentnego chamstwa, do którego pytający przywykli. A wracajac do meritum - tak, uważam, że sprawczynią całego zajścia była stewardessa, właśnie dlatego, że miała okazję dołożyć Polakom, odreagowując kłopoty z opóźnionym odlotem. Nie przeszkadzałaby jej ta para i jej kapelusze, gdyby oboje mówili po niemiecku.Nie odważyłaby się zabronić im usiąść na ich miejscach, nie potraktowałaby ich jak pół -wariatów, nie rzucałaby w nich częściami garderoby, etc I to wszystko usiłowała - z wielką dozą delikatności ( ostatecznie jest Niemką...) - przekazać nam Nelli Rokita, która nie musiała w ogóle tłumaczyć się z całego zajścia, ponieważ żadne z państwa Rokitów nie reprezentowało w tej podróży Polski. Mogła spokojnie zadziałać metodą Pawlaka: - "a sio!" Chciała dobrze - wyszło jak zawsze w polskich tolerancyjnych, wysoce kulturalnych mediach. O ekscesach w stosunku do Polaków doskonale o tym wiedzą wszyscy, którzy mieli okazję naciąć się na "wysoce profesjonalną" niemiecką policję, niemieckie urzędy, niemieckich "nadludzi", taktujących innych z iście niemiecka pogardą. Media się tym nie zajmują? Ależ są powody - wszak kroczymy ku narodowej zgodzie, ku wspólnej Europie, ku ogólnemu szczęściu. Niczym niegdyś czarnoskórzy w RPA. Kulturalna, delikatna Nelli Rokita, znająca Niemców "od strony brzuszka", mogłaby machnąć reką na rasistowską, chamską sewardessę. Ale wyobrażam sobie Jana Rokitę, który zorientował się, że traktuja go jak polskiego przygłupa! Musiało się skończyć, jak się skończyło. I proszę mi nie dawać linków do artykułów o radości polskich pasażerów po wyprowadzeniu krnąbrnego Rokity z samolotu. Tak samo by się cieszyli, gdyby wyprowadzono innego znanego polityka, namolnie wciskającego nam swoje racje. Może to da niektórym do myślenia.
Inne tematy w dziale Polityka