Paryżanie zaczęli rzucać ciężkimi przedmiotami w policję pod hasłem „Chcemy pracy nie małżeństw gejowskich” w związku z czym część zdrowo myślącej opinii publicznej nabrała nadziei, że może wreszcie następuje powolne przebudzenie i triumfalny marsz gejowskiej (nie mylić z homoseksualistami) mniejszości w kierunku narzucenia społeczeństwu własnych reguł moralnych i społecznych zostanie wreszcie zahamowany. Ja bym się jednak nie łudziła. Gdyby hasło brzmiało „powstrzymajmy grzech/zboczeńców/demoralizację” lub „ratujmy cywilizację/zasady/moralność” wtedy miałabym i ja nadzieję , że coś we łbach drgnęło. Niestety, hasło wskazuje, że bunt jest przede wszystkim wynikiem kryzysu ekonomicznego a nie refleksji moralnej.
Rzecz jasna, jestem przekonana, że część uczestników demonstracji taką refleksję posiada i być może właśnie odważyło się powiedzieć głośno co sądzi o moralnej i kulturowej agresji niektórych przedstawicieli mniejszości seksualnych. Jestem głęboko przekonana, że i we Francji, mimo ponad stuletniej planowej laicyzacji i wieloletniej demoralizacji w ludziach tkwią zdrowe zasady i naturalny instynkt dobra, ale jednocześnie obawiam się, że są one mocno przytłumione i zredukowane. Właśnie między innymi hasła demonstracji na to wskazują. Idę o zakład, że gdyby prezydent Holland nie był tak ociężały w procesie myślenia i poczekał na lepszy ekonomicznie moment to wprowadzenie „małżeństw” gejowskich i prawa oddawania im dzieci na wychowanie przeszło by może i nawet bez echa a na pewno przy akompaniamencie jedynie słabiutkich protestów. Jestem zdania, że ludzie się wściekli przede wszystkim dlatego, że naruszono im możliwość nieograniczone konsumpcji i błogi spokój a kwestie obyczajowe odgrywają tu rolę drugorzędna i stanowią przede wszystkim pretekst. Na „prawach” gejów odbiło się niezadowolenie społeczne spowodowane wadliwym systemem ekonomicznym, nieudolnością UE i głupotą władz francuskich.
Oczywiście, bardzo dobrze się stało, że taki bunt w ogóle się zdarzył i że te protesty mają miejsce, bo znaczy to, że jednak tego rodzaju hasła potrafią ludzi poruszyć, niezależnie od tego, jaki jest pierwotny powód. Jest to coś, od czego można zacząć leczenie chorych i uśpionych sumień, nie wolno tylko tego momentu przegapić. Pierwszą rzeczą jest uświadomienie ludziom właściwej wagi spraw obyczajowych, kolejną uświadomienie, że sens działania nie leży w obrzucaniu policji kamieniami ale we właściwych decyzjach wyborczych i konsekwentnym rozliczaniu polityków z ich obietnic oraz skutków podejmowanych decyzji. Wtedy i ja nabiorę nadziei, że idzie ku lepszemu, co daj Boże, amen.
Inne tematy w dziale Polityka