mona mona
48
BLOG

Cyrk zwany Komisją

mona mona Polityka Obserwuj notkę 3

   Afera z Kurskim ma dla mnie dwie twarze: właściwie bardzo chciałam, żeby któryś z sekowanych ordynarnie posłów - obojętne, Mularczyk czy Kurski - zrobił coś, co w końcu zwróci uwagę na przedziwne zasady działania niesławnej, idiotycznej komisji, które zresztą "wyprodukował merytorycznie" sam Czuma.

Bo tylko skandal mógł do tego doprowadzić.
 
Z drugiej strony...jakoś nie jestem zwolennikiem magla, nawet w nasłuszniejszej sprawie.
 
Ale stało się - i fajnie.

 Wiecie, co było przedmiotem wczorajszego posiedzenia? Nie uwierzycie: chodziło o to, czy słynna multimedialna konferencja z użyciem taśm z hotelu "Mariott" była...jakąś formą nacisku. Na prokuratorów zresztą.

Bo tego szuka komisja - nacisków właśnie.
 Czy w tej komisji zasiadaja ludzie normalni? Moim zdaniem - nie. Oczywistą oczywistoscią jest, że  komisja nie ma wystarczającej, zbiorowej inteligencji, aby cokolwiek komukolwiek udowodnić. Zwłaszcza - mając za "podsądnych" rutynowanych prawników. 


Uważam, że PO wydelegowała "nieskazitelnego" Czumę, dodając mu cynicznego mydłka i paru byle jakich ludzi na okrasę.
Czuma też wił się jak glizda - i zasłużył sobie na posadę, ale Karpiniuk, moim przynajmniej zdaniem - zrobił z tego wszystkiego taki cyrk, o którym się będzie długo pamiętać, a potem - długo opowiadać anegdotki. 

 Wczorajsza draka polegała na tym, że Engelking twierdził, iż bez przerwy atakowana za nieudolność, nieróbstwo i w ogóle wywołanie II wojny światowej prokuratura wściekła się - i pokazała, że coś jednak robi, choć nie miała nagrania z "jądra ciemności" - czyli z rozmowy Krauzego i Kaczmarka już wewnątrz, w apartamencie. Pokazała jednak dziwne związki między prokuratorem - fiszą, antykamerujacym po przedpokojach u biznesmena, co samo w sobie było dziwne. Jeśli Kaczmarek coś do Krauzego miał - nie powinien do niego latać z wywieszonym jęzorem - tylko go wezwać. I to cały komentarz.


Ale, tam... pożal sie, Boże - komisja jest zdania z reguły "wręcz przeciwnego" - w każdej sprawie. Oczywiście rozumiem, że kasa leci, pociotki ogladają, ale jednka wstyd robi się coraz gorszy.

Oglądałam ostatnie przesłuchanie. Miało najwyraźniejsze z możliwych, podłe cechy dręczenia świadka. Każdy poseł, z wyjątkiem Mularczyka, któremu robiący ostatnio za ogólne medialne pośmiewisko "przewodniczący" szybko odebrał głos, zadawał te same głupie pytania, na które Engelking odpowiadał po 10 razy, każdorazowo zwracając uwagę, że już wcześniej padły - i szanowni komisjanci zostali w danej kwestii oświeceni.


No cóż, trudno wykluczyć wyjątkową głupotę członków tego gremium...ale do tego musiałaby dołączyć jeszcze ogólna głuchota.
Brakowało tylko lampy świecącej w twarz. Wybrylantynowany, śmieszny zombie usiłował wmówić przesłuchiwanemu rozbieżość ( czytaj - kłamstwo pod przysięgą) w zeznaniach, robiąc to "na duś. Uspokoił się, wyraźnie przestraszony, kiedy odwinął się w końcu sam Engelking i zagroził skorzystaniem ze swoich praw - zaskarżeniem działań komisji w odpowiednich instancjach.
W międzyczasie Kurski ( w czym pomagał mu dzielnie Mularczyk) wytłumaczył Karpiniukowi, że ów urodził się 50 lat za późno: byłby świetnym śledczym - ubolem na Rakowieckiej.

Jej Bohu - myślę tak samo: facet naczytał się jakiejś głupiej literatury i czasy mu się pomyliły.  
A dziś Karpiniuk "oddał" ciosem za cios. Musiał się spieszyć - Kurski zaczyna kampanię do PU i tak, czy siak - złożył rezygnację z uczestnictwa w tym śmiesznym do bólu gremium. Ale gdzieżby zombie sobie darował ...Żeby Kurski wyszedł na ładniejszego? 
 
Próbowałam - przez czysta ciekawość - znaleźć te prawa przesłuchiwanego (http://www.sejm.gov.pl/prawo/kom_sled.htm ), ale nie znalazłam.

Nieistotne, jakaś formuła prawna musi być - bo z nadętego własną ważnością zombie wyraźnie i gwałtownie uszło powietrze.Poleciał gdzieś po instrukcje, ale wrócił wyraźnie na tarczy.

 Jednak komisja jest tak skonstruowana, że wniosek zaskarżąjący jej działania musi przegłosować ona sama, komisja. Sa to szczyty absolutnego absurdu - ale tak jest.Jednak ten seans głupoty ma obsługę prasową, a dla dziennikarzy już sam wniosek, samo głosowanie byłoby gratką nie lada. Przy takich nudach...

Karpiniuk po powrocie od zegarmistrza ( myślę oczywiście o wskazówkach) pokornym głosem spytał, czy prokurator podtrzymuje wniosek. Nie podtrzymał, sprawa nie miała szans.


 I tak to szło: w koło Macieju te same pytania, ten sam głupi upór, uniemożliwianie zadawania pytań "komisjantom" z PiS - póki trwa transmisja...

Nie wiem, po co komu ten caly bajzel.

Nie ma służb, w których nie popełnia się błędów. Ludzie mający dwie fałdy mózgowe pewnie by coś tam znaleźli, jakoś wykonali zadanie partyjne, choćby w maleńkiej części.


Trzeba było myśleć, droga PO, póki był czas.Dziś już nawet Palikot nie pomoże, ale mógłby chociaż sfinansować ten cyrk, bo na razie jednak płacimy my. 

  

 







   

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka